Bendis potrafi tworzyć więzi między bohaterami, chociaż w przypadku pierwszego Annuala nieco przedobrzył, przez co dialogi pomiędzy Parkerem i Kitty wyglądają na absolutnie niemrawe i nienaturalne. Rozumiem próbę wytworzenia nieswojej, nieśmiałej atmosfery pomiędzy robiącymi do siebie podchody nastolatkami-odrzutkami, ale jednocześnie mamy przecież do czynienia z superbohaterami. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że w rozmowach potrafiliby się zdobyć na nieco większą odwagę i… no cóż, poziom rozgarnięcia. Sprawy nie ratują też rysunki. O ile Brooks świetnie potrafi rozrysować akcję, a postacie w kostiumach wyglądają u niego znakomicie w ruchu, o tyle w przypadku tego artysty mam ogromny problem z twarzami. Parker wygląda jak starzec z oczami skradzionymi pierwszej lepszej postaci z przeciętnej mangi. Niestety, to nie jedyne potknięcie w tym tomie, ale po kolei.
W regularnych zeszytach serii, zawartych w Ultimate Spider-Man tom 8, Bendis wprowadza szereg postaci, które zawsze były ważne dla przygód Człowieka-Pająka, chociaż oczywiście bawi się klasycznymi motywami, by zaskoczyć czytelnika. I tak najpierw na pająka zapoluje Silver Sable i jej drużyna najemników Wild Pack, działający na zlecenie szefa korporacji Roxxon, również doskonale znanej fanom Marvela. Mało tego – gościnnie pojawiają się także Vulture (Sęp) i Tinkerer, w nieco odmienionych wydaniach. To typowo sensacyjna opowieść, która wciąga od początku do końca, szczególnie że na szali leży tożsamość naszego pajęczego superbohatera.
Jako że Spidey i Kitty mocno zbliżyli się do siebie, team-up Pająka z Ultimate X-Men jest nieunikniony. Peter i mutanci trafiają na wyspę Krakoa, gdzie kręcone jest krwawe show, w którym Cyclops i spółka mają być zwierzyną, a za myśliwego robi stary dobry znajomy – pewien najemnik z nawijką. Pojawienie się Deadpoola mogłoby być dla Bendisa okazją do prawdziwego szaleństwa, ale coś nie zagrało. Narracja w formie relacji telewizyjnej zaburza tempo lektury i nawet arcydynamiczne rysunki Bagleya, który dwoił się i troił, nie zawsze są wystarczające, by nadrobić braki scenariuszowe.
O wiele lepiej wypada mroczny, utrzymany w klimacie horroru krótki epizod z Morbiusem, w którym obowiązkowo pojawia się także Blade. Historie o wampirach nie zawsze są górnolotne, ale w tym przypadku, pomimo dość prostej i niespecjalnie rozwiniętej fabuły, mamy do czynienia z kwintesencją opowieści o Spider-Mane. Gdyby tylko cały Ultimate Spider-Man tom 8 mógł być utrzymany właśnie w takiej konwencji. Na zakończenie mamy drugi Annual z rysunkami Brooksa, będący wariacją na temat kultowej opowieści The Death of Jean DeWolff, oczywiście przewrotnie wywróconą na drugą stronę. Tu rysunki prezentowały się lepiej niż w Annual #1, a gościnny udział Kingpina, Daredevila, Punishera i… Kangura pozytywnie wpłynął na dynamikę opowieści.
Sporo miejsca poświęciłem Brooksowi, a to Bagley jest prawdziwą gwiazdą w kategorii warstwy wizualnej. Jego pracami zachwycam się przy okazji recenzji każdego tomu, ale nic na to nie poradzę – już od lat 90. mam słabość do jego sposobu przedstawiania Spider-Mana w akcji. Przy okazji Ultimate Spider-Man tom 8 miałem wrażenie, że kadry są jeszcze bardziej dopracowane i dopieszczone. Nazwijcie mnie fanboyem, ale co parę stron trafia się tu kadr, który najchętniej przerobiłbym na komputerową tapetę, plakat albo puzzle.
Pomimo kiepskiego początku i kilku typowo „bendisowych” wpadek, najnowszy tom serii Ultimate Spider-Man to kawał porządnej i dość zróżnicowanej lektury, który miesza wątki obyczajowe i nastoletnie miłostki z czystą akcją i typowo superbohaterską naparzanką. Czyli ma to, czego oczekujemy od takiej opowieści i tej właśnie postaci. A wszystko to w odświeżonej oprawie i unowocześnionej konwencji. Nadal uważam, że lepsze to, niż najnowsze przygody Pająka. A przecież już niedługo ukażą się zapowiedziane przez Egmont przygody Spider-Mana spod szyldu Epic Collection. Nie mogę się doczekać!
Tytuł oryginalny: Ultimate Spider-Man vol 8
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Mark Bagley, Mark Brooks
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2020
Liczba stron: 348
Ocena: 75/100