Deadpool i Cable raz się kochają, a raz nienawidzą. Pierwszy to absolutnie nieprzewidywalny, zwariowany, chaotyczny najemnik, skory do siania rozwałki wszędzie tam, gdzie się pojawia. Drugi z kolei to podróżnik w czasie z kompleksem mesjasza, który wnerwia wszystkich naokoło swoją tajemniczością i nieomylnością wynikającą z tego, że „wszędzie już był i wszystko widział”, szczególnie w przyszłości. Co może wyjść ze współpracy tych dwóch Panów wiecie już pewnie po lekturze pierwszego tomu wydanego w ubiegłym roku, ale zapewniam, że kolejny album jest jeszcze bardziej szalony.
Fabian Nicieza, jeden z twórców postaci Deadpoola, to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Jak możecie się domyślać, czuje on postać Najemnika z nawijką jak mało kto, dlatego też ze swojego zadania wywiązuje się zazwyczaj bardzo dobrze. Recepta na sukces? Dużo akcji, humoru, sprośnych popkulturowych nawiązań i masa występów gościnnych. Bo właśnie nimi Deadpool i Cable tom 2 stoi. Na kartach tego albumu pojawiają się między innymi Spider-Man, Kapitan Ameryka i Bucky, Doktor Strange, Apocalypse, Taskmaster, Rhino, Sabretooth czy członkowie X-Men oraz Fantastycznej Czwórki.
Nie zapomniano także o ulubieńcach publiczności, a takich Deadpool zawsze miał sporo koło siebie. W komiksie spotkamy Domino, Weasela, przedstawicieli Agencji X (niektórych w mocno… odmienionej formie) czy Boba z Hydry, który – jak wiadomo – zapisał się do zbrodniczej organizacji tylko dlatego, bo żona śmiała się z niego, że nie potrafi znaleźć pracy z opieką zdrowotną. Mało? W Deadpool i Cable tom 2 może zdarzyć się niemal wszystko, dlatego na ostatnich stronach tomu na Manhattanie szaleją… dinozaury z symbiontem Venoma.
W całym tym szaleństwie nieco ucierpiał Cable, którego jest jakby mniej, ale jak zapewnia notorycznie burzący czwartą ścianę Deadpool, pewnie powróci kiedyś przy okazji jakiegoś Marvelowego eventu – wtedy, kiedy będzie potrzebny. Poszczególne zeszyty nie tracą jednak nic ze swojej atrakcyjności, bo dzieje się dużo, humor jest w zdecydowanej większości trafiony, a lektura przez większość czasu stanowi przyjemność, lekko męcząc dopiero na finiszu – dosłownie w kilku ostatnich pojedynczych zeszytach.
Deadpool i Cable tom 2 przyciąga też oko. Twórcą większości zeszytów jest Reilly Brown, który w dwóch przypadkach pomagał też scenarzyście przy tworzeniu opowieści. Oprawę graficzną współtworzą też doskonale nam znany Patrick Zircher, który kończy swoją kadencję pierwszym zawartym w albumie zeszytem, a także Lan Medina, Ron Lim, Staz Johnson i John Malin, chociaż niektórzy też stworzyli tylko pojedyncze zeszyty. Warstwa wizualna jest więc stosunkowo spójna, kolorowa i niezwykle dynamiczna, świetnie pasująca do klimatu całości – wszak humor kryje się również w gestach i mimice postaci, a nie tylko w dialogach.
Ponownie polecam dawkować sobie historie z tego albumu. Pochłonięty zbyt szybko, Deadpool i Cable tom 2 mógłby stworzyć wrażenie przesytu, a odpowiednio rozłożony i serwowany w niewielkich dawkach, komiks zapewni bardzo przyjemną lekturę na grubo ponad tydzień. W porównaniu z poprzednim tomem, mam wrażenie, że jest jeszcze lepiej, więcej, mocniej, zabawniej. Gdyby nie delikatne wyhamowanie w końcówce, ocena mogłaby być nawet jeszcze trochę wyższa. Ale i tak nie wyobrażam sobie, by jakiś fan Deadpoola mógł pominąć ten album – to właśnie tutaj Wade Wilson błyszczy najjaśniej, bawi najbardziej i szaleje jak nigdy. Nawet jeśli zmęczyły was tomy z serii Deadpool Classic, śmiało sięgnijcie po wspólne przygody tego bohatera z Cable’em.
Tytuł oryginalny: Cable & Deadpool #24-50
Scenariusz: Fabian Nicieza, Reilly Brown
Rysunki: Patrick Zircher, Reilly Brown, Lan Medina, Ron Lim, Staz Johnson, John Malin Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 704
Ocena: 85/100