TOP 10: Najlepsze komiksy o superbohaterach w 2016 roku!

5. Harley Quinn tom 1: Miejska Gorączka

Harley Quinn tom 1: Miejska Gorączka

Tytuł oryginalny: Harley Quinn vol 1: Hot in the city

Scenariusz: Jimmy Palimiotti, Amanda Conner

Rysunki: Chad Hardin

Tłumaczenie: Paulina Braiter

Wydawca: Egmont 2016

Liczba stron: 224

Ocena: 90/100

Od recenzenta:Harley Quinn, niegdyś psychiatra w szpitalu Arkham, a potem zakochana po uszy w Jokerze przestępczyni, rzadko występowała w wydanych w Polsce komiksach, a o własnej serii mogła jedynie pomarzyć. W przeddzień premiery filmu Suicide Squad – Legion samobójców zainteresowanie tą szaloną postacią wzrosło, stąd decyzja Egmontu o wypuszczeniu na rynek pierwszego tomu jej najnowszych przygód. Tak oto w nasze ręce trafiła właśnie Harley Quinn – Miejska gorączka. Jeśli jeszcze nie znacie doktor Harleen Quinzel, spróbuję Wam opisać ją najbardziej obrazowo, jak potrafię. To połączenie Lobo z Deadpoolem, zamknięte w ciele seksownej kobiety. Kiedy Harley przebiera się w strój arlekina i sięga po swój młot, by rozprawić się z różnej maści zawadiakami, na kartach komiksu robi się brutalnie i przezabawnie jednocześnie. Quinn przyjaźni się z Poison Ivy, ponad życie kocha bezbronne zwierzątka, lunatykuje, podrywa przystojniaków, ma ciągłe problemy z kasą i kocha mordować. Po prostu nie sposób jej nie lubić!

Przygody Harley Quinn to przede wszystkim dobra zabawa z konwencją, która funduje liczne nawiązania do różnych popkulturowych dzieł. Rysunki są barwne, dynamiczne i szalone, idealnie współgrają ze scenariuszem i osobowością bohaterki. Niech Was jednak nie zwiedzie ta sielska kolorystyka, bowiem Quinzel potrafi być wyjątkowo brutalna. W efekcie końcowym Miejska gorączka to jeden z najlepszych tytułów z oferty wydawanego przez Egmont NEW 52 i bardzo miła odskocznia od bliźniaczo podobnych do siebie superbohaterskich przygód. A przy okazji najlepszy obok Gotham Central dowód na to, że bez Batmana można również bawić się fantastycznie. 

Zobacz również: Harley Quinn: Miejska gorączka tom 1 – recenzja


4. Thor Gromowładny: Bogobójca

Thor Gromowładny: Bogobójca

Tytuł oryginalny: Thor: God of Thunder Volume 1: The God Butcher

Scenariusz: Jason Aaron

Rysunki: Esad T. Ribić

Tłumaczenie: Marceli Szpak

Wydawca: Egmont 2016

Liczba stron: 120

Ocena: 90/100

Od recenzenta: Mocarny. Potężny. Gromowładny. Syn Odyna. Któż z nas nie zna Thora, jednego z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów, wykreowanych przez Marvela? Jego najnowsze przygody, które ukazują się w ramach Marvel Now, można zaliczyć do najlepszych występów Boga Piorunów. Za scenariusz komiksu Thor Gromowładny – Bogobójca odpowiada Jason Aaron, który ostatnio dosłownie wyskakuje z lodówki. Ten niedawny laureat nagrody Eisnera i tym razem wspina się na wyżyny. Widać, że autor o wiele lepiej czuje się w bardziej mrocznych, poważniejszych historiach, a nie w lekkich i nastawionych na radosną akcję, miałkich fabułkach (tak Wolverine i X-Men, patrzę na Ciebie).Aby opowieść o bohaterze tak wszechpotężnym była emocjonująca, trzeba pomyśleć o równie wielkim zagrożeniu – dla osoby bliskiej protagoniście, dla niego samego lub wręcz dla całego świata. Aaron postawił na tytułowego Bogobójcę – potężnego wojownika, który od setek lat podróżuje po różnych krainach, planetach i galaktykach, brutalnie szlachtując kolejnych Bogów, półbogów, bożków i bóstwa (tylko aż dziwne, że nigdy wcześniej o nim nie słyszeliśmy!). Na nic potęga i nieśmiertelność – Gorr jest w stanie zamienić każde z nich w krwawą plamę. Oczywiście prędzej czy później na jego drodze stanie mocarny Thor.

