Sielankowy Londyn raz jeszcze otworzył dla nas swoje wrota, abyśmy doświadczyli więcej piłkarskich emocji. Nie, nie mam na myśli równie ekscytującej Premier League, ale tę fikcyjną wersję brytyjskiego futbolu. Ted Lasso i spółka wkraczają w trzeci sezon rozgrywek piłkarskich, ale dopiero drugi w głównej lidze. Poprzedni sezon przesiedzieliśmy w mniej fascynującym EFL Championship, ale mimo tego nie zabrakło ekscytacji. Ted Lasso stale trzymał bardzo wysoki poziom i dostarczał widzom wciągające wątki, mały dreszczyk emocji piłkarskich oraz stopniowo budował – już wcześniej – interesujące postacie. Kolosalną częścią drugiego sezonu była transformacja Nate – niegdyś uwielbianego przez fanów trenera AFC Richmond – w chamskiego, samolubnego i trochę nikczemnego atencjusza. Dlatego więc sezon 3. nie owija w bawełnę i od razu wkracza w sam środek rywalizacji Nate’a z Tedem, Richmondu z West Hamem oraz Rebbecci z Rupertem.
Ted Lasso to moim zdaniem jedna z topowych produkcji Apple TV+, a nawet całego świata streamingowego. Mimo tego, serial nie jest bez skazy. Personalnie muszę przyznać, że we wszystkich sezonach brakowało mi większego skupienia na piłkarskiej stronie historii. Odczuwałem pewien niedosyt w kontekście ilości meczów albo nawet nawiązań, krótkich fragmentów oraz analiz poprzednich rozgrywek. Podsumowując, chciałem więcej piłki w serialu o piłce nożnej.
Tak, wiem, to jest fabularna produkcja, a nie dokument albo czyste rozgrywki Premier League. Wiem, że ukazane postacie trzeba rozwinąć, abyśmy mogli im kibicować i coś trzeba poświęcić na rzecz tych wątków. To wszystko wyszło doskonale. Mimo tego momentami brakowało mi poczucia, że siedzę w tym piłkarskim świecie, a nie kolejnym komiedodramacie. Czy sezon 3. coś zmienił w tej kwestii? Niezbyt. Pierwszy odcinek powinien z całej pety wkroczyć w nasze umysły i przywitać nas czymś efektownym. W tym wypadku tak się nie stało, ale pomimo tego mamy tutaj wiele dobra. Koniec narzekania, przejdźmy do plusów.
Jak już przystało na ten serial, nie brakuje zabawnego humoru oraz gładkiego przejścia w dramaturgię dotyczącą przede wszystkim relacji Teda z jego rodziną. Już pierwsza scena uderza nas prosto w serducho, gdyż widzimy w niej więcej rozczulających relacji ojca z synem. Niezaprzeczalnie jest to wątek, który ciężko zepsuć w filmach, serialach czy też grach i w wypadku Teda Lasso nie dzieją się cuda. Jako że jest to wstęp, oznacza to, że ów wątek będzie grał ogromną rolę w 3. sezonie. Przygotujcie chusteczki, gdyż będzie się działo.
Zdaje się, że najnowszy sezon przejdzie w bardziej dramatyczne tony – i co ciekawe – w dużym stopniu zainspiruje się Gwiezdnymi Wojnami, a tym bardziej 6. epizodem pt. Powrót Jedi. W uniwersum George’a Lucasa byliśmy świadkami wątku odkupienia Dartha Vadera/Anakina Skywalkera, a w tym procesie pomógł mu jego syn Luke. Zapewne się dziwicie, co to ma wspólnego z serialem o piłce nożnej, herbatkach i ciasteczkach. Śpieszę z pomocą – Ted Lasso to Luke, a Nate to Darth Vader. Do tego dochodzi również Rupert, który bez wątpienia odgrywa rolę Imperatora Palpatine’a. Ted stale wierzy, że mimo komplikacji i poróżnień, Nate nadal może powrócić do AFC Richmond (jasnej strony mocy), pokonać West Ham United (ciemną stronę mocy) i wygrać rozgrywki Premier League (doprowadzić do pokoju w galaktyce). Czy jest to naciągane? Nie. W tym przekonaniu utwierdza mnie wizualna część pierwszego odcinka.
Sezon 2. niezbyt dogłębnie wprowadził nas w reżim panujący w West Ham United. Dał nam tylko wskazówkę, że w zarządach coś się pozmieniało, a niegdyś zwykły klub piłkarski zamienił się w armię żołnierzy. Pierwszy odcinek nowego sezonu połowicznie skupia się właśnie na wspomnianym reżimie. Trening piłkarski bardziej przypomina zamęczające ćwiczenia żołnierskie, a towarzyszy temu typowo militarna ścieżka dźwiękowa. Co więcej, klimat ośrodka czy też stadionu posiada bardzo mroczny i tajemniczy klimat. To jednak nie to przekonało mnie do galaktycznej tezy. Niezaprzeczalnie najważniejszą sceną dla tej teorii jest spotkanie Nate z Rupertem w jego biurze. Słowami tego nie wytłumaczę, dlatego spójrzcie na te porównania:
star wars lives DEEP within #TedLasso pic.twitter.com/9U0MSaPPpi
— syd ✨ (@weltonlassos) March 15, 2023
Ted Lasso and Star Wars 😍😍 #TedLasso pic.twitter.com/iyM1HccasH
— Bryan Kluger (@Bryan_Kluger) March 15, 2023
Jestem ogromnie zaciekawiony, w jakim kierunku zostanie poprowadzony ten wątek, gdyż potencjał jest ogromny. Paralele ze światem Gwiezdnych Wojen są czymś bardzo niespodziewanym, ale jednocześnie jest to bardzo oryginalne i ciekawe podejście do historii o rywalizujących klubach piłkarskich czy ich trenerach. Mam nadzieję, że w następnych odcinkach zobaczymy więcej takich analogii oraz że pozostaną one subtelne i twórcy nie będą nam ich wciskać prosto w twarz. Podoba mi się to, że twórcy nie biorą nas za idiotów – oby tak dalej.
Wstęp, jak wstęp – ciężko jest jednoznacznie powiedzieć, w jakim kierunku zmierza ta historia oraz jej postacie. Mimo tego pierwszy odcinek w 100% mogę uznać za udany. Bardzo dobrze wprowadzono nas w ten świat po półtorarocznej przerwie (dla mnie kilkutygodniowej) i ciekawie poprowadzono istniejące już wątki. Sezon tak naprawdę zaczyna się niedługo po poprzednim finale, więc łatwo jest się połapać w akcji. Sama końcówka odcinka zawiera kilka zaskakujących plot twistów, więc mamy tutaj jakiś haczyk, aby za tydzień ponownie odpalić Apple TV+. Reasumując, sielankowy klimat nie opuszcza AFC Richmond, ale kontrastowa „ciemna strona mocy” West Hamu United fajnie się z nim miesza. Dodatkowo twórcy doskonale wiedzą, jak balansować pomiędzy humorem a dramaturgią, co doskonale widać w pierwszym odcinku. Z wielką ekscytacją czekam na kolejne odcinki i mam szczerą nadzieję, że nie zbliżamy się ku końcowi serialu. Ciężko będzie się rozstać z tymi bohaterami.
Ilustracja wprowadzenia: fot. Apple TV+
Co znaczy słowo komiedodramacie.?