Na pierwszy rzut oka: 1. sezon Flesh and Bone

Stacja telewizyjna Starz przyzwyczaiła nas do określonego rodzaju produkcji, emitowanych na jej antenie. Wszyscy znamy Spartacusa, Demony Da Vinci, Black Sails czy Outlander. Większość, to seriale kostiumowe, przeładowane seksem i krwią. Czy Flesh and Bone będzie powiewem świeżości?

Zawsze, kiedy zaczynam oglądać nowy serial, podchodzę do niego z otwartą głową. Nie inaczej było w tym przypadku. Flesh and Bone rozpoczyna piękna czołówka. Kombinacja zbliżeń z dalszymi kadrami, dodatkowo opatrzona intensywną czerwienią, robi ogromne wrażenie. Tekst piosenki (Karen O – Obsession) nie pozostaje tutaj bez znaczenia.

Serial skupia się na młodej Claire (Sara Hay), która ucieka z domu i próbuje dostać się do prestiżowej firmy baletowej w Nowym Jorku. Niesiona problematyczną przeszłością, jest zdeterminowana zrealizować swoje marzenie i zostać baleriną z prawdziwego zdarzenia. Swoją urodą i talentem przykuwa uwagę Paula (Ben Daniels), dyrektora American Ballet Company. W przeciągu kilku dni swojej obecności w mieście, zyska więcej wrogów, niż przyjaciół. Konkurencja w biznesie baletowym jest ogromna, co pokazał między innymi film Black Swan. Baleriny wystawione są na ciągłą ocenę, odczuwają presję bycia idealną, wspomagają się czym mogą, nawet narkotykami. Claire zostaje rzucona na głęboką wodę zimnego i szorstkiego biznesu, gdzie musi się zmierzyć z bardziej doświadczonymi tancerkami. Długo nie potrwa, zanim „koleżanki” z grupy zauważą, że dziewczyna została nową pupilką Paula. Sukces Claire przychodzi szybko i niespodziewanie, przez co jest bardzo podatna na sugestie i manipulacje jej przełożonego.

We Flesh and Bone postawiono na realizm, dlatego w głównej roli obsadzono faktyczną tancerkę. Sara Hay została wyłoniona z tysiąca innych kandydatów, których szukano na całym świecie. Nie można jej też odmówić talentu aktorskiego. Jako wystraszona, dręczona demonami przeszłości dziewczyna, spisuje się fantastycznie. Jej bohaterka dopiero odkrywa prawdziwą siebie i możliwości, jakie w niej drzemią. Na uwagę zasługuje również Ben Daniels. Można śmiało powiedzieć, że jego postać jest cudowną kliszą, bo jaki ma być dyrektor artystyczny firmy baletowej? Musi być ekscentrykiem do granic możliwości,  zawsze mieć racje, stawiać na swoim i musi być genialny w manipulowaniu ludźmi. To wszystko składa się na postać barwną, ale niestety pożyczoną z innych produkcji.

Producenci serialu, Moira Walley-Beckett, Lawrence Bender i Kevin Kelly Brown, są mocno związani z baletem i wydaje się, że to odpowiednie osoby na właściwym miejscu. Flesh and Bone jest świetnie zrealizowany. Ma piękne zdjęcia, które bazują przede wszystkim na zbliżeniach i dalekich kadrach (piękna scena, kiedy Claire tańczy, a my widzimy tylko reakcje Paula na to, co widzi). Trudno nie porównywać tego serialu do na przykład Black Swan, przy czym Flesh and Bone ma lżejszy wydźwięk, niż film z Natalie Portman. Ale lżejszy nie znaczy lekki, ponieważ jest tu kilka scen, które budzą nasz niepokój. Każdy film czy serial o balerinach ma za zadanie przybliżyć szerszemu gronu ludzi coś, co jest przez wielu uważane za dostępne tylko dla tak zwanych wyższych sfer. Taki też jest Flesh and Bone – nie skupia się wyłącznie na pokazaniu rywalizacji tancerek, które dodatkowo inteligencją nie grzeszą. Postać Claire jest stworzona bardzo kompleksowo i ma ogromny potencjał. Ciekawość mnie zżera na samą myśl o tym, w którym kierunku może się rozwinąć. Z opisu serialu i jego zapowiedzi wydawało się, że nie będzie to produkcja aż tak złożona. Takie miłe zaskoczenia zawsze są przyjemne.

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Więcej informacji o
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?