Nie ma co dalej tego ukrywać: Thor Gromowładny po pierwszym tomie wydaje się być jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą serią z Marvel Now. Jeśli zastanawiacie się, czy po nią sięgnąć, niniejszym rozwiewam wszystkie wątpliwości. Jest to lektura obowiązkowa.

Zobacz również: Thor Gromowładny tom 1 – Bogobójca – recenzja komiksu


3. Jessica Jones: Alias tom 1

Jessica Jones: Alias tom 1

Tytuł oryginalny: Jessica Jones: Alias vol. 1

Scenariusz: Brian Michael Bendis

Rysunki: Michael Gaydos

Tłumaczenie: Marek Starosta

Wydawca: Mucha Comics 2016

Liczba stron: 216

Ocena: 90/100

Od recenzenta:Jessica Jones: Alias to jedna z serii, która do tej pory pozostawała na polskim rynku wielkim nieobecnym. To właśnie jej wydania polscy czytelnicy komiksów domagali się najczęściej. Ich modły zostały wysłuchane za sprawą wydawnictwa Mucha Comics, które właśnie opublikowało pierwszy zbiorczy (9 zeszytów) tom historii autorstwa Briana Michaela Bendisa, scenarzysty, którego nie trzeba nikomu przedstawiać oraz Michaela Gaydosa, amerykańskiego rysownika serii Powerless i Daredevil Redemption.

O świetnie przyjętym podczas debiutu w 2001 roku Alias niedawno znów zrobiło się głośno, za sprawą świetnego serialu Jessica Jones, wyprodukowanego dla Netflixa. Drugi sezon tej produkcji zobaczymy już w przyszłym roku, a komiksem, będącym materiałem źródłowym, możemy cieszyć się już dziś. I jest to świetna nowina, ponieważ dzieło Bendisa i Gaydosa to jedna z najlepszych rzeczy, jakie miałem okazję ostatnio przeczytać.

Od razu powiem: to nie jest typowy komiks superbohaterski, co w tym przypadku jest ogromną zaletą. Jessica Jones ma wprawdzie supermoce, kiedyś nawet aktywnie działała w drużynie Avengers, ale obecnie ma to już dawno za sobą. Dorabia sobie jako prywatny detektyw, tropiąc niewiernych mężów czy zaginione żony. Jednak nawet najbardziej prozaiczna sprawa może stać się niezwykła, kiedy nagle przez przypadek odkryje się tajną tożsamość najważniejszego superbohatera Ameryki.

Alias jest najlepszym dowodem na to, że komiks ze świata superherosów nie musi być płytki i infantylny, może za to prezentować dojrzałą, przeznaczoną dla dorosłego odbiorcy historię. Scenariusz Bendisa zaczyna się od wulgaryzmu (a zapewniam, że na jednym się nie skończy), co sprawiło, że w Marvelu powstał imprint MAX, skierowany do starszych czytelników. Dzięki temu mogliśmy dostać mocne, ostre, słodko-gorzkie historie, które przecież tak lubimy, prawda?  

