Na łamach Amazing Spider-Man tom 3 – Spiderversum po raz pierwszy w historii dochodzi do spotkania wszystkich tych postaci na taką skalę. Powód jest niebagatelny – oto rodzina tzw. Dziedziczących, do której należy między innymi potężny Morlun, jeden z najgroźniejszych przeciwników Spider-Mana, wzięła sobie na cel wszystkie pajęcze istoty wszystkich światów i wymiarów, a w szczególności najmłodszego potomka Pająków, a także „oblubienicę” i „innego”. Kim są wybrańcy, będziecie musieli sprawdzić sami, ale wiedzcie, że kolejne pająki padają… jak muchy. Pozostali przy życiu przegrupowują się i mobilizują, by wspólnie stawić czoła potężnym wrogom.
Na uwagę z pewnością zasługują sami Dziedziczący – wampiryczne stwory, żywiące się energią tzw. totemów. Aby rosnąć w siłę, muszą wysysać życiową energię kolejnych Pajęczaków. Każdy, kto pamięta pierwszą konfrontację Petera Parkera z Morlunem, może wyobrazić sobie, jaką krzywdę wyrządzi naszym bohaterom kilka takich istot naraz. Ten „nasz” Spider-Man stanie na czele drużyny, jako posiadający największe doświadczenie w walce z jednym z Dziedziczących. To oczywiście nie spodoba się wszystkim członkom nowo uformowanej, partyzanckiej drużyny, a tarcia pomiędzy Superior Spider-Manem a pozostałymi będą bardzo widoczne.
Niestety, w tej z pozoru wybuchowej mieszance znalazło się miejsce na dość dużą łyżkę dziegciu. Spiderversum to tylko z pozoru wielki event, który może wstrząsnąć światem, a nawet światami Spider-Mana w podstawach. W praktyce to zwykła nawalanka z dużą liczbą postaci, przypominająca nieco niesławne Maximum Carnage, tylko w gorszym wydaniu – wszak to co uchodziło płazem w latach 90-tych, dziś jest bezlitośnie piętnowane. I tak oto w Spiderversum mamy kilka niezwykle wygodnych dla fabuły, chociaż nielogicznych zwrotów akcji, mamy koszmarki pokroju japońskich robotów na modłę Generała Daimosa, czy wreszcie naprawdę kiepskie dialogi, rzadko prowadzące dokądkolwiek.
Na karty komiksu szybko wkrada się chaos, a nagromadzenie pajęczych bohaterów zamiast bawić, zaczyna męczyć. Nawet Dziedziczący z czasem okazują się zagrożeniem nieco na wyrost, udowadniając że starcie Petera z samym Morlunem jeszcze za czasów Straczynskiego było po prostu bardziej przerażające i wciągające. Spiderversum to więc raczej wydmuszka, którą wprawdzie warto przeczytać, ale wyłącznie jeśli szuka się akcji, na dodatek niezbyt wyszukanej.
Dan Slott, którego lubię, tym razem zmarnował spory potencjał pomysłu, traktując sprawę nieco skrótowo i po łebkach. Nie zmienią tego dobre rysunki Giuseppe Camuncoliego i Oliviera Coipela, nie zmieni też tie-in w serii Spider-Man 2099, który zresztą wypada ciekawiej, niż sam główny wątek. Najwięksi fani Pająków i tak sięgną po Spiderversum, bo niecodzienne, nieraz karykaturalne inkarnacje Spider-Mana to wciąż w Polsce rzadkie zjawisko, ale nie nastawiajcie się na spektakularny komiks, którym ten tytuł miał szansę się stać.
Tytuł oryginalny: The Amazing Spider-Man vol 3: Spider-Verse
Scenariusz: Dan Slott
Rysunki: Olivier Coipel, Giuseppe Camuncoli
Tłumaczenie: Piotr Cholewa
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 168
Ocena: 65/100