Kolejny filmowy rok już za nami. Pięknem kina jest to, że na każdą beznadziejną produkcję, zwykle przypada podobna ilość tych dobrych. Swoisty balans pomiędzy kinem komercyjnym, a artystycznym sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. A jak było w roku 2017? Poniżej prezentujemy zbiór opinii i przemyśleń redakcji Movies Room na temat ubiegłorocznych produkcji kinowych.
Tomasz Rewers – Redaktor naczelny
Najlepsze filmy roku:
– Blade Runner 2049
– Logan: Wolverine
– Dunkierka
Największe rozczarowania:
– Assassin’s Creed
– Moonlight
– Liga Sprawiedliwości
Pozytywne wyróżnienia: Lego Batman FILM, John Wick 2, TO, Atomic Blonde, Baby Driver, Sztuka Kochania, Thor: Ragnarok, Wojna o Planetę Małp, Wonder Woman, Spider-Man: Homecoming, Coco, Król Artur: Legenda Miecza, mother!
Rok 2017 minął w świecie kina pod znakiem sequeli, rebootów i remake’ów. Z większością z nich fani popularnych tytułów wiązali wielkie nadzieje, które o dziwo w większości zostały spełnione. Pomimo wielu nieudanych, a wręcz niepotrzebnych produkcji jak Power Rangers, Assassin’s Creed, Obcy: Przymierze czy nowe Transformersy doczekaliśmy się tak rewelacyjnych filmów jak Blade Runner 2049, TO, Wojna o Planetę Małp, Baby Driver i Logan: Wolverine. John Wick zrobił jeszcze większą jatkę, Kong pokazał kto jest prawdziwym królem potworów, a Batman z klocków Lego pobił całe filmowe uniwersum DC. Marvel jak to Marvel nie zawiódł fanów po raz kolejny, a Chris Nolan przedstawił nam jedno z największych dzieł swojego życia – Dunkierkę. Film będący jednym z najbardziej realistycznych widowisk wojennych w historii! W polskich kinach największą popularnością cieszyły się filmy Patryka Vegi. Popularność nie jest jednak miarą wysokiej jakości, którą przedstawiły tak rewelacyjne produkcje jak: Najlepszy, Pokot, Sztuka Kochania czy koprodukcja polsko-brytyjska Twój Vincent, której mocno kibicuje w drodze po Oscara. Pozostając przy animacjach na wyróżnienie zasługuje również nowy tytuł studia Pixar – Coco, który poruszył mnie bardziej niż nagrodzony Nagrodą Akademii Moonlight. W 2017 roku zauważyć można było wzrost ilości filmów produkcji serwisów streamingowych. Zaprezentowana przez Netflixa w Cannes Okja jest dla mnie jednym z lepszych filmów fabularnych traktujących o tematyce proekologicznej, a debiutujący kilka dni temu Bright Davida Ayera pokazał, że na własnej kanapie będziemy mogli obejrzeć niebawem coraz więcej premier z dużym rozmachem gwarantowanym przez jeszcze większy budżet. Końcówka roku przyniosła nam wielce wyczekiwane Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi, które pomimo mieszanych opinii spełniły swój najważniejszy cel – było i będzie o nich głośno jeszcze przez jakiś czas. Disney zaskoczył nas jednak najbardziej kupując pod koniec roku większość elementów studia 21st Century Fox, przejmując prawa do tak wielkich marek jak X-Men, Avatar, czy Obcy. Na rok 2018 patrzę z dużym optymizmem, życząc klasycznie wszystkim kinomanom by był on lepszy od poprzedniego!