Zobacz również: Jessica Jones: Alias tom 1 – recenzja


2. Miracleman

Miracleman

Tytuł oryginalny: Miracleman

Scenariusz: Alan Moore, Mick Anglo

Rysunki: Garry Leach, Steve Dillon, Alan Davis, John Totleben, Rick Veitch

Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz

Wydawca: Mucha Comics 2016

Liczba stron: 384

Ocena: 90/100 

Od recenzenta: Na okładce bardzo długo wyczekiwanego przez polskich miłośników komiksu Miraclemana widnieje cytat z IGN, który brzmi dosłownie „Jeden z najważniejszych bohaterów w historii popkultury… którego przygód fani praktycznie nie znają”. Nie będę silił się na jakiś mądrzejszy wstęp, ponieważ ten trafia w samo sedno. Jeśli interesujecie się historiami superbohaterskimi, to Michaela Morana (nie mylić z pewnym szefem kuchni) powinniście poznać jak najszybciej.

Historia Miraclemana była burzliwa. Jeden z autorów jego przygód, wybitny i niezwykle popularny artysta Alan Moore, zrzekł się praw do swojego dzieła, przez co na okładkach i w stopkach redakcyjnych figuruje jako „Pierwotny scenarzysta”. Twórcą postaci uznaje się natomiast Micka Anglo, który jeszcze w latach 50-tych narysował bohatera nazwanego Marvelman. Ze względu na prawa autorskie musiał on jednak zostać przechrzczony, stąd nowa nazwa komiksu.

Na pierwszy rzut oka Miracleman niespecjalnie różni się od innych bohaterów: wygląda trochę jak blondwłosy Superman, potrafi latać, jest nadludzko silny, niezwykle mądry, wrażliwy. Przynajmniej w swojej superbohaterskiej postaci, w którą zamienia się po wypowiedzeniu słowa-klucza. Na co dzień jest normalnym, przeciętnym facetem z brzuszkiem, ale w jednej chwili potrafi stać się emanującym niesamowitą energią prawie-Bogiem. Tak też postrzegają go inni – nie tylko jego żona Liz, ale i przedstawiciele obcych, kosmicznych ras, które napotka on na swej drodze.

Miracleman to arcydzieło w swojej kategorii, pozycja obowiązkowa, którą należy mieć na półce obok Strażników czy Powrotu Mrocznego Rycerza. Drobnych wad można dopatrzeć się w sferze technicznej – od graficznego bubla na okładce, po wspomnianą już, nieco za małą czcionkę. Oczywiście, błędy nie powinny się zdarzać, ale i tak nie są w stanie przyćmić wagi wydania wreszcie na polskim rynku tego klasyka. 

Zobacz również: Miracleman – recenzja komiksu


1. Gotham Central Tom 1: Na służbie oraz Tom 2: Klauni i szaleńcy

na sluzbie

Tytuł oryginalny: Gotham Central vol 1: In the line of duty

Scenariusz: Ed Brubaker, Greg Rucka

Rysunki: Michael Lark

Tłumaczenie: Jacek Drewnowski

Wydawca: Egmont 2016

Liczba stron: 240

Ocena: 95/100

Od recenzenta: Seria Gotham Central z 2003 roku przez ponad dekadę była wielkim nieobecnym na polskim rynku komiksowym. Pomimo bardzo pozytywnego odbioru, a także prestiżowych nagród Eisnera i Harveya, na premierę musieliśmy czekać aż do kwietnia br. Na szczęście wydawnictwo Egmont sięgnęło po tę wyjątkową pozycję i teraz możemy cieszyć się jedną z najlepszych serii DC ostatnich lat.

Jak sama nazwa wskazuje, fabuła osadzona jest w mieście Batmana, jednak on sam pozostaje w cieniu i pojawia się epizodycznie, zaledwie na kilku planszach, zawsze widziany oczyma innych postaci. Opowieść kręci się natomiast wokół policjantów, czyli zwykłych ludzi, bez jakichkolwiek supermocy, którzy nierzadko są takimi samymi, albo nawet większymi bohaterami niż Mroczny Rycerz.

