Rodzina Royów to medialni potentaci, których flagową firmę czeka niedługo zmiana związana z odejściem na emeryturę nestora rodu, Logana Roya (Brian Cox) i przejęciem władzy przez jednego z jego dzieci. Wszystko wskazuje na to, że będzie nim Kendal Roy (Jeremy Strong), który już podejmuje istotne dla dalszego funkcjonowania korporacji decyzje. A przynamniej próbuje, wyrwanie się z cienia ojca nie jest proste nawet wówczas, gdy nie przebywa na co dzień w biurze. Drugi syn, Roman (Kieran Culkin) wydaje się nie mieć żadnych zakusów na zajęcie jakiejkolwiek znaczącej pozycji w medialnym imperium, jednak są to jedynie pozory. Stanowisko córki, Shiv (Sarah Snook), nie jest do końca jasne, poza tym, że nie wyobraża sobie oddania jakiejkolwiek posiadanej aktualnie władzy. Tylko trzeci syn, Connor (Alan Ruck), wydaje się być zupełnie inny od swojego rodzeństwa i niezainteresowany niczym związanym z biznesem. Jednocześnie zbliżają się urodziny Logana, na które zażyczy sobie czegoś bardzo, ale to bardzo dla swoich dzieci zaskakującego. Przy okazji odwiedzi go wnuk wyobcowanego brata nestora Royów, Greg Hirsch (Nicholas Braun), z prośbą o pomoc w odzyskaniu zaprzepaszczonej idiotycznie kariery.
Zapowiedzi Succession sugerowały historię nieco poważniejszą niż zreaktywowana ponownie Dynastia, gdzie bogaci w pięknych sceneriach budują swoje imperia i walczą o jeszcze więcej wszystkiego: pieniędzy, wpływów oraz władzy. Wyraźnie w końcu mamy całkiem nieźle porozstawianych na szachownicy bohaterów, z których każdy nie zamierza spocząć na laurach oraz przyjąć tego, co im skapnie ze stołu Logana Roya. To, że udają, iż coś ich nie dotyczy, w pewnym momencie okazuje się jedynie dobrze zaplanowaną strategią. No, może poza przypadkiem Conora, który „płynie jak woda” i ma wszystko w nosie. Niestety, pierwszy odcinek sugeruje niewielką zwartość blichtru i pięknych wnętrz, a sporą dawkę zepsucia oraz wzajemnego skakania sobie do gardeł i kopania pod sobą dołków. Na dodatek wszystko wskazuje na to, że jedynie Logan ma jakąkolwiek smykałkę do medialnego biznesu oraz nie spróbował nawet przygotować swoich dzieci do zajęcia swojego miejsca.
Zobacz także: Krypton – 1. sezon festiwalu niewykorzystanych pomysłów
Relacje pomiędzy Royami również trudno nazwać zdrowymi – przy ojcu tyranie, który nie tylko stworzył wielkie biznesowe imperium, ale wyraźnie rozgrywał jeszcze własne dzieci tak, aby osiągnąć sobie tylko znane cele, nie mogły być zresztą inne. Kendal był na odwyku i zdecydowanie wciąż kwestionuje swoje umiejętności i obawia się, że w każdej chwili może stracić wszystko, co próbował osiągnąć. Jak się okaże – w obu przypadkach, całkiem słusznie. Oglądając pilotażowy odcinek Succession trudno również nie odnieść wrażenia, że tę rodzinę razem trzymają jedynie pieniądze i wpływy.
Ze strony formalnej jak na razie nowa produkcja HBO nie prezentuje się jakoś wyjątkowo – utrzymana w ciemnej kolorystyce, pełna krótkich ujęć oraz niezbyt wyszukanych dialogów. Zwłaszcza te ostatnie pozostawiają wiele do życzenia w scenach negocjacyjnych, w których zamiast konkretnych propozycji czy ofert dominują przekleństwa i wyzwiska rodem z podwórka. Jak na razie również w warstwie wizualnej Succession nie zachwyca – ani wnętrzami, ani ujęciami, ani w zasadzie niczym innym.
Nowa produkcja HBO to dramat o bogatych, zepsutych i niezdrowych medialnych potentatach. Czy zaciekawia dość, aby sięgnąć po kolejne epizody? Niespecjalnie. Całkiem możliwe, że jako całość zaprezentuje się lepiej, niż na razie sugeruje pierwszy odcinek. Na razie jednak niezwykle trudno wyrokować o czymkolwiek, poza wyraźnym określeniem lubienia/nie poszczególnych bohaterów. Z których, po prawdzie, mało którego da się obdarzyć sympatią.
Ilustracje: HBO.