Trudno uwierzyć, ale postać Morluna J. Michael Straczynski i John Romita Jr. wymyślili już 20 lat temu! Od tamtej pory historia rodu Dziedziczących była rozwijana przez kolejnych twórców, m.in. Dana Slotta i Christosa Gage’a. Aby pokonać krwiożercze wampiry żywiące się totemami, bohaterowie o pajęczych mocach będą musieli jeszcze raz zebrać się i zjednoczyć. Jesteście gotowi na to, by ponownie spotkać się z Benem Reillym, Spider-UK, Spider-Gwen, Spider-Hamem, Milesem Moralesem i wieloma, naprawdę wieloma innymi, również kompletnie abstrakcyjnymi wcieleniami Petera Parkera? Bo to właśnie otrzymamy w albumie Spidergedon.
Spidergedon cierpi na te same wady, które pogrążyły recenzowane przeze mnie ponad trzy lata temu Spiderversum. Komiks jest absolutnie, totalnie przeładowany postaciami, a niektóre z nich pojawiają się tylko dla dekoracji. Akcji jest pełno, ale rzadko kiedy jest emocjonująca – więcej tu chaosu i niespecjalnie interesujących dialogów. Abstrakcyjni bohaterowie przez chwile nawet bawią i intrygują, ale kiedy odkrywamy, że w zeszytach składających się na główny event nie ma dla nich wiele miejsca, a poświęcone niektórym z nich tie-iny są niespecjalnie ze sobą połączone, nasz entuzjazm zaczyna po prostu opadać. Gage radzi sobie z tym tematem po prostu gorzej niż Slott.
Spidergedon ma też na szczęście kilka lepszych momentów, takich jak zeszyt poświęcony Superior Octopusowi, czy przepięknie narysowana przez Claytona Craina opowieść o Pajęczaku wyrwanym prosto z gry konsolowej Spider-Man wydanej przez Sony. Ze względu na mnogość rysowników w albumie tym zdarzają się naprawdę świetnie narysowane fragmenty, ale i wpadki albo kurioza w stylu kilku stron narysowanych w stylu mangi. A skoro przy kuriozach jesteśmy, to znajdziemy tu zarówno Spider-Mana rewolwerowca z Dzikiego Zachodu, jak i ugryzioną przez radioaktywnego pająka ciocię May łapiącą przestępców pod pseudonimem… spektakularna Spider-Ma’am.
Tom ten broni się też w momentach tarć pomiędzy pajęczymi bohaterami – niektórzy opowiadają się za bardziej radykalnymi rozwiązaniami, inni kierują się większą moralnością. Poza tym, jeśli w ekipie znajduje się jedno z wcieleń Normana Osborna, można też liczyć na zwroty akcji. Biorąc jednak pod uwagę grubość komiksu uważam, że i tak zostało w nim stosunkowo mało treści, a fabuła jest pretekstowa do granic.
Spidergedon to komiks rozrywkowy. Wtórny, banalny, przeładowany zarówno akcją, jak i postaciami, ale niestety w ten gorszy sposób. Wiadomo, że nie każdy komiks superbohaterski musi być ambitny, ale wolałbym jednak, żeby twórcy tacy jak Gage skupili się nie na kolejnych rozdmuchanych, nic nie wnoszących eventach, a na bieżących przygodach, lub chociaż powieściach graficznych, które będą miały do opowiedzenia wciągającą, przejmującą historię. Cóż, musimy chyba na to poczekać, albo sięgnąć po prostu po starsze komiksy.
Tytuł oryginalny: Edge of Spider-Geddon + Spider-Geddon
Scenariusz: Jed MacKay, Lonnie Nadler, Zac Thompson, Jason Latour, Aaron Kuder, Christos Gage, Cullen Bunn, Nilah Magruder, James Asmus, Ryan North, Geoffrey Thorne
Rysunki: Gerardo Sandoval, Alberto Alburquerque, Tonci Zonjić, Brahm Revel, Aaron Kuder, Will Robson, Mike Hawthorne, Javer Garron, Clayton Crain, Jorge Molina, Carlo Barberi, Todd Nauck, Stefano Caselli, Joey Vasquez, Scott Koblish, Javier Pulido, Sheldon Vella, Juan Gedeon, Mark Bagley, Andrew Henessy, David A. Williams, Todd Harris
Tłumaczenie: Nika Sztorc
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 332
Ocena: 50/100