Gotham Central jest dokładnie tym, czym od początku powinien być serial Gotham, którego drugi sezon jest obecnie emitowany przez FOX. Rezygnuje z pchania na pierwszy plan znanych nam postaci, jak Bruce Wayne, komisarz Gordon czy Harvey Bullock, zastępując ich złożonymi osobowościami ludzi codziennie narażających życie w walce o prawo i sprawiedliwość. I chociaż plany przeniesienia serii na małe ekrany w takiej formie zostały odłożone w czasie, być może kiedyś jeszcze doczekamy się godnej adaptacji, na którą ta seria w pełni zasługuje. To pozycja obowiązkowa dla każdego fana DC, miłośnika dobrych kryminałów i ambitniejszych historii, które wbrew pozorom często możemy spotkać na tle superbohaterskich awantur.

Zobacz również: Gotham Central tom 1: Na służbie – recenzja

Gotham Central tom 2: Klauni i szaleńcy

Tytuł oryginalny: Gotham Central vol 2: Jokers and Madmen

Scenariusz: Ed Brubaker, Greg Rucka

Rysunki: Michael Lark

Tłumaczenie: Jacek Drewnowski

Wydawca: Egmont 2016

Liczba stron: 288

Ocena: 95/100

Od recenzenta: Na tom Klauni i szaleńcy składa się kilka opowieści. W pierwszej z nich poznajemy dziewczynę, której praca polega na obsługiwaniu reflektora ze znakiem Batmana. Policja oficjalnie nie może go używać, ale ona, jako przedstawicielka zewnętrznej instytucji, jest za niego w pełni odpowiedzialna. Oprócz tego, dziewczyna nieustannie fantazjuje o mścicielu w pelerynie…

To jednak tylko preludium. Szok przychodzi wraz z kolejnymi zeszytami, kiedy to w historii Łatwe cele w mieście rozpocznie działalność tajemniczy snajper. Tuż przed Świętami Bożego Narodzenia jego ofiarami zaczynają padać wysoko postawieni urzędnicy, ale nikt nie jest bezpieczny, nawet zwykli obywatele. Co więcej, szaleniec zamontował w Gotham kilka kamer przemysłowych, do których dostęp otrzymuje policja i rozpoczął odliczanie. Tik-tak, miasto paraliżuje panika, a bohaterowie Gotham Central rozpoczynają wyścig z czasem. Sprawcą okaże się doskonale znany, klasyczny przeciwnik Batmana, oddany w tej opowieści lepiej, niż gdziekolwiek indziej.

Kolejne opowieści również robią wrażenie. Policjanci z WPP rozwiążą między innymi sprawę zabójstw dwóch pracownic firmy farmaceutycznej. Wrócimy też do przeszłości, by odgrzebać śledztwo rozpoczęte przed laty przez Harveya Bullocka. Nigdy nie zostało zakończone, ale właśnie pojawiły się nowe fakty. Czy za zabójstwo całej grupy nastoletnich baseballistów skazany zostanie Pingwin? A może Szalony Kapelusznik? Rozwiązanie może leżeć też zupełnie gdzie indziej.

Gotham Central: Klauni i szaleńcy to porywający kryminał noir, doskonale uzupełniający konwencję superbohaterskich historii z Batmanem i świetnie się nią bawiący. To ambitna, odważna i niezwykle wciągająca opowieść, która mogłaby nigdy się nie kończyć. Życzyłbym sobie, aby więcej takich komiksów pojawiało się w Polsce, czy generalnie na świecie. Lektura drugiego tomu tej serii w niczym nie ustępuje bowiem sięgnięciu po nawet najlepiej napisaną książkę.

Zobacz również: Gotham Central tom 2: Klauni i szaleńcy – recenzja komiksu

Dziennikarz

Zajmuję się szeroko pojętą popkulturą - grami, komiksami, literaturą, w mniejszym stopniu serialami i filmami. Interesuje się szerokimi syntezami wykraczającymi poza jeden rodzaj dzieł kultury.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?