Jesteśmy już dwa tygodnie po premierze najnowszej części „Igrzysk śmierci”, jednakże film zdaje się wcale nie odczuwać skutków upływu czasu. Świetnie radzi sobie zarówno na polskim, jak i światowym rynku box-office’u, zgarniając bajońskie sumy oraz pozytywne recenzje. Zapewne większość z Was była już w kinie i widziała „Kosogłosa. Część 2”, w którym Katniss walczy z reżimem Snowa i stara się przywrócić pokój w Panem. W przeciwieństwie do „Kosogłosa. Części 1”, mamy teraz dwa razy więcej akcji, wybuchów i właściwie wszystkiego. W końcu to ostatnia część. Jak odejść to z hukiem.
Seria „Igrzysk śmierci”, oprócz ciekawej historii, dobrego aktorstwa i wyśmienitego wykończenia w postaci efektów i zdjęć, posiadała jeszcze ciekawą i wyróżniającą się muzykę Jamesa Newtona Howarda. Niestety, od czasów „W pierścieniu ognia” kompozytor osiadł nieco na laurach, przez co muzyka do kolejnych filmów z serii okazała się być znacznie gorsza. W czym tkwi problem?
Na to pytanie będzie bardzo ciężko odpowiedzieć, ponieważ soundtrack „Kosogłosa. Części 2” charakteryzuje zarówno bierność jak i niewielki powiew świeżości. Podobnie do wcześniejszej części kompozytor poszedł w dużej mierze na łatwiznę i zaprezentował nam znane z wcześniejszych filmów brzmienia, które się notorycznie powielają. Chociażby w utworach „Send Me To District 2”, „Snow’s Execution” lub „Your Favorite Color Is Green” z motywem znanym z „The Hanging Tree”. To były tylko przykłady, a takich utworów jest niestety znacznie więcej. Howard, w przypadku tej produkcji, totalnie odpuścił sobie muzykę – dając nam to, co już było.
Na szczęście, kompozytor wykazał się gdzieniegdzie pomysłowością i kreatywnością, dzięki czemu nie wszystkie utwory są nudne i nieciekawe. Albowiem na soundtracku znajdziemy zarówno wypełnione mocnymi brzmieniami utwory, jak i te bardzo stonowane i spokojne. Szkoda, że większość z nich jest wykonana na jedno kopyto przez co odsłuchując całą ścieżkę możemy się nieźle wynudzić. Koniec końców soundtrack do „Kosogłosa. Części 2” to niewarta zachodu przygoda, która w połowie drogi sprawi, że zapragniemy o niej zapomnieć. Już w połączeniu z obrazem muzyka prezentuje się nieciekawie, a „na sucho” jest po prostu stratą czasu. Niemniej jednak wyróżniłem kilka utworów ze ścieżki, które chociaż połowicznie zasługują na uwagę.
Lista utworów: 1. Prim Visits Peeta 1:25 |