Po pierwsze movies in concert są wyświetlane zazwyczaj w oryginalnej wersji językowej z napisami. Niejednokrotnie dla niektórych widzów stanowi to jedno z pierwszych spotkań z dialogami wypowiadanymi przez aktorów w języku filmu, a nie zdubbingowanych czy zagłuszonych lektorem. To szansa na wsłuchanie się w słowa, które w zamyśle scenarzystów powinny trafić do uszu odbiorców oraz możliwość na głębsze doświadczenie aktorstwa. Niby błaha rzecz, a jednak w niektórych krajach dość istotna (we Włoszech na przykład, dubbinguje się absolutnie wszystko). Po drugie, muzyka grana na żywo wybrzmiewa w trakcie filmu dużo głośniej i wyraźniej niż przy kopii odtworzonej z DVD, Blu-ray czy nawet w kinie. Zatem choćbyśmy znali każdą nutkę danego score’u na pamięć, coś z pewnością nas zaskoczy – a to harfa, o której nie mieliśmy pojęcia, że występuje w składzie, a to gitara elektryczna, którą przez lata braliśmy za kolejny instrument smyczkowy. Wreszcie przeżywanie ukochanego filmu wspólnie z ludźmi, którzy czują to niego tę samą miłość, śmieją się głośno z tych samych, dobrze znanych żartów, od czasu do czasu ronią łzy i pocierają ramiona pokryte gęsią skórką – oto doznanie, którego nie sposób zapomnieć.
Zawsze znajdzie się jednakże jakieś „ale”. Tego typu koncerty przyciągają całe rodziny, czyli również małe dzieci, ludzi totalnie zielonych w temacie oraz średnio wychowanych. Organizatorzy serwują popcorn i nachos, uważając, że taki event niczym nie różni się od niedzielnego wypadu do kina. Nic bardziej mylnego. To wciąż przede wszystkim koncert muzyki filmowej. Narzekania „a kiedy się skończy?”, głośne chrupanie i masowe opuszczanie sali na samym początku napisów końcowych, kiedy orkiestra daje z siebie wszystko i wreszcie powinna dostać sto procent uwagi, drażni i świadczy o braku szacunku dla prawdziwych gwiazd wieczoru, czyli ludzi na scenie. Owszem, w trakcie seansu zapomina się momentami, że muzycy z krwi i kości wykonują dla nas ścieżkę dźwiękową na żywo, ponieważ obraz pochłania i oczy i myśli. Ale to wydaje się być naturalne i usprawiedliwione. Brak kultury osobistej wręcz przeciwnie.
W Polsce rzeczone eventy organizowane są w większych miastach kilka razy w roku. Pionierem i przodownikiem w temacie jest zaś krakowski Festiwal Muzyki Filmowej, którego 11. edycja zakończyła się dwa dni temu. Okazji jest więc sporo, dlatego nie wahajcie się, warto!
Ilustracja wprowadzenia: Katarzyna Wójcik