Szymon Góraj – Redaktor prowadzący działu Publicystyka
Najlepsze filmy roku:
– Logan: Wolverine
– Manchester by the Sea
– Blade Runner 2049
Największe rozczarowania:
– Liga Sprawiedliwości
– Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
– Assassin’s Creed
Pozytywne wyróżnienia: Strażnicy Galaktyki vol. 2, Thor: Ragnarok, Spider-Man: Homecoming, Bodyguard zawodowiec, Baby Driver, Kingsman: Złoty Krąg, Najlepszy, Wonder Woman, Król Artur: Legenda miecza, John Wick 2
Jeżeli chodzi o aspekt filmowy, jestem niezwykle zadowolony z ubiegłego roku. Jako że wielu ciekawych tytułów zobaczyć jeszcze nie zdążyłem, ograniczę się do podrzucenia przedstawicieli różnych gatunków, którzy mnie najbardziej urzekli. Przede wszystkim zobaczyłem zwieńczenie losów tak bliskiego mojemu fanowskiemu sercu Logana, który odszedł z prawdziwą klasą, pozostawiając nam młodą adeptkę w osobie X-23. Manchester by the Sea ujął mnie swoją obyczajową historią tak mocno, jak chyba żaden inny film tego gatunku z ostatnich lat. No i oczywiście w mojej opinii niedoceniony przez widzów Blade Runner 2049 – nie tylko prawdziwy majstersztyk cyberpunku, ale być może najlepszy sequel hitu z dawnych lat w historii. Całe przedstawicielstwo MCU również mnie bardzo usatysfakcjonowało, czego niestety nie mogę powiedzieć o adaptacjach moich ulubionych komiksów. Dobrze, porządna Wonder Woman ze świetną Gal Gadot stanowi pewne światełko w tunelu, ale i ono blaknie w zestawieniu z Ligą Sprawiedliwości, kolejną już próbą nadania temu pokracznemu uniwersum spójnej formy, które kończy się miernym widowiskiem, gdzie nawet efekty specjalne kuleją. Aż ciężko uwierzyć, że film kosztował 300 milionów dolarów. Tradycyjnie skopano również “egranizację” – tym razem Assassin’s Creed, gdzie nawet Jeremy Irons i Michael Fassbender polegli. No i na koniec prawdziwy cios w moje serce – Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi, odczuwany przeze mnie jako szturm Disneya na wspaniałą sagę. Może zalatuje tutaj egzaltacją, ale dla mnie to już jest po prostu machina do robienia pieniędzy, która bez litości odcina się od dotychczasowego dorobku – film po filmie. Przy Epizodzie IX będę bał się wejść do sali kinowej.
Bartosz Tomaszewski – Redaktor prowadzący działu Recenzje
Najlepsze filmy roku:
– Logan: Wolverine
– Coco
– TO
Największe rozczarowania:
– Transformers: Ostatni Rycerz
– Assassin’s Creed
– Obcy: Przymierze
Pozytywne wyróżnienia: John Wick 2, Kingsman: Złoty Krąg, Thor: Ragnarok, Wojna o Planetę Małp, Dunkierka, Blade Runner 2049, Wonder Woman, Strażnicy Galaktyki vol. 2, Uciekaj, Baby Driver, Kong: Wyspa Czaszki, Spider-Man: Homecoming.
Najlepszy film roku, to pojęcie względne. Z największym rozczarowaniem jest już łatwiej. Biorąc to pod uwagę, to co widzicie powyżej, to czysto subiektywne wybory. W roku 2017 starałem się zaliczyć w kinie większość filmów, które przykuły moją uwagę czy to opisem, obsadą, czy po prostu ciekawym zwiastunem. Pomimo tego, że codziennie chłonę mnóstwo informacji o produkcjach kinowych, udało mi się kilka razy bardzo pozytywnie zaskoczyć. Do takich mocno pozytywnych zaskoczeń można zdecydowanie zaliczyć film To, o którego fabule (nie czytałem książki Kinga) nie wiedziałem zupełnie nic, a do kina poszedłem w ciemno. W efekcie końcowym dostałem kawał bardzo dobrego filmu, ze świetnymi kreacjami młodocianych aktorów. Kolejną tego typu produkcją było Coco. Film, który mało brakowało, a obejrzałbym dopiero na DVD albo VOD. Jednakże idąc za rekomendacją redakcyjnych kolegów skusiłem się i nawet nie wyobrażacie sobie, jak się z tego powodu cieszę. Takich pokładów różnorakich emocji nie dostarczył mi w tym roku żaden film. Ostatnią pozycją wśród trójki wyróżnień 2017 roku, jest Logan: Wolverine. Na pokaz tego filmu wybrałem się w poniedziałkowy poranek, dosłownie kilka godzin po ogłoszeniu laureatów Oscarów. Wspomagany energetykami obawiałem się, że na filmie po prostu zasnę. Jednak nic z tych rzeczy. Logan od samego początku chwyta za mordę i puszcza dopiero na napisach końcowych. To najlepsze i najbardziej dyskretne superhero roku 2017. Na uwagę zasługuje też The Disaster Artist, który premierę w Polsce ma dopiero w lutym, ale którego miałem przyjemność obejrzeć przedpremierowo już w grudniu. Och, what a story! Jeśli chodzi o rozczarowania, to wybór był raczej łatwy. Ja lubię proste kino popcornowe, jednak to, jak potraktowali mnie twórcy nowych Transformersów, Assassin’s Creeda i Obcego, woła o pomstę do nieba. Te produkcje w bezczelny sposób próbują zrobić z widza debila, a mi się ciężko na taki obrót wydarzeń zgodzić. Tym trzem produkcjom pokazuję środkowy palec.
