Król Thor – recenzja komiksu

Finał trzeciego tomu Thora zakończył się mocnym cliffhangerem. Oto przybyły do swej epoki Wszechojciec Thor zostaje zaatakowany przez Lokiego i pewnie skończyłoby się to klasyczną braterską przepychanką, w której to Gromowładny dałby łupnia Laufeysonowi, ale ten dysponuje potęgą nekromiecza. Tego samego, który z wycierucha Gorra, co bogów nie lubił, zrobił Gorra Bogobójcę, uszczuplającego znacznie ich populację. I choć nekromiecz jest tu istotny, to istotniejsza jest sama historia i pożegnanie Jasona Aarona z Thorem.

Strona komiksu Król Thor

Thor Wszechojciec to jedna z najciekawszych wersji Thora. Ma w sobie pewną zgryźliwość Odyna, ale góruje nad nią werwa Avengera, która z latami nabrała szorstkości. Choć staruszek najlepiej prezentuje się u boku swych młodszych wcieleń, ze wszystkimi ich pokoleniowymi utarczkami, to w Królu Thorze w swej ostatecznej walce elektryzuje. Bo choć Loki wyskakuje jak diabeł z pudełka, to główną rolę gra ktoś dobrze znany fanom Aarona. Wraca sam Gorr Bogobójca. Jeszcze silniejszy i bardziej zdeterminowany, by bogowie zniknęli z umierającego wszechświata.

Ponowne pojawienie się Gorra to znakomity moment, by ponarzekać na powroty czarnych charakterów, ostatnimi czasy trwoniące pierwotną energię, jaka towarzyszyła ich debiutom. Gorr to autorski projekt Aarona, więc nie musicie obawiać się zmarnowania potencjału jak miało to miejsce choćby z Morlunem czy Trybunałem Sów. Ale nie oznacza to, że jest cukierkowo, bo scenarzysta ma skłonność do megalomanii, zwłaszcza gdy dostanie w swoje ręce coś o boskiej skali. Bogobójca już na początku był dość mocną postacią, zarówno osobowościowo, jak i pod względem czystej siły, ale tu dostajemy gejzer potęgi tego szkarady. Przez co spora część ich bitwy brzmi pompatycznie i teatralnie, co zniechęcić może co bardziej rozsmakowanych w akcji czytelników. Ale pomiędzy wszystko to autor wplótł humor, który wrzuca chyba we wszystkie dzieła dla Marvela, co rozluźnia atmosferę, ale nie nadaje całości powierzchowności.

Strona komiksu Król Thor

Finał runu Aarona to także okazja do zabawy konwencją boga gromów. Mamy między innymi boskiego glinę i boską planetę. Wszystko ujęte w kilkustronicowych skrótowcach, ale łatwo wyniuchać, że któryś autor sięgnie po jedną z tych koncepcji w przyszłości, jak miało to miejsce z wieloma innymi herosami… A co z oryginalnym Thorem? Pożegnanie jest logiczne i rzecz jasna godne Gromowładnego. Czas zweryfikuje czy następcy Aarona rozwiną, czy zepsują to, co włożył w Asgard. A może kiedyś i sam twórca powróci na parę chwil do tego świata…?

Chciałbym zobaczyć prace Esada Ribica ukazujące klasyczne mitologiczne motywy z całego świata. Zwłaszcza te skandynawskie, w swej pierwotnej wersji dorównujące widowiskiem amerykańskim komiksom. Zauważyłem też, że w wykonaniu Ribica potężni bogowie są jeszcze potężniejsi, a ich niebiańskie siedziby jeszcze bardziej niedostępne śmiertelnikom. I co najlepsze – grzmiące potyczki są jeszcze głośniejsze. Starcie Thora z Gorrem zbudowane jest przede wszystkim na rysunkach Ribica, który nie hamował się z ich skalą, ale w innych scenach nie obawiał się wejść w bardziej przyziemne, familijne sceny.

Strona komiksu Król Thor

Jason Aaron prowadził Thora przez kilka ładnych lat, a list pożegnalny do fanów jasno pokazuje, że nie było to rzemieślnicze zlecenie. Król Thor ma charakter zarówno ostatecznego starcia z wielkim złem, jak i listu miłosnego do jednej z najważniejszych postaci Marvela. Może jedynie epickość i rozmach przysłoniły przez kilka sekund ducha boga gromów, ostatecznie jednak Jason Aaron nie pozostawił czytelników z rozgrzebanymi wątkami czy jakimkolwiek niedosytem. Egmont na razie nie zapowiedział kontynuacji autorstwa Donny’ego Catesa i Nica Kleina, ale niebawem MFKiG i tam tradycyjnie wypatrujcie zapowiedzi Marvela, wśród których musi pojawić się błyskawica.


Okładka komiksu Król Thor

Tytuł oryginalny: King Thor
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Esad Ribić
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 112
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?