Warto na wstępie zaznaczyć, że jest to horror od 16 roku życia, a nie jak większość tworów Marvela od 12. Wilkołak nocą prezentuje bardzo prostą historię. Umiera pewna szycha, a grupka osób zbiera się, by wybrać tego najlepszego do kontynuowania jego dziedzictwa. Rozpoczyna się turniej, w który ma ów następcę się wyłoni. Przy czym każdy z pretendentów rywalizuje przeciwko sobie. Typowy olimpijski motyw, poruszany w tego typu fabule. I może nie brzmi to zbyt zachęcająco, to po tymże horrorze możemy spodziewać się naprawdę czegoś oryginalnego jak na to studio.
Starzy wyjadacze filmów grozy nie znajdą tu nic odkrywczego w przeciwieństwie do fanów Marvela. Niemniej, jest bardzo odważnie. Mamy odcinanie rąk, zgony czy też elementy grozy, które mogą przestraszyć młodsze osoby. Lecz czy wzbudzi to strach przy starszych odbiorcach? Niekoniecznie. Są oczywiście próby budowania napięcia, jakichś tajemniczych intryg czy przekrętów. Niemniej starsi widzowie mogą tego lęku nie odczuć, mnie na przykład nic nie przestraszyło.
No ale na plus na pewno idzie zachowanie klimatu. Typowe żarty są wręcz znikome, a czarno-biały filtr, na którym nawet widać plamki, które możemy zobaczyć na starych filmach, robi robotę. Podobnie cała ta otoczka z mrocznym zamczyskiem, gargulce, krypty czy ludzkie kości. Tak samo kostiumy tych wszystkich bestialskich stworzeń. Również użycie efektów specjalnych rodem z lat 70. cieszy oko. CGI użyto jedynie do Man-Thinga i czerwonego kryształu za którym bohaterowie tak latają, natomiast tytułowy Wilkołak jest już w stroju. Dodatkowo duet Laura Donnelly i Gael García Bernal spisują się wręcz idealnie w swoich rolach. I praktycznie cała historia krąży wokół tej dwójki. Kto lub co na tym cierpi? Reszta obsady, gdyż inne postacie po seansie totalnie wypadły mi z pamięci. Co nie zmienia faktu, że chcę więcej Donnelly w MCU. Ta aktorka to najlepszy damski debiut od czasów obsadzenia Elizabeth Olsen w roli Wandy Maximoff.
Ostatni do Marvela podchodzę z dystansem, bo jestem przemęczony nadmiarem ich produktów z linii taśmowej. No ale muszę przyznać, że Michael Giacchino zalicza udany debiut jako reżyser, lecz czy Wilkołak nocą to aż tak dobry film? Nazwałbym to raczej eksperymentem, który warto sprawdzić. Straszyć to nie straszy, klimat trzyma, cieszy oko. Na plus, dla takiego retro świra jak ja, to to, że mocno odnosi się do korzeni gatunku. Przez krótkometrażowy format trochę mi czegoś zabrakło, czułem lekki niedosyt. Niemniej jak jesteś marvelowym świrem to sprawdzaj koniecznie, bo lepiej wybrać to, aniżeli kolejny odcinek She-Hulk (dobra, ten nowy odcinek był spoko).