Powrót do przeszłości – Recenzja „Festen”

Duńsko – Szwedzki „Festen” to pierwszy film zrealizowany w zgodzie z manifestem Dogmy’95. Ów manifest dotyczył przede wszystkim rezygnacji z efektów specjalnych i zwrotu w stronę hiperrealizmu. Był to policzek dla Hollywood: filozofia kręcenia filmu nie tylko bez sztuczek z oświetleniem i sposobem kamerowania, ale nawet rezygnacja ze scenografii i rekwizytów. Mottem tej deklaracji jest „”Kino to człowiek wobec samego siebie, a nie tylko aktor przed kamerą”. „Festen” to jeden z niewielu filmów tego nurtu, który zyskał szerszą sławę. Dogma 95 to jego wizytówka i brzemię.http://5kilokultury.pl/wp-content/uploads/2013/07/festen2.jpg

Historia opowiada o 60 urodzinach bogacza Helge, który sprosił okoliczną elitę oraz swoją rodzinę by celebrować to wydarzenie. Ceremonia ma odbyć się w wiejskiej posiadłości, na którą cieniem rzuca się śmierć jednej z córek gospodarza. I choć poza rodzeństwem zmarłej nikt specjalnie nie przejmuje się tą tragedią szybko dochodzi do skandalu. Wydaje mi się, że zdradzenie tego elementu fabuły byłoby ze szkodą dla czytelników (mimo, iż to prawie początek filmu) dlatego opis historii urywam w tym momencie. Następuje tutaj bowiem robiąca wrażenie scena, która zaskakuje a może nawet i szokuje widza. Dość ironicznie na bohaterach opowieści nie robi ona żadnego wrażenia. I właśnie dlatego jest taka mocna.

http://kinopodbaranami.pl/images_lib/doc_661_1.jpg

Sposób nakręcenia filmu jest dość intrygujący. Dla przykładu wszystkie sceny kręcone są z ręki i momentami daje to ciekawy efekt, czasem jednak nie wygląda to zbyt dobrze. Muzyka pojawia się jedynie wtedy, kiedy gra ją jakiś bohater, całość jest nagrana na specjalnej taśmie dzięki czemu kolorystyka plenerów jest dość oryginalna. To wszystko ma pozwolić skupić się na historii, niestety techniczną realizację filmu czasem po prostu źle się ogląda. Sama historia ukazana na przyjęciu to ekspozycja członków rodziny, a także społecznej grupy bogaczy. Jest to socjologiczne studium mechanizmów elitarnej społeczności. „Festen” pokazuje skomplikowane i brudne relacje międzyludzkie elit, którym daleko do ideału. Film pokazuje siłę etykiety i poprawności politycznej, zohydza te zjawiska i eksponuje momentami aż do przesady. Zrealizowanie filmu w sposób hiperrealistyczny ciekawie kontrastuje z zachowaniem gości, które wydaje się być niezwykle irracjonalne. Rozwiązanie historii tak jak i cały film jest dość osobliwe. Można powiedzieć, że następuje w nim katharsis na miarę stylistyki filmu. Filmu, który momentami trudno oglądać i niełatwo ocenić.

Zaletą „Festen” na pewno jest to, że nie ma tu mowy o wtórności. Historia jest oryginalna i często zaskakuje, a aktorzy bardzo dobrze wcielili się w interesujące  postacie o złożonej psychice. Filozofia, zgodnie z którą nakręcono film miała pozwolić skupić się na historii, czasem jednak przeszkadza w odbiorze. Nie ma tutaj też zbyt wiele akcji, choć tempo jest dość dobre. Momentami to co dzieje się na ekranie wydaje się być zbyt abstrakcyjne i surrealistyczne dlatego koniec końców zostałem z ambiwalentnymi odczuciami. Niemniej jednak na pewno jest to na tyle oryginalne kino, że warto poświęcić na nie te półtora godziny.

 

Redaktor

Twórca cyklu "Powrót do przeszłości". Wielki miłośnik spaghetti westernów, kina szpiegowskiego i fantasy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?