Bartosz Kęprowski – Redaktor prowadzący działu Z ostatniej chwili
Najlepsze filmy roku:
– Coco
– Blade Runner 2049.
– To
Największe rozczarowania:
– Botoks
– Emotki. Film
– Rings
Pozytywne wyróżnienia: Król rozrywki, Piękna i Bestia, Kong: Wyspa Czaszki, Jutro będziemy szczęśliwi, Thor: Ragnarok, Dżungla.
Zdecydowanym numer jeden tegorocznego zestawienia jest animacji Coco. Możecie mówić, co chcecie, ale nie pamiętam kiedy ostatnio się tak wzruszyłem, a w filmach przede wszystkim cenię zdolność do wzbudzania emocji oraz zaangażowania widzów w historię poszczególnych bohaterów. To bez dwóch zdań udało się studiu Pixar. Po prostu piękna bajka w niecodziennej scenerii z ujmującymi postaciami oraz przewrotną, zarówno zabawną, jak i wzruszającą fabułą. To z kolei jest zdecydowanym liderem, jeśli chodzi o kategorię horrorów. W 2017 roku nie powstało wiele obrazów grozy, z których każdy może, co najwyżej, lizać buty wspomnianej adaptacji kultowej powieści Stephena Kinga. Obowiązkowa pozycja dla wyjadaczy horrorów. Blade Runner 2049 to klasa sama w sobie. Kontynuacja wiekopomnego dzieła Ridley Scotta – Łowcy androidów, w reżyserii współczesnego geniusza Denisa Villeneuve’a. Tutaj musicie uwierzyć mi na słowo, łapcie ten film, gdziekolwiek możecie. Za 20 lat wejdzie bowiem w poczet kultowych arcydzieł. Co do rozczarowań, no cóż… Patryka Vega nigdy nie był dobrym reżyserem, a Botoks to ewidentny krok w kierunku jego upadku. Mam nadzieję, że po Kobietach mafii ten wyrobnik filmopodobnych tworów stoczy się na dno i już nigdy z niego nie powstanie. Emotki. Film – czy naprawdę muszę to komentować? Wystarczy spojrzeć na sam tytuł. Rings stanowi profanację, mimo wszystko, dobrej serii grozy. Nie lubiliście dwójki? Zobaczcie to dziełko, a od razu zmienicie swoje nastawienie.
Tomasz Małecki – Redaktor współprowadzący działu Publicystyka
Najlepsze filmy roku:
– The Florida Project
– mother!
– Zabicie świętego jelenia
Największe rozczarowania:
– Dunkierka
– Mięso
– Porto
Pozytywne wyróżnienia: John Wick 2, Atomic Blonde, Na pokuszenie, Serce miłości, Na mlecznej drodze, Bracia Lumiere, Rodzina na sprzedaż.
