Avengers tom 5: Wyścig upiornych jeźdźców – recenzja komiksu

Przez skład Avengers, obok wielkich nazwisk, przewinęło się też sporo dziwnych typów. Jednym z najświeższych wyróżniających się indywiduów jest Ghost Rider/Robbie Reyes. Najnowsze wcielenie Ducha Zemsty nie do końca wpisuje się w stereotyp narzucony przez poprzedników i często użala się nad swym losem. A to, że braciszek zagrożony. A to znowu, że demoniczne moce mu przeszkadzają, a on chce być normalnym chłopakiem i tak dalej. Wydawać by się mogło, że po rekrutacji do Mścicieli nieco się to uspokoiło, aż do piątego tomu Avengers, gdzie Reyes spotka na swej drodze Blaze’a. I niestety nie w roli mentora.

Strona komiksu Avengers tom 5: Wyścig upiornych jeźdźców

Po raz kolejny Hell Charger zaczyna mieć własne zdanie. Kłopoty z ognistym muscle carem sprowadzają chłopaka do piekła, gdzie czeka na niego wspomniany Johnny Blaze, pełniący obecnie funkcję szefa krainy potępionych. Nie jest chyba fanem tej funkcji i wplątuje swego młodszego kolegę od płonącej czachy w wyścig o panowanie na piekielnym tronie. Tymczasem Avengers mierzą się z Kosmicznym Ghost Riderem, bodaj najbardziej szaloną i potężną wersją Ducha Zemsty, a gdzieś bocznym drzwiami Aaron wprowadza wątek prehistoryczny z Tonym Starkiem w centrum.

Ghost Rider/Reyes to dziecię małej rewolucji Marvel NOW! 2.0 i bodaj jeden z nielicznych, którzy przetrwali w godnym stylu do dziś. Poza stereotypowym zachowaniem millenialsa, jest to bohater ciekawy, nie tylko ze względu na świeżą stylówkę i samochód, ale charakter, gdzie właśnie te gwałtowne emocje i porywczość żółtodzioba stanowią punkt wyjściowy do dalszej kariery. Reyes przekonuje mnie bardziej niż Kamala Khan, Moon Girl czy Amadeus Cho w wersji hulkowej. Chłopak jest też przedstawicielem mniejszości latynoskiej i choć autorzy nie skupiają się na niej zanadto, to być może będzie on godnym przedstawicielem tej społeczności wśród herosów Marvela za jakiś czas. I oby nie skończył jak postaci z trzeciego planu pokroju Czarnej Tarantuli i Białej Tygrysicy…

Strona komiksu Avengers tom 5: Wyścig upiornych jeźdźców

Z wiekiem staję się bardziej wymagający wobec komiksów i nawet te, które niegdyś uważałem za objawienie, wydają się dziś ledwie akceptowalne. Avengers według Jasona Aarona jakoś przechodzą przez zaporę mego stetryczenia i jako komiks z superbohaterami spełniają wymagania. Nie jest to wiekopomny rozdział w historii grupy, ale niektóre rozwiązania są świetne, a elementy takie jak dialogi czy humor dostarczają należytą porcję rozrywkowych kalorii. Avengers tom 5: Wyścig upiornych jeźdźców to jednak spadek formy, jakże adekwatnie do tytułu odjeżdżający od najciekawszych wątków rozpoczętych przez Aarona. I może przełknąłbym to jakoś, gdyby nie pewien powrót.

Ghost Rider czy może raczej Ghost Riderzy mają dość skromną reprezentację na naszym rynku. Reyes otrzymał dwa tomy od Hachette i to dość sporo, zważywszy na krótki staż najmłodszego z Duchów Zemsty. Co innego jednak taki Johnny Blaze. Będący weteranem Marvela antybohater miał kilka niezłych epizodów, ale jakoś nigdy nie przebił się do głównego nurtu jak równie niestroniący od przemocy Punisher czy Wolverine. Tym bardziej jego sporadyczne występy powinny być ciekawe. Tu tak się niestety nie dzieje i Blaze pełni rolę szwarccharakteru, do tego nie do końca przekonującego. Po wydarzeniach z Las Vegas z udziałem Strange’a, przywrócenie Mephisto na piekielny tron bez specjalnie przygotowanego pod to gruntu byłoby znacznie gorsze, ale jeśli Aaron chciał nam dać złą wersję klasycznego Ghost Ridera, mógł poświęcić na to nieco więcej czasu i energii.

Strona komiksu Avengers tom 5: Wyścig upiornych jeźdźców

Stefano Caselli nie wyciska z Ghost Riderów tego, co najlepsze, ale też ich nie ugrzecznia. Motyw z Mjolnirem i czerepem Kosmicznego Ghost Ridera, czy sama sekwencja ich walki jest interesująca, ale gdy historia się kończy, nie pozostaje w głowie. No, może poza jaskinią i niewiadomymi losami Iron Mana. W Avengers tom 5: Wyścig upiornych jeźdźców znajdziemy też debiut Reyesa w roli Ghost Ridera, gdzie rysunkami zajął się Tradd Moore. I na tym przykładzie widać różnicę między dobrym, ale mało oryginalnym artystą, a kimś, kogo kadry mają niepowtarzalny charakter i serce.

Mimo piekielnego klimatu panującego w tym tomie, zaczynam odczuwać lekkie wypalenie serią, paradoksalnie oparte na ciągłej akcji, nieustannych żarcikach i skali wydarzeń, sięgającej poza miejsca i czasy. To co prawda nadal lepsze niż próby uwznioślenia czegoś, co jest jedynie prostą superbohaterszczyzną, ale przedstawiona historia była niepotrzebna, bardziej nadająca się do solowej serii z Robbiem Reyesem niż regularnej historii z Avengers. Nie oczekuję, że każda opowieść Aarona z Mścicielami będzie epokowa, ale autor sam zaczął kilka wątków, które powoli zaczynają pokrywać się kurzem. Zdecydowanie sprawniej radził sobie w gromowładnych klimatach, ale nie traćmy nadziei na wzlot, bo przed nami jeszcze sporo przygód pióra tego twórcy.


Okładka komiksu Avengers tom 5: Wyścig upiornych jeźdźców

Tytuł oryginalny: Avengers vol.5: Challange of Ghost Riders
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Stefano Caselli
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 112
Ocena: 65/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?