Avengers tom 4: Wojna światów – recenzja komiksu

Czymże byłyby eventy bez tie-inów? I tak obok Wojny światów, gdzie główne role i tak przypadły członkom Avengers, dostaliśmy osobny tom poświęcony ich działaniom, pokazujący jeszcze więcej, niekoniecznie ze starcia z siłami Malekitha. Scenarzysta nie przerywa budowania swojej koncepcji zespołu i tego, co wokół niego. Avengers tom 4: Wojna światów to chwila oddechu i rozsądne rozwijanie zarówno tych personalnych wątków, jak i takich, które mogą stać się zarzewiem nowych przygód.

Strona komiksu Avengers tom 4: Wojna światów

Jason Aaron w swoich Avengers na scenie zostawił sporo miejsca dla innych grup, a w tym tomie sporą rolę dostaje Amerykański Szwadron Sztandarowy. Czyli nie przedłużając – Liga Sprawiedliwości w Marvelu. I pewnie wierni fani świata DC teraz skazaliby mnie na tortury, ale zespół ten ma się lepiej niż obecna na polskim rynku seria czy aktualne wydarzenia za oceanem z jej udziałem, czy może raczej zbieraniny, która ich, mam nadzieję, tymczasowo zastępuje. Za formacją stoi agent Coulson, a za nim ktoś, kto ostatnimi czasy wypatrywany jest jako zakulisowy arcyłotr MCU. Cały zamysł istnienia grupy jest obiecujący, nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że stanowi prztyczka w nos konkurencji. Ale giganci nieraz dawali sobie po głowach, licząc przy tym na wygenerowane zyski…

Skład Avengers od początku był interesujący, zwłaszcza jeśli chodzi o tę damską stronę. Koncepcja She-Hulk, według której jest ona bliższa fizjonomią swemu kuzynowi początkowo mnie zaskoczyła i zakładałem, że z biegiem czasu odejdzie w niebyt. Tymczasem Aaron nadal ją rozwija i otrzymujemy nawet wewnętrzną batalię na miarę historii Petera Davida z Bannerem/Hulkiem/Szarym Hulkiem. W to wszystko scenarzysta wplata zabawne i nieco dziwaczne wątki flirciarskie, co nawiązuje do dawnej stylistyki zielonoskórej heroiny, tutaj nabierając nieco innego wymiaru. Dzięki temu She-Hulk z drugoplanowej superbohaterki zaczyna przyćmiewać Carol Danvers i choć Wojnę światów zdominowali nordyccy osobnicy z magicznymi młotami, tak na łamach tego albumu odstępują jej pola.

Strona komiksu Avengers tom 4: Wojna światów

Avengers tom 4: Wojna światów to nadal sensacyjny komiks superbohaterski, ale zaczynają się pojawiać zgrabnie uszyte intrygi. I cieszy mnie to, że nawet w tomie poświęconym konkretnemu wydarzeniu znalazła się chwila na budowanie kolejnych pokładów fabularnych. Nie wspominając o tym, że nie zapomniano o rozwijaniu na nowo więzi między bohaterami, które jednocześnie po wszystkich rumorach w ich życiorysach nie były tak świeże i nostalgiczne. W cień nie odeszli także prehistoryczni Avengers, którzy jeszcze zapewne nieraz o sobie przypomną.

Strona komiksu Avengers tom 4: Wojna światów

Avengers według Jasona Aarona pozostaje serią daleką od wielkich ambicji, ale jak na mainstreamową rozrywkę potrafi bawić dużo lepiej niż konkurencja i zbudowana jest na konkretnych założeniach. Przekonuje mnie to w zupełności i powoli zaczynam nabierać przekonania, że najświeższe albumy Domu Pomysłów wygrywają z konkurencją. Po lekturze czwartego tomu pojawia się kilka ścieżek mogących łatwo się wymknąć i zostać zapomniane i mam nadzieję, że każdy z bohaterów, czy to na łamach tej serii czy swej własnej, dostanie należne ich rozwinięcie.


Okładka komiksu Avengers tom 4: Wojna światów

Tytuł oryginalny: Avengers by Jason Aaron vol.4: War of the Realms
Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Ed McGuinness
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 108
Ocena: 70/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?