Kiedy w listopadzie otrzymałem po czerepie granatem odłamkowym Darrena Aronofsky’ego, nie spodziewałem się, że coś jeszcze w tym roku będzie w stanie wyprowadzić mnie z emocjonalnej równowagi. W końcu mother! to istne tour de force, miotacz symboli, który SIŁĄ swego oddziaływania roznosi mur zatwardziałej logiki i merytoryki w pył. Jednak oferta wypadu na Florydę sponsorowana przez Seana Bakera wydobyła na wierzch dziecięce instynkty wigoru i witalności, tkwiące w letargu od (jak się okazało) dłuższego już czasu. The Florida Project to bowiem w każdym najmniej znaczącym ujęciu i najmniejszym kadrze pochwała wszelkiej żywotności, której orędownikiem może stać się wyłącznie kamera filmowa. I dlatego jak nic nigdy zasługuje na miano filmu roku. Gdzieś tu w czołówce przewija się również nowy Lanthimos, który nomen omen przejawia podobne zainteresowania siłą symbolu co mother!, no ale zwycięzca może być tylko jeden. Zresztą tak jak i przegrany, jednogłośnie wybrzmiewający nolanowskimi działami Dunkierki. Nie wiem jak w kilku słowach ładnie opisać główne grzechy tej produkcji, ale niech za lakoniczne streszczenie posłuży fakt, że jest to prawdopodobnie najbardziej przekombinowane i w konsekwencji niekonsekwentne dzieło dekady. A no i Mięso oraz Porto… Oba te filmy łączy jedno – są paradoksalnie udane, lecz uginają się pod ciężarem własnej ambicji. Szczególnie tego drugiego mi szkoda, bo podjęto tu interesującą próbę opisu ulotności wspomnień, która jednak z mojej pamięci ulotni się szybciej, niż wspomnienie bohaterów o miłości w tytułowym mieście.
Katarzyna Janicka – Redaktor współprowadząca działu Recenzji – seriale
Najlepsze filmy roku:
– Blade Runner 2049
– Coco
– Dunkierka
Największe rozczarowania:
– Tulipanowa Gorączka
– Mroczna Wieża
– Logan: Wolverine
Pozytywne wyróżnienia: Atomic Blonde, Strażnicy Galaktyki vol.2, Wonder Woman, Manchester by the sea.
W moim przekonaniu 2017 rok udowodnił, że jednak w telewizji ciągle dzieje się lepiej, niż na wielkim ekranie. Ale tutaj nie o tym. Moje rozczarowania, jakie są, każdy widzi, więc przejdźmy do części przyjemniejszej. Blade Runner 2049 i Dunkierka to filmy fantastyczne pod każdym względem. Mogą pochwalić się znakomitym montażem, zdjęciami i genialną muzyką. Chociaż to podczas seansu Blade Runnera myślałam sobie “niech to się jeszcze nie kończy”. Z drugiej strony Coco, które poruszy serce każdego, nawet największego twardziela. Zdecydowanym zaskoczeniem w tym roku było dla mnie Atomic Blonde. Faktycznie, można o nim powiedzieć, że jest kolejnym akcyjniakiem. Ale.. osadzenie fabuły w Berlinie końca lat 80., z cudowną muzyką i wszystkimi smaczkami historycznymi sprawiło, że był to film, który oglądało się z wielką przyjemnością. Wonder Woman również zasługuje na uwagę w takim zestawieniu, bo moim zdaniem jest to na ten moment najlepszy film DC, jaki dane nam było zobaczyć.
Aleksandra Czekaj – Redaktor współprowadząca działu Z ostatniej chwili
Najlepsze filmy roku:
– LaLaLand
– Blade Runner 2049
– mother!
Największe rozczarowania:
– Valerian i Miasto Tysiąca Planet
– Kingsman: Złoty krąg
– Ghost in the Shell
Pozytywne wyróżnienia: Thor: Ragnarok, Dunkierka, John Wick 2, Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, Cicha noc, Logan: Wolverine, Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi, Piękna i Bestia, Król Artur: Legenda Miecza,
Baby Driver.
