król internetu
król internetu

Król Internetu – recenzja filmu. Andrew Garfield jako gwiazdor w social mediach

YouTube, Instagram, Facebook, Twitter i tak dalej, i tak dalej… większość z nas właśnie na tych platformach spędza swój wolny czas. Nie jest to jednak nic nadzwyczajnego. Social media dają nam ogromną ilość możliwości, dzięki czemu możemy rozwijać się umysłowo, duchowo czy też fizycznie. Możemy służyć jako zwykły konsument contentu albo jako jego twórca. Ta druga opcja stwarza z nas tzw. influencerów, którzy swoimi mniej i bardziej głupimi aktami znacznie wpływają na swoją widownię. Jest to oczywiście opcja, która pozwala na czynienie dobra, przekazywanie wartych uwagi informacji oraz wskazywanie innym właściwej drogi. Trzeba jednak znać swoje limity i ich nie przekraczać. Film Król Internetu doskonale przedstawia nam właśnie takie przekraczanie limitów oraz skutki tego czynu, ale o tym w dalszej części tekstu.

Król Internetu przedstawia nam historię młodej kobiety o imieniu Frankie (Maya Hawke), której zajęciem po pracy, a co najważniejsze pasją, jest kręcenie filmików na swój mały kanał YouTube. Pewnego razu napotyka się na innego wyrzutka społecznego, Linka (Andrew Garfield), który swoim dziwacznym aktem nabija jej tysiące wyświetleń. Od tego momentu dwójka ta łączy siły i prędko wspina się po szczebelkach drabiny sukcesu. Pieniądze i sława potrafią jednak wpłynąć na człowieka w nieodwracalny sposób… W głównej obsadzie znajdują się: Andrew Garfield, Maya Hawke, Nat Wolff, Jason Schwartzman oraz Alexa Demie.

Zobacz również: Oczy Tammy Faye – recenzja filmu z oscarową rolą Jessiki Chastain

Mocna krytyka, przykryta warstwą ciekawej fabuły.

Król Internetu jest oczywiście historią o tym jak internet i social media negatywnie potrafią wpłynąć na człowieka oraz jak ten człowiek potrafi wpłynąć na swoich „followersów”, ale jednocześnie jest także małosubtelną krytyką współczesnego świata i społeczności. Od kilkunastu lat żyjemy, patrząc przez nasze ekrany smartfonów, czy komputerów. Naszymi idolami stali się zwykli ludzie, którzy dzięki szczęściu, a nawet głupocie stali się sławni. Tutaj taka przemiana jest przedstawiona niemal doskonale. Powoli widzimy jak nasz główny bohater, znakomicie zagrany przez Garfielda, przemienia się z niechcącego wchodzić w świat internetu przyjaznego człowieka, w zimnego i samolubnego palanta, który z minuty na minutę coraz to bardziej odstrasza swoich bliskich. Najciekawsze jest jednak to, że w jego okrutnych słowach (tym bardziej tych w ostatniej scenie filmu) jest masa prawdy o tym, jak bezlitosna jest internetowa widownia. Produkcja ta chce nam wstrzyknąć w żyły bardzo pouczającą wiadomość i dać nam coś na podobieństwo ostrzeżenia.

Król Internetu - recenzja filmu.

Król Internetu, Dynasty Pictures

Nie samym przesłaniem człowiek żyje.

Film przekazał nam bardzo mądrą wiadomość, ale samo to, nie tworzy dobrej produkcji. Całe szczęście, Gia Coppola, była tego świadoma i ukazał nam naprawdę ładnie nakręcony i zmontowany film. Muszę pochwalić twórców za zdjęcia, gdyż przez całe 1,5 godziny patrzyło się na tę produkcję z zachwytem i miała ona taki oscarowy vibe. Niestety Król Internetu nie został nominowany w żadnej kategorii, ale myślę, że nadal jest to produkcja warta do nadrobienia. Co najważniejsze też, film ten ma bardzo nietypowy, ale zaskakująco ciekawy sposób montażu. Wiele scen jest zrobionych w bardzo pokręcony, niemal psychodeliczny sposób. Dla przykładu podam scenę, w której główna bohaterka wymiotuje, ale zamiast resztek śniadania, z jej ust wypadają emotikony. Wszystko to ma oczywiście głębsze znaczenie, ale sam aspekt wizualny jest czymś naprawdę ciekawym.

Zobacz również: QUIZ: Rozpoznaj kultowe filmy o miłości!

Król Internetu - recenzja filmu.

Król Internetu, Dynasty Pictures

Czegoś tutaj zabrakło…

Dzieło Gii Coppoli, moim zdaniem jest naprawdę udaną krytyką współczesnego świata, w której nie brakuje świetnego aktorstwa (tym bardziej ze strony Andrew Garfielda), czy też przepięknych zdjęć. Dodatkowo sama fabuła jest całkiem interesująca, a postacie – mimo tego, że trochę przerysowane – nadal zostały świetnie napisane. Zabrakło mi tutaj jednak dodatkowych 30 minut, które bardziej wwierciły się w przeszłość Linka oraz jego przemianę w gwiazdora. Poznaliśmy kilka interesujących faktów na temat tego co robił przed poznaniem Frankie, ale było tego zdecydowanie za mało. Przemiana bohatera za to nastąpiła trochę zbyt gwałtownie, co dla wielu pewnie będzie zgodne z charakterem tej postaci, ale dla mnie było takim pustym zaskoczeniem. Brakowało większego „build-upu”; dłuższego pasa startowego dla głównego bohatera.

Mimo tego świetnie spędziłem czas przy tej produkcji i myślę, że zasługuje ona na dużo większe zainteresowanie. Naprawdę warto wybrać się do kina, a jeżeli nie starczy wam czasu w tym zabieganym okresie, to przy okazji, może gdy film trafi na Netflixa czy HBO Max, warto będzie przekonać się co przygotowała dla nas Gia Coppola. Sama gra aktorska Garfielda zasługuje na zainteresowanie się Królem Internetu.


Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Mainstream

Redaktor współprowadzący działu Newsy

Wieloletni pasjonat filmów, zapalony gracz konsolowy, wielki fan komiksów i miłośnik seriali.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kecaj1603 pisze:

Andrew ostatnio w formie. Powrót do Spider Mana i gigantyczny hype na kolejne wystepy jako Parker. Tick Tick Boom, a teraz to. Ma facet niezły „run” ostatnio

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?