Na kanale telewizyjnym SyFy 23 września zadebiutowały dwa odcinki nowego serialu Van Helsing. Od razu nasuwa się na myśl film o tym samym tytule z 2004 roku z Hugh Jackmanem w roli głównej, w którym tytułowy bohater mierzy się z Drakulą i jego wampirzycami. Ciekawe kostiumy, malownicze scenerie, no i oczywiście kusza oraz inne ostre narzędzia. W serialowym Van Helsing będzie wyglądało to zgoła inaczej. Już po kilku minutach pierwszego odcinka widz zorientuje się, że tym razem czeka go nieco odmiennie przedstawiona historia.
Zobacz również: na pierwszy rzut oka: Królowe krzyku – 2. sezon
Fabuła serialu rozgrywa się w bliżej nieokreślonym miejscu w roku 2019. Świat prezentowany jest w stylu postapokaliptycznym, który świetnie znają fani serii The Walking Dead. Ba, już w pierwszej scenie dochodzi do ataku trupów na jedną z głównych bohaterek. Kim są te niebezpieczne kreatury? Łudząco przypominają zombie z wspomnianego wyżej serialu, jednak dowiadujemy się, że ich celem jest ludzka krew, a więc wszystko staje się jasne. Garstce ocalałych przyjdzie zmierzyć się z wampirami! Brzmi tandetnie? Cóż, trzeba przyznać, że aktualnie nie należy to do najbardziej unikatowych pomysłów na serial. Niestety, znajdziemy również ślady Ostatniego okrętu – precyzując, okazuje się, że bohaterowie Van Helsinga posiadają coś, co może uleczyć ludzi zamienionych w kwiożercze wampiry. A właściwie nie coś, tylko kogoś… Śpiącą Królewnę.
Pierwsze spotkanie z serialem nie należało do najbardziej obiecujących. Jednak trzeba było sięgnąć po następny odcinek, aby dowiedzieć się, czy faktycznie nic dobrego z tego nie wyjdzie. I okazuje się, że wbrew pesymistycznym oczekiwaniom, jest lepiej. Choć oczywiście fani The Walking Dead będą twierdzić, że to nieudana imitacja ich ulubionej serii. Tymczasem Van Helsing można obejrzeć z rosnącym zaciekawieniem dotyczącym dalszych losów bohaterów. Pojawia się trochę niedomówień i tajemnic, które budują swojego rodzaju napięcie między postaciami, co wpływa pozytywnie na odbiór poszczególnych odcinków. Jeśli twórcy utrzymają tendencję rosnącą poziomu prezentowanych epizodów, to istnieje realna szansa na uprzyjemnienie sobie piątkowych wieczorów serialem, gdzie główną rolę odgrywa walka wampirów z ludźmi, którzy przeżyli apokalipsę. Z pewnością nadal będzie można narzekać na kwestie dialogowe, czy grę aktorską, jednak fabuła powoli zaczyna wciągać. Dobrym rozwiązaniem okazały się przeskoki w czasie – akcja drugiego odcinka zaczyna się w 2016 roku, po czym ponownie wraca do realiów z pierwszego epizodu. Pozwala to widzowi na dokładniejsze zrozumienie historii, a jednocześnie pogłębia portrety bohaterów, choć na razie trudno jest wybrać sobie ulubionego bohatera, któremu będziemy kibicować (i liczyć, że przeżyje). Zobaczymy, czy w dalszych częściach twórcy ponownie pokuszą się o retrospekcje.
Na pierwszy rzut oka Van Helsing nie wydawał się być wart uwagi, jednak drugi odcinek sprawił, że chce się sprawdzić, co stanie się dalej z głównymi bohaterami. Na razie brak wątków pobocznych, które wzbogacałyby akcję serialu, jednak możliwe że w następnym epizodzie twórcy ponownie czymś nas zaskoczą.