La La Land to absolutnie numer jeden. Od premiery jestem wciąż nim zauroczona i wciąż uwodzi mnie muzyką, aktorstwem, scenografią… i tak można jeszcze wymieniać i wymieniać. Absolutnie jeden z najlepszych musicali, jakie widziałam i jeden z tych filmów, które skradły mi serce. Kolejny wielki film 2017 roku to zdecydowanie najnowszy Blade Runner. Zachwycające widowisko wizualne i najlepszy dowód na to, że kontynuacja potrafi być równie dobra, co oryginał. No i w końcu najnowsze dzieło Aronofsky’ego mother!, który podzielił wielu krytyków. Dla innych nuda i bełkot, dla mnie piękne spojrzenie na motywy biblijne oraz naprawdę bardzo dobre aktorstwo Lawrence. No ale nie wszystko twórcom filmowym wyszło tak, jak się tego spodziewaliśmy. Valerian i Miasto Tysiąca Planet to film napakowany efektami specjalnymi, co prawda bardzo ładnymi, ale niestety, jeśli reżyser nie ma o czym opowiedzieć, scenariusz jest mierny, a aktorstwo drętwe, to niestety nawet miano najdroższego filmu Europy, go nie uratuje. To samo ma na sumieniu Ghost in the Shell, które miało być ciekawym filmem sci-fi, a ostatecznie otrzymaliśmy historię jakich wiele we współczesnej kinematografii. Do tego z płytkimi postaciami i banalnymi rozwiązaniami fabularnymi. Jednak na samym dnie odnajduję najnowszego Kingsmana. Po świetnej pierwszej części ten film zaliczył niesamowity upadek. Z ciekawego filmu szpiegowskiego zrobiono z niego głupią i absurdalną komedię, w której humor jest gorszy od sucharów Strasburgera. Żal na to patrzeć… Na szczęście w 2017 roku mieliśmy znacznie więcej dobrych produkcji niż rozczarowań. To był rok pod znakiem rewelacyjnych filmów Marvela, zapierającej dech w piersiach Dunkierki, świetnie odświeżonej historii o wielkiej małpie, a przede wszystkim to był rok wypełniony girl power. Oby tak było zawsze.
Łukasz Kołakowski – Redaktor
Najlepsze filmy roku:
– Coco
– Manchester by the Sea
– Cicha noc
Największe rozczarowania:
– Logan: Wolverine
– Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
– Gwiazdy
Pozytywne wyróżnienia: Baby Driver, Blade Runner 2049, Strażnicy Galaktyki vol. 2, Dunkierka, To, The Disaster Artist, The Florida Project
Nuda, czyli znowu Pixar pozamiatał. Jak już to studio zabiera się za film, który nie jest sequelem to często wystarczy dać mi na seans paczkę chusteczek a po nim słuchać zachwytów. Chłopak z gitarą był bardzo dla mnie w tym roku. Dalej Manchester by the Sea, bo to mały wielki film, który mimo kameralnego klimatu i spokojnego tempa grał mi na emocjach lepiej niż Slash na swojej gitarze. No i Cicha noc, czyli polskie kino na jakie największy fan Wesela Smarzowskiego na świecie czekał bardzo długo. Rozczarowania zapełniają dwa duże i głośne filmy. Logan głównie przez moich kolegów, bo ich zachwytom nie było końca, a ja obejrzałem przydługi i nudnawy film, różniący się od poprzednich solowych Rosomaka tylko R-ką oraz Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi, które na ostatniej prostej wyścignęły La La Land. Film Chazella również mnie nieco rozczarował, ale jednak miał mnóstwo znakomitych elementów (reżyserię, ścieżkę dźwiękową, scenę roku jaką było Another day of sun na otwarcie itp.), czego o nowych Star Wars nie można powiedzieć. No i Gwiazdy (ktoś prócz mnie pamięta w ogóle ten film?) bo gdy cieszyłem się że pierwszy raz w życiu otrzymam biografię piłkarza ze złotych lat polskiej kopanej, czyli filmowy samograj, obejrzałem dużo słabszą wersję już średniego Skazanego na bluesa. Bolało.