Jessica Jones: Alias to jedna z serii, która do tej pory pozostawała na polskim rynku wielkim nieobecnym. To właśnie jej wydania polscy czytelnicy komiksów domagali się najczęściej. Ich modły zostały wysłuchane za sprawą wydawnictwa Mucha Comics, które właśnie opublikowało pierwszy zbiorczy (9 zeszytów) tom historii autorstwa Briana Michaela Bendisa, scenarzysty, którego nie trzeba nikomu przedstawiać oraz Michaela Gaydosa, amerykańskiego rysownika serii Powerless i Daredevil Redemption.
O świetnie przyjętym podczas debiutu w 2001 roku Alias niedawno znów zrobiło się głośno, za sprawą świetnego serialu Jessica Jones, wyprodukowanego dla Netflixa. Drugi sezon tej produkcji zobaczymy już w przyszłym roku, a komiksem, będącym materiałem źródłowym, możemy cieszyć się już dziś. I jest to świetna nowina, ponieważ dzieło Bendisa i Gaydosa to jedna z najlepszych rzeczy, jakie miałem okazję ostatnio przeczytać.
Od razu powiem: to nie jest typowy komiks superbohaterski, co w tym przypadku jest ogromną zaletą. Jessica Jones ma wprawdzie supermoce, kiedyś nawet aktywnie działała w drużynie Avengers, ale obecnie ma to już dawno za sobą. Dorabia sobie jako prywatny detektyw, tropiąc niewiernych mężów czy zaginione żony. Jednak nawet najbardziej prozaiczna sprawa może stać się niezwykła, kiedy nagle przez przypadek odkryje się tajną tożsamość najważniejszego superbohatera Ameryki.
Jessica to osoba wyjątkowo specyficzna. Oprócz tego, że w każdej chwili może skorzystać ze swoich mocy, aby obić jakiegoś oprycha, nie stroni też od seksu, alkoholu i wulgarnego języka. Ot, typowa singielka w wielkim świecie. Na dodatek potrafi się odgryźć i jest wyjątkowo cyniczna i sarkastyczna, co sprawia, że po prostu nie sposób jej nie lubić.
Alias to wspaniały produkt popkulturowy. Nie dość, że sam stanowi ciekawy mix gatunków, to jeszcze pełno w nim nawiązań do innych dzieł, błyskotliwych dialogów i świetnego, niewymuszonego humoru słownego i sytuacyjnego. To odskocznia, jakiej oczekiwałem od świata Marvela po dziesiątkach bliźniaczych tytułów, skupionych wokół prania się z „tymi złymi” po facjatach.
Przygody Jessici Jones wyróżniają się specyficzną oprawą. Na początku surowe, niedokładne rysunku Gaydosa nieco mi przeszkadzały, ale z czasem ich brzydota zaczęła mi się podobać, zwłaszcza że idealnie pasuje do losów bohaterki. To nie pierwszy przypadek, kiedy rysownik potrafił przekonać mnie do siebie pomimo wstępnego zniechęcenia – ostatnio miałem tak z pracami R.M. Guéry w Skalpie. Rzadko tak się zdarza, więc to naprawdę istotny dowód kunsztu artystów.
Nie wiem, jak jeszcze mógłbym zachęcić Was do sięgnięcia po ten komiks. Powiem tylko, że Alias jest najlepszym dowodem na to, że komiks ze świata superherosów nie musi być płytki i infantylny, może za to prezentować dojrzałą, przeznaczoną dla dorosłego odbiorcy historię. Scenariusz Bendisa zaczyna się od wulgaryzmu (a zapewniam, że na jednym się nie skończy), co sprawiło, że w Marvelu powstał imprint MAX, skierowany do starszych czytelników. Dzięki temu mogliśmy dostać mocne, ostre, słodko-gorzkie historie, które przecież tak lubimy, prawda?
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Michael Gaydos
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Mucha Comics 2016
Liczba stron: 216
Ocena: 90/100