Deadpool: Czerń, biel i krew – recenzja komiksu

Czerń, biel i krew to seria antologii Marvela skupiona wokół konkretnych bohaterów, pasujących przy tym bardziej do tytułowej krwi niż poprzedzających ją kolorów. Po Loganie i Carnage’u przyszedł czas na siejącego równie krwawy zamęt Deadpoola. Najemnik z nawijką i historie z nim, ze wszystkimi easter eggami, absurdem i czarnym humorem to coś, co wymyka się standardowemu postrzeganiu superherosa, ale dzięki temu mogą powstać komiksy jak ten.

Strona komiksu Deadpool: Czerń, biel i krew

Tradycyjnie w każdym zbiorze historii muszę wyróżnić kilka najlepszych. Frank Tieri i Takashi Okazaki prezentują szaloną i krwawą przygodę Deadpoola i Bullseye’a w historii Zakład, serwując klasyczną opowieść team-upową w mangowej kresce. Pula śmierci to piękny fanowski hołd dla bohatera w wykonaniu Daniela Warrena Johnsona, a Gorąca linia z niebem to ukazanie nieco koneserskiej strony Wade’a, napisane przez Eda Brissona. Wszystkie wymienione i niewymienione historie to generyczne opowiastki z Wilsonem, ze wszystkimi tego plusami i minusami.

Przełamywanie czwartej ściany to rzecz budząca ekscytację wśród fanów Wade’a Wilsona, po jakimś czasie będąca jednak przyciężkawym zabiegiem, do tego wtórnym, czasem nawet rozbijającym tempo akcji. Odnoszę wrażenie, że w tym albumie spora część twórców prześcigała się w tej kwestii i nie byłoby to złe, gdyby gęstość tego zjawiska była mniejsza i przy tym niewymieszana równie dużą ilością żarcików protagonisty. Kto jednak uważa Wade’a Wilsona za perfekcyjną postać, odnajdzie w tym pełnię szczęścia. Dla mnie Deadpool to postać, którą lubię, ale z pewnością nie należąca do tych ulubionych. Choć ten tom dodał Wade’owi kilka gwiazdek.

Strona komiksu Deadpool: Czerń, biel i krew

Czerń, biel i krew mocno opiera się na rysunkach i nie inaczej jest z tomem deadpoolowskim. Moim faworytem jest James Stokoe w swoim Urodzonym u Uszosusr, choć w jego pracach bardziej liczą się one same niż zabawa trzema barwami. A jeśli o tym mowa, to w kwestii oddania tytułowego ducha najlepiej spisał się Martin Coccolo w Wisience, w której scenarzysta Christopher Yost pozwolił sobie nawet na śmieszki z trójkolorowej inicjatywy. Nie można pominąć oczywiście Stana Sakai, którego obecność uświetnia ten album, choć sama jego historia to jedynie ukłon w kierunku Deadpoola.

Strona komiksu Deadpool: Czerń, biel i krew

Deadpool: Czerń, biel i krew to zbiór mocno naznaczony charakterystycznym humorkiem i zapaszkiem głównego bohatera. Mniej tu pójścia w stronę zabawy postacią i próby nawiązań do jej historii, a znacznie więcej ogranych motywów, mających podłechtać największych fanów Wilsona. Co wcale nie oznacza, że jest to album słaby i jedynie opowiadanie Toma Taylora, nawiązujące do słabiutkiej historii z All-New Wolverine, nie trzyma poziomu pozostałych. Komiks to Deadpool w stuprocentowym stężeniu, dość generyczny, ale miejscami zaskakujący. W kolejnej odsłonie czarno-biało-krwawego cyklu zapowiedziana została Elektra, a zapewne doczekamy się też Moon Knighta.


Okładka komiksu Deadpool: Czerń, biel i krew

Tytuł oryginalny: Deadpool: Black, white and blood
Scenariusz: Tom Taylor, Ed Brisson, James Stokoe, David Lapham, Maria Lapham, Karla Pacheco, Daniel Warren Johnson, Jay Baruchel, Frank Tieri, Stan Sakai, Christopher Yost, Sanshiro Kasama, Michael Allred
Rysunki: Phil Noto, Whilce Portacio, Rachelle Rosenberg, James Stokoe, Pete Woods, Leonard Kirk, Daniel Warren Johnson, Paco Medina, Federico Blee, Takashi Okazaki, Stan Sakai, Martin Coccolo, Mattia Iacono, Hikaru Uesugi, Michael Allred, Laura Allred
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Mucha Comics 2022
Liczba stron: 152
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?