Przypomnijmy, że przygody Wade’a Wilsona zamieniono w 2002 roku w serię Agent X, która wytrzymała 15 numerów i zakończyła się w grudniu 2003 roku. Deadpool „zginął” z ręki Czarnego Łabędzia, zabójcy doskonale władającego bronią i siłą umysłu. W tym samym czasie na scenie pojawił się Alex Hayden – łudząco podobny do Wilsona typ, który nie pamięta swojej przyszłości. Wraz z byłą managerką Deadpoola zakładają Agencję X, która zajmuje się zadaniami charakterystycznymi dla typowych najemników.
Simone tuż przed swoją przerwą, w siódmym zeszycie serii opowiada więc o tym, jak to Agent X w ramach zlecenia poszukuje zaginionych majtek pewnego wpływowego fetyszysty. Jak widzicie, nawet bez Deadpoola styl i sposób opowiadania historii niespecjalnie się zmienił. Mocno czuć natomiast zmianę warstwy graficznej. Za narysowanie tej opowieści wciąż odpowiada grupa Udon Entertainment, ze swoim stylem rysowania nawiązującym do anime i mangi. To nie jest tak, że ich prace w Deadpool Classic tom 10 są brzydkie. Po prostu znając wcześniejsze, a także współczesne dokonania rysowników tej akurat serii, trudno się do tej wschodniej stylistyki przyzwyczaić.
Kolejne zeszyty to nieustanne zmiany i to niekoniecznie na lepsze. Na dwa numery scenariuszem zajął się Buddy Scalera (pracował wcześniej przy głównej serii), a rozrysował je Mitch Breitweiser (m.in. Defenders: Niszczyciel światów). To całkiem zabawna historia, w której Hayden dostaje zlecenie na… niewidzialnego człowieka. Jak się domyślacie, sporo tu akcji i niekoniecznie wyszukanego humoru, chociaż warstwa graficzna w tym przypadku niespecjalnie powala, a Breitweiser ma ewidentne problemy z rysowaniem szczegółowych twarzy.
Następne dwa zeszyty to kolejny zespół twórców – tym razem Evan Dorkin (Blackwood, Predator) opowiada o starciu z niejakim Fight-Manem, który zadebiutował jeszcze w 1993 roku (ciekawostka: zeszyt z jego pierwszym pojawieniem się trafił na koniec Deadpool Classic tom 10). Arcypotężny i głupi jak but superbohater nie jest łatwym celem dla Agenta X i Sandi. Juan Bobillo (She-Hulk, Bird) tworzy niezwykle ciasne, wypchane po brzegi akcją kadry, na których dzieje się dużo i jest tłoczno od postaci. Niestety negatywnie wpływa to na odbiór tej i tak niespecjalnie czytelnej historii. W moim odczuciu to raczej zbędny zapychacz.
Podobała mi się (szczególnie wizualnie) jednozeszytówka napisana przez Daniela Waya (Venom, Thunderbolts), w której Hayden przyjmuje zlecenie kończące się pojedynkiem z kimś, kto sam siebie nazywa Pan Mord. Urzekła mnie zwłaszcza głębia rysunków Kyle’a Hotza (Batman – Detective Comics tom 3 – Pozdrowienia z Gotham) w dynamicznych scenach akcji. Aż szkoda, że to tylko jednorazowy przerywnik.
Finałowe trzy zeszyty to triumfalny powrót Gail Simone i grupy Udon. Nie spodziewałem się, że to powiem, ale to właśnie oni królują w Deadpool Classic tom 10, serwując finałowy pojedynek z Czarnym Łabędziem i rozwiązując zagadkę tożsamości Agenta X, przy okazji wskrzeszając pewnego starego znajomego. Na szczęście scenarzystka nie poszła po linii najmniejszego oporu i finalnie dostajemy coś więcej niż rozwiązanie w stylu „Alex Hayden to Deadpool z amnezją”. Jednak niespójność wizji scenarzystów na tym etapie zaczyna już przeszkadzać w lekturze i autorka musi się porządnie nagimnastykować, żeby przywrócić opracowaną przez siebie na początku charakterystykę wszystkich postaci.
Tom zamyka wspomniany już debiut głupkowatego Fight-Mana, którego w pierwszej połowie lat 90. stworzyli Evan Dorkin i Pam Eklund. Osobnik ten z powodzeniem odnalazł by się u Gartha Ennisa w Hitmanie czy Chłopakach. Co tu kryć – jest idiotą, stracił już kilkunastu nastoletnich pomocników i ma sądowy zakaz zbliżania się do dzieci i używania supermocy. Do przygód Deadpoola niby pasuje, ale nie jestem przekonany, czy obecność tego zeszytu w tym akurat albumie jest w pełni uzasadniona.
Deadpool Classic tom 10 to album zróżnicowany, całkiem sprawnie prowadzony fabularnie w zeszytach od Simone i nieco gorzej przez innych autorów. Bywa dość zabawny, ale nie jest to jakość, do jakiej zostaliśmy przyzwyczajeni. Zamiana Wilsona na Agenta X na aż 15 zeszytów była delikatnie mówiąc nieporozumieniem i chyba desperacką próbą ratowania sprzedaży. Na szczęście to już za nami, a w kolejnym albumie czeka nas zupełnie nowe rozdanie – Egmont zapowiedział właśnie serię Cable & Deadpool, która ukazywała się w latach 2004-2008 i dobiła do okrągłych 50 zeszytów. A odpowiada za nią współtwórca postaci pyskatego najemnika – Fabian Nicieza. Kto jak nie on miałby doskonale rozumieć Deadpoola?
Tytuł oryginalny: Deadpool Classic vol 10
Scenariusz: Gail Simone, Buddy Scalera, Evan Dorkin, Daniel Way
Rysunki: Udon Studios, Mitch Breitweiser, Juan Bobillo, Kyle Hotz
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 268
Ocena: 65/100