Batman tom 6 – Otchłań – recenzja komiksu

W ostatnich recenzjach sporo narzekałem na run doświadczonego scenarzysty Jamesa Tyniona IV, który chociaż ma na koncie wiele naprawdę dobrych i bardzo dobrych dzieł, również tych z „batmanowego” uniwersum, to jednak w regularnej serii przygód Gacka podejrzanie słabował. Z utęsknieniem wyczekiwałem zmiany, a weteran serii Flash Joshua Williamson wydawał się być właściwą osobą na właściwym miejscu. W nasze ręce trafił właśnie Batman tom 6 – Otchłań, będący początkiem i zarazem końcem, sprawdzam więc, czy warto było wyczekiwać tego albumu.

Gotham ledwo ochłonęło po atakach Bane’a, Jokera i Scarecrowa. Magistrat został powstrzymany, a wraz z nim wszystkie dziwaczne postacie tak chętnie wykorzystywane przez poprzedniego scenarzystę. Williamson mógł więc z powodzeniem postawić tutaj na kolejną typową dla Mrocznego Rycerza opowieść, zamiast tego jednak postanowił sięgnąć do jednego z wątków, które polskim czytelnikom są średnio znane, głównie przez spore luki w publikacjach. Kojarzycie Batman Incorporated? I postacie takie jak Człowiek Nietoperzy, El Gaucho, Bat-Man z Chin, Mroczny Ranger czy Hood? No i niespecjalnie mnie to zaskakuje.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/035_Batman_06.jpg

Strona komiksu Batman tom 6 – Otchłań

Drużyna naśladowców działająca niejako „na licencji” Batmana to taki wątek, który w mojej ocenie większości czytelników po prostu powiewa. Nie ma tam charakterów godnych zapamiętania, a i scenarzyści niespecjalnie starają się zmienić ten stan rzeczy. Kiedy więc panowie zostają oskarżeni o morderstwo złola o bardzo kreatywnej ksywce Otchłan, Batman wyrusza im na pomoc, aby rozwiązać kryminalną zagadkę. Williamson dołącza niestety to trendu wymyślania własnych łotrów, co najczęściej dzieje się pobieżnie, bez pomysłu i bez polotu. Nie lepiej więc wykorzystać gigantyczną galerię dotychczasowych, o niebo lepszych czarnych charakterów?

Główna historia w albumie Batman tom 6 – Otchłań ma momenty, bo scenarzysta stara się nas zaskoczyć kilkoma zwrotami akcji. Przez większość czasu miałem jednak wrażenie, że opowieść dzieje się gdzieś w tle, a Batman (znowu!) nie jest tu nawet głównym bohaterem. Moim zdaniem nie jest to recepta na komiksowy sukces, nawet jeśli włączy się elementy śledztwa, mające przypominać nam przecież o „starych dobrych czasach”. Nie pomogło nawet sięgnięcie po Lexa Luthora, który – powiedzmy sobie szczerze – do Gotham pasuje jak pięść do nosa.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/056_Batman_06.jpg

Strona komiksu Batman tom 6 – Otchłań

O ile scenariusz można uznać w najlepszy wypadku za poprawny i znośny, o tyle bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie tutaj warstwa wizualna. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dawno nie widziałem tak dobrze wyglądającego Batmana, jego miasta, a mrok ulic i dachów Gotham dawno nie wydawał mi się taki sugestywny. Tutaj ukłony zgarniają Jorge Molina (Spidergedon, Empireum – X-Men) i weteran serii Mikel Janin. To nie pierwszy raz, kiedy komiks, który średnio się czyta, wygląda obłędnie. Jeśli więc ocena Batman tom 6 – Otchłań wydaje się Wam zawyżona, to jest to wyłącznie zasługa warstwy graficznej – realistycznej, mrocznej, sugestywnej i po prostu pięknej.

Dodam tylko, że poziom ten nie jest utrzymany w całym albumie, bo historia z udziałem Ghost-Makera napisana przez Eda Brissona i narysowana przez Johna Timmsa to najsłabszy element albumu – nudny i kiepsko wyglądający zapychacz, o którym zapominamy w momencie zakończenia lektury. Dużo lepiej wypada follow-up, a zarazem epilog historii o Otchłani, rozrysowany przez Howarda Portera i Jorge Fornesa. Tu Williamson nadaje wreszcie odrobinę głębi jednej ze swoich postaci, niejako nadrabiając swój grzech z podstawowej historii.

https://alejakomiksu.com/gfx/plansze/170_Batman_06.jpg

Strona komiksu Batman tom 6 – Otchłań

Batman tom 6 – Otchłań zamyka wyjątkowo dziwna opowieść o współpracy Batmana z małą dziewczynką pochodzenia japońskiego. Mroczny Rycerz, przebierająca się za Robina siksa z Gotham Academy (kolejny nieobecny na polskim rynku) i demony z japońskiej mitologii? Karl Kerschl (Isola) serwuje nam właśnie taki dziwczany miks. Czyta się to lepiej niż ogląda, ale całość ma raczej posmak Annuala niż regularnej opowieści i kojarzy się raczej z opowieściami w stylu Szkoły przy cmentarzu niż czymś dla dorosłego odbiorcy.

Podsumowując, historie z Batmanem dawno nie były takie miałkie, niedopracowane i nieangażujące, jak w aktualnym runie – aż zaczynam tęsknić za Tomem Kingiem, który będzie pewnie bardziej doceniany po latach i w zestawieniu z twórcami, którzy przyszli po nim. Batman tom 6 – Otchłań nieszczególnie zapada w pamięć pomimo kilku niezłych momentów, a lekturę utrudnia też brak znajomości przeplatających się fabularnie, a niewydanych jeszcze w Polsce tomów takich jak Wojna cieni. Żeby było zabawnie, pomimo zmiany scenarzysty jest to… ostatni tom serii. Gacek jak nigdy wcześniej potrzebuje nowej krwi i odświeżenia. A może wręcz przeciwnie – solidnego powrotu do przyziemnych korzeni. Bez udziwnień, franczyzobiorców i zlewających się w jedną masę nieciekawych postaci.


https://alejakomiksu.com/gfx/okladki/BatmanUD06.jpg

Okładka komiksu Batman tom 6 – Otchłań

Tytuł oryginalny: Batman Vol. 6: Abyss
Scenariusz: Joshua Williamson, Ed Brisson, Karl Kerschl
Rysunki: Jorge Molina, Mikel Janin, Howard Porter, Jorge Fornes, John Timms, Karl Kerschl
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 204
Ocena: 60/100

Zastępca redaktora naczelnego

PR-owiec, recenzent, geek. Kocha kino, seriale, książki, komiksy i gry. Kumpel Grahama Mastertona. W MR odpowiedzialny za dział komiksów, książek i gier planszowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?