Zameldujcie się razem z nami w TOP5 filmowych hotelach

Wczoraj miała swoją premierę „Młodość„, najnowsze dzieło Paolo Sorrentino – jego bohaterowie, Fred (Michael Caine) i Mick (Harvey Keitel), wyjeżdżają do alpejskiego hotelu. Wy z kolei możecie sprawdzić nasze propozycje pięciu innych filmowych hoteli, które warto odwiedzić. Oferują najróżniejsze wrażenia: od dobrej zabawy, przez łzy wzruszenia, śmiech i rozczulenie, od magicznego romantyzmu po jaskrawą groteskę. Sprawdźcie, gdzie polecamy się zameldować!

 

5. „Hotel Transylvania” (2012), reż. Gennadiy Tartakovsky

transylwania

Wyobraźcie sobie hotel prowadzony przez Hrabiego Drakulę i jego najdroższą, 118-letnią córkę. Wyobraźcie sobie najrozmaitsze, pozornie przerażające stwory – mumie, wilkołaki czy Frankensteina – jako gości. Unikalibyście wizyty tam jak ognia? A może chętnie wynajęlibyście jeden z pokoi? Pewien przebojowy młodzieniec trafia tam przez przypadek i mimo wszelkich starań gospodarza, nie zamierza się wynieść. Ani nie daje się przestraszyć. Nie dość, że jest człowiekiem, to jeszcze zakochuje się w „młodej” wampirzycy… Familijna animacja, która wcale nie jest taka straszna, jak się wydaje.

4. „Hotel Marigold” (2011), reż. John Madden

hotel marigold

Pogodna, wzruszająca i zabawna opowieść o tym, że jesień życia też może okazać się przełomowym momentem. Do Hotelu Marigold w Indiach, prowadzonego przez ambitnego, choć niezaradnego Sonny’ego Kapoora (Dev Patel), przybywają z Anglii naprawdę wyjątkowi goście. Wśród nich: Judi Dench („Skyfall”, „Tajemnica Filomeny”), Bill Nighy („To właśnie miłość”, „Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka”), Maggie Smith (seria „Harry Potter”, „Downton Abbey„) i Tom Wilkinson („Selma”, „Egzorcyzmy Emily Rose”). Obsada robi wrażenie nie tylko na afiszach – na ekranie prezentują doskonalone przez wiele lat umiejętności z niewypowiedzianą klasą i wdziękiem. Nie są wielkimi, szanowanymi gwiazdami kina, ale zwykłymi ludźmi z wyjątkowymi historiami. Samotnymi, nieszczęśliwymi, poszukującymi szczęścia, rozgrzeszenia czy miłości.

3. „Hotel” (2013), reż. Lisa Langseth

hotel

Alicia Vikander („Kryptonim U.N.C.L.E„, „Kochanek królowej”) udowadnia, że jest jedną z najzdolniejszych aktorek młodego pokolenia. Grana przez nią Erica wiedzie szczęśliwe życie – ma dobrze płatną pracę, kochającego partnera i wkrótce zostanie matką. Bajka zamienia się w koszmar, gdy – w wyniku nieoczekiwanych komplikacji towarzyszących porodowi – jej syn przychodzi na świat chory. Kobieta popada w depresję, zamyka się w sobie i pragnie odciąć od wszystkiego, co ją otacza. Włącznie z nowonarodzonym dzieckiem. Trafia do grupy wsparcia i poznaje kilkoro ludzi borykających się z równie poważnymi problemami (między innymi Rikarda, czyli fenomenalnego Davida Dencika). Pięcioro obcych ludzi postanawia pomóc sobie nawzajem. Jak? Organizując terapie na własnych warunkach: w kolejnych hotelach, poprzez przybieranie tożsamość szczęśliwszych wersji samych siebie i stawianie czoła demonom przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Poruszające studium ludzkich lęków, słabości, prób oswojenia świata i poczucia się dobrze we własnej skórze.

2. „Kołysanka dla Pi” (2010), reż. Benoît Philippon

kołysanka

Utalentowanego muzyka jazzowego, Sama (Rupert Friend) i jego żonę, Josephine (Sarah Wayne Callies) połączyła pomyłka portiera (Forest Whitaker). Po śmierci ukochanej mężczyzna przestaje występować na scenie, zaczyna za to regularnie przesiadywać w pamiętnym hotelowym pokoju. Pewnego razu wpada do niego zapłakana nieznajoma, która natychmiast zatrzaskuje się w łazience i nie zamierza jej opuszczać. Młody wdowiec zgadza się na propozycję Pi (Clémence Poésy), aby ich rozmowy odbywały się zawsze przez zamknięte drzwi i, co za tym idzie, w dużej mierze opierały na wyobraźni. Czy tych dwoje wreszcie stanie ze sobą twarzą w twarz? Jaką tajemnicę kryje blondwłosa dziewczyna? Kiedy, jeśli w ogóle, Sam będzie gotów pogodzić się z odejściem Josephine? Film Philippona pozwala wierzyć, że historia lubi się powtarzać, a jednocześnie subtelnie kwestionuje istnienie przypadków. Czas, jak się okazuje, nie zawsze leczy rany – niekiedy, aby się zagoiły, potrzebny jest drugi człowiek.

1. „Grand Budapest Hotel” (2014), reż. Wes Anderson

grand budapest2

Chyba nikogo, kto odwiedził Grand Budapest Hotel, nie dziwi, że znalazł się na pierwszym miejscu naszego zestawienia. Barwne, groteskowe i pełne zaskakującego humoru dzieło Andersona to uczta nie tylko dla oka. Bezkonkurencyjny Ralph Fiennes (seria „Harry Potter”, „Wierny ogrodnik”) jako Pan Gustave, Adrien Brody („Pianista”, „Z dystansu”) jako demoniczny Dmitri Desgoffe-und-Taxis, Tilda Swinton („Tylko kochankowie przeżyją”, „Musimy porozmawiać o Kevinie”) jako leciwa, lecz nie w ciemię bita Madame D., Willem Defoe jako J.G. Jopling, typ spod ciemnej gwiazdy oraz Jude Law („Sherlock Holmes”, „Bliżej”), Edward Norton („Birdman”, „Fightclub”),Bill Murray(„Między słowami„, „Rock the Kasbah„)… Do tego wciągająca fabuła (tajemnica, morderstwo, intryga, spadek, ucieczka z więzienia i nie tylko), mistrzowska gra konwencją, genialne dialogi i klimat, który sprawi, że natychmiast po zakończonym seansie zapragniecie wrócić do tego przybytku.

Dziennikarz

Studentka czwartego roku Tekstów Kultury UJ.
Ze świata literatury najbardziej lubi powieści, ze świata muzyki - folk, ze świata kina - (melo)dramaty oraz indie. I Madsa Mikkelsena, oczywiście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?