Spośród czterech głównych bohaterów Teorii wielkiego podrywu, dużą popularnością i fascynacją widzów cieszył się doktor Sheldon Cooper, odgrywany w komedii CBS przez Jima Parsonsa. Być może dlatego to ten bohater doczekał się spin-offu opowiadającego o jego młodych latach. Nad koncepcją i scenariuszem pracowali twórcy oryginału, Chuck Lorre i Steven Molaro, co powinno przełożyć się tak na spójność fabularną, jak i humorystyczną. Z główną serią połączy Young Sheldona także głos narratora z offu, samego Jima Parsonsa, który przeprowadzi nas w charakterystyczny dla swojej postaci sposób po swoim dzieciństwie.
W pierwszym odcinku dziewięcioletni genialny Sheldon (Ian Armitage) idzie do liceum, ku wielkiej zgrozie starszego brata (Montana Jordan) – bo będą razem w klasie – oraz uldze bliźniaczki (Raegan Revord) – bo nie będą już razem w klasie – i swojego ojca (Lance Barber), licealnego trenera amerykańskiego futbolu. Jak nie trudno się domyślić, dla nikogo nie będzie to łatwe przeżycie, nauczycieli i uczniów włączając. Sheldon dał się już poznać fanom Teorii jako chodzący kłębek problemów wynikających w większości z jego niezrozumienia funkcjonowania ludzi w społeczeństwie, jak i niemożności intepretowania ich emocjonalnych reakcji. Wprawdzie szalony nie jest, ponieważ, jak podkreślała jego występująca gościnnie w Teorii wielkiego podrywu matka, „zbadali go” pod tym kątem. Wracając do tematu – wschodni Teksas, w którym od niedawna mieszka rodzina Cooperów, czekają trudne czasy, jeśli mamy wierzyć w opowieści dużego Sheldona.
Zobacz także: Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Star Trek: Discovery
Jak na razie pilotażowy odcinek, Young Sheldon zapowiada dość przyjemny familijny sitcom z humorem opartym o generowane przez wyjątkowe dziecko kłopoty. Pytanie jednak, czy twórcy dadzą radę stworzyć ciekawą narrację wokół tak specyficznej oraz młodej postaci, biorąc pod uwagę fakt, że większość humoru w głównej serii opiera się jednak na problemach nerdów ze zdobyciem stałej dziewczyny, a później na ich sercowych i związkowych kłopotach? Jak na razie, pierwszy epizod oferuje kilka uroczych scen, w których na przykład Sheldon z dziecięcą szczerością oświadcza, że pójdzie do kościoła nie dlatego, że wierzy w Boga, ale dlatego, że wierzy w mamę. Z podobnym brakiem zahamowań tłumaczy również siostrze, że ta nie może „kopnąć go w jaja”, ponieważ jeszcze nie zstąpiły. W ogóle jak na razie interakcje rodzeństwa z Sheldonem, ich rozmowy, frustracje oraz próby poradzenia sobie z tak nieznośnym w zasadzie bratem, wyglądają naprawdę obiecująco. Zwłaszcza siostra bliźniaczka, która okazuje się nie akademicko wybitna, ale za to błyskotliwa i lotna. Aż chciałoby się, żeby to oni grali pierwsze skrzypce, a nie tytułowy bohater.
Wspaniale wyszła również matka Sheldona, Mary Cooper, którą w Young Sheldon wcieliła się Zoe Perry, czerpiąca z dotychczasowego jej wizerunku zaprezentowanego wcześniej przez Laurie Metcalf. Choć tę bohaterkę czeka jeszcze wiele lat wychowywania swojego wyjątkowego chłopczyka, możemy zaobserwować już właściwą dla tej postaci opiekuńczość oraz upór. Biorąc pod uwagę to, jak wielką rolę miała odegrać w życiu dorastającego Sheldona, pozostaje mieć tylko nadzieję, że twórcy poświęcą jej nieco więcej miejsca oraz stworzą przestrzeń na bycie pełnoprawną bohaterką, a nie jedynie „matką Sheldona”.
Jak na razie, trudno jednak ocenić, czy spin-off zaoferuje nam coś ponad to, co do tej pory fani serialu znajdowali w Teorii wielkiego podrywu, a tym samym: czy wyjdą poza znaną już sitcomową dynamikę rodziny z dziwnymi dziećmi, którą mogliśmy już oglądać choćby w zeszłorocznym The Real O’Neals. Pozostaje mieć również nadzieję, że Lorre i Molaro nie zbudują całości tylko na zaburzeniach Sheldona. Na razie zapowiada się dobrze – zobaczymy, jak będzie dalej.
Ilustacja wprowadzenia: CBS