Nie da się ukryć, że 3. sezon High School Musical: Serial postawił na innowację, całkowicie zmieniając miejsce akcji. Jeszcze niedawno przyzwyczajeni byliśmy do wystawiania przez bohaterów spektakli w liceum East High, zaś tym razem przyszła pora na obóz letni. Był to niewątpliwie ciekawy pomysł, a dodawanie kolejnych odcinków w okresie letnim to strzał w dziesiątkę. Ponadto nasi bohaterowie muszą podjąć niemałe wyzwanie, aby wystawić spektakl z Krainy lodu. Stawka jest wysoka, gdyż główna nagroda to wyemitowanie go na (uwaga) Disney+!
W nowych odcinkach twórcy zrezygnowali z większego udziału niektórych bohaterów poprzednich sezonów na rzecz nowych. Muszę przyznać, że wyszło to, po części, na dobre. Z pewnością pozytywnie zaskoczyli mnie nowi bohaterowie. Są oni niejednoznaczni, charyzmatyczni, a przy tym naturalni w swoich rolach. Poza tym, ich wątki mają istotne znaczenie dla fabuły serialu. Pisząc to wyróżniam: Saylor Bell oraz Adriana Lyles’a, których kreacje wypadły na tyle dobrze, że z chęcią śledziłbym ich dalsze losy w kolejnych odcinkach.
Nieco gorzej jest w przypadku bohaterów, których role zepchnięto na margines. Mowa tu przede wszystkim o Nini (Olivia Rodrigo), której wątek z pierwszego odcinka wypadł zdecydowanie najlepiej. Należy to jednak wybaczyć twórcom, gdyż aktorka podczas kręcenia 3. sezonu rozwijała swą karierę muzyczną, stąd mniejsza rola. Tak naprawdę występy Nini można uznać za swego rodzaju fanserwis, ponieważ za każdym razem, gdy się pojawiała można było odczuć nutkę nostalgii. Mimo to wciąż uważam, iż rozwój bohaterki stanowi jeden z najciekawszych aspektów serialu i nawet po ograniczeniu jej roli ogląda się go z zainteresowaniem.
Cechą, który najbardziej cenię w High School Musical: Serial to fakt, że mimo swej prostoty, różni się od większości (widzianych przeze mnie) seriali o nastolatkach. Podobnie jak w poprzednich sezonach, nie ma tu miejsca na nadmiar patosu czy wymuszoną dramaturgię. Nie jest to również produkcja, która gubi się w wątkach i brakuje jej stałego ciągu fabularnego. W zamian otrzymujemy szczerość, zabawę i dużo luzu, którego niewątpliwie brakuje w dzisiejszych serialach młodzieżowych.
Niezależnie od tego, że serial jest komedią, scenariusz niejednokrotnie zmierza w kierunku dramatu młodzieżowego. Jest to o tyle dobra droga, że wątki dramatyczne sprawnie współgrają z komediowymi wstawkami, dzięki czemu wszystko jest odpowiednio wyważone. Bohaterowie cały czas się rozwijają, są stawiani w nowych sytuacjach oraz otwierają się na nowe uczucia. Nie jestem może fanem pewnych zabiegów, niemniej jednak scenariuszowo wypada to naprawdę nieźle.
Letni obóz Camp Shallow Lake stanowi główne miejsce akcji 3. sezonu serialu. To właśnie tam bohaterowie muszą przygotować spektakl na podstawie Krainy lodu. Z żalem przyznam, że pomimo świetnego oddania obozowego klimatu zabrakło mi większego poświęcenia czasu na pokazanie przygotowań do spektaklu. W ostatecznym rozrachunku wyszedł on świetnie, nawet lepiej, niż finalne pokazy z poprzednich sezonów. Przedstawienie to nie jest wyłącznie dobrym odwzorowaniem animacji przez szkolną grupę teatralną. To także wizualna perfekcja okraszona kilkoma nowymi nutami, które dodają produkcji sporo innowacyjności. Być może znajdą się tacy, którzy uznają, że finałowe show ma kilka sztampowych klisz, niemniej (jak wspomniałem) nadrabia wizualizacjami, kreatywnością oraz wpływem na bohaterów.
Odnoszę wrażenie, iż przeniesienie akcji nowych odcinków w inne miejsce niż dotychczas sprawiło, że baza serialu została potraktowana nieco po macoszemu. Niemniej jednak po tak dobrym finale oraz licznych otwartych furtkach dla postaci już w tym momencie nie mogę się doczekać 4. sezonu. Mam nadzieję, że kolejna seria odcinków będzie zwieńczeniem całego serialu z jeszcze lepszym spektaklem; a nie da się ukryć, poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko.
Ilustracja wprowadzenia: Disney+