Maria rości sobie prawo do tronu, co nie w smak jest jej siostrze Elżbiecie. Nie tylko jednak jej, ale i przede wszystkim protestanckiemu społeczeństwu, kandydatka to bowiem katoliczka, w dodatku z przeszłością z lądowej części Europy. Obie poznajemy w momencie, gdy ta młodsza obejmuje tron Szkocji. Starsza potomka nie ma, a więzy krwi są nieubłagane. Trzeba jakoś temu zaradzić.
Maria, królowa Szkotów to jednak ten rodzaj filmu historycznego, który w żadnym momencie nie nudzi. Dzieje się tak za sprawą faktu, że film wie dokładnie, co chce opowiedzieć, na czym się skupić. Zagłębienie się w relacje dwóch sióstr jest właściwie wszystkim, co opowieść ma nam do zaoferowania, dlatego, mimo iż tak mało czasu zostaje poświęcone ich bezpośredniej konfrontacji, to wątek ten wyciśnięto jak cytrynę. Jak się więc należy spodziewać, puściła ona dużo kwasu.
Film upadłby na samym początku, gdyby nie dobór obsady. To jednak na całe szczęście udało się twórcom najlepiej. Margot Robbie i Saoirse Ronan są w swoich rolach znakomite i udaje im się świetnie wzniecać pożaru mimo braku kontaktu i żadnych możliwości do jego nawiązania. Jednej z największych holywoodzkich piękności znowu pod toną charakteryzacji zabiera się atut nieprzeciętnej urody, a ona pokazuje, że żaden to dla niej problem. W pewnym momencie ze względu na chorobę Elżbieta wygląda wręcz odpychająco, co nie zabrania jej w dalszym ciągu przyciągać. A Saoirse jest jeszcze lepsza. Jednocześnie chłodno myśląca i ognista, jednocześnie stanowcza i niezdecydowana. Irlandzka aktorka łączy w swojej kreacji paradoksy i znakomicie oddaje dramat postaci, w którą się wciela. Wyraziste, choć zepchnięte na drugi plan są także postacie męskie. Trzeba jednak zauważyć, że film ma dużo niedostatków, które obsada potrafi zakryć.
Te niedostatki w dużej mierze leżą w reżyserii. Stojąca za kamerą Josie Rourke wcześniej reżyserowała raczej spektakle teatralne. To widać, gdy przez dwie godziny trzeba regulować tempo filmu. Od samego początku Maria, królowa Szkotów narzuca je dość sennie, dlatego też nie każdy będzie w stanie docenić, co film ten ma do zaoferowania. W dodatku, tak jak wspominałem wcześniej, faktów historycznych trzyma się dość luźno. Wykłada swoją interpretację informacji historycznych, jakie dostępne są o tych czasach. Mnie osobiście to nie przeszkadza, bo wiem co film ma do powiedzenia, natomiast warto o tym wspomnieć.
Maria, królowa Szkotów to jednak kino historyczne, któremu warto dać szansę. Jeśli chcemy zobaczyć popisy aktorskie na wysokim poziomie, z pieczołowicie oddaną scenografią i iście teatralną otoczką. Jeśli w kinie doceniacie te aspekty, nie powinniście wyjść z seansu zawiedzeni. Nawet jeśli tempo filmu sprawi, że satysfakcja z seansu nie będzie pełna – ciągle jednak powinna to być satysfakcja.