Pierwszy epizod rozpoczyna się dość przygnębiająco, bo pogrzebem ukochanej, tragicznie zmarłej żony tytułowego bohatera (w tej roli Martin Shaw). Rozgoryczony mężczyzna planuje rzucić wszystko w kąt i odejść z policji. Nie będzie mu jednak dane zasmakować spokoju, bo na horyzoncie pojawia się nowa sprawa, a jego drogi skrzyżują się z pewnym młodym stróżem prawa (Lee Ingleby), którego podejście do zawodu jest zgoła odmienne.
Już po pierwszych minutach widać jest, że Inspektor George Gently to jedna z tych pozycji, które nie skupiają się na szybkich ujęciach i scenach akcji. Kluczową rolę odgrywa tutaj klimat i masa świetnie poprowadzonych dialogów. To produkcja w starym stylu, znakomicie przy tym ukazująca okres Wielkiej Brytanii lat 60. – nie tylko pod względem kostiumów czy wyborów obsadowych (niezwykle trafnych, nawiasem mówiąc, o czym więcej nieco później), ale nade wszystko mentalności i podejścia do życia tudzież prawa tak ze strony gliniarzy, jak reszty społeczeństwa.
Kluczowe jest jednak spotkanie dwóch zupełnie odmiennych filozofii prowadzenia śledztwa i reagowania na wydarzenia. Tak jak wspominałem we wstępie, na przekór lwiej części najpopularniejszych tytułów gatunku serial ten stawia na trzymanie się reguł nawet w najbardziej podbramkowych sytuacjach ponad impulsywną akcje i brak samokontroli. Stąd też tarcia pomiędzy George’em a Johnem są tyleż nieuniknione, co naturalne, jednocześnie powolutku budując więź pomiędzy mężczyznami. Prym wiedzie oczywiście Shaw, którego minimalistyczna gra aktorska i charyzma nadają tempo kolejnym wątkom. Można znaleźć także kilka ciekawych epizodów, w tym Richarda Armitage’a, wtedy jeszcze na kilka lat przez występem w Hobbicie.
Chociaż Inspektor George Gently – a właściwie pierwszy odcinek sezonu, jeśli chodzi o ścisłość – trwał aż półtorej godziny, czas minął mi dość szybko. Zapowiada się na bardzo dobrą, stylową – choć nie dla każdego – rozrywkę. Dobrze, że Epic Drama zdecydowało się na wypuszczenie tej produkcji, jako że dotąd pomimo wielu lat na karku jest ona mało rozpoznawalna nad Wisłą.
Lubię ten serial, więc przeczytałam recenzję 😉 zgadzam się z opinią autora w większości, z tym, że dla mnie te dwa minusy określające wady, to akurat zalety 🙂