House of Cards – Recenzja 5. sezonu

House of Cards był fundamentem, na którym zbudowano potęgę Netflixa. Dziś ten serwis VOD urósł już do takich rozmiarów, że nawet taki fenomen jak ten serial stał się po prostu jednym z ich atutów. Nie ma jednak wątpliwości, że piąty sezon to powrót do świetności i choć nie obyło się bez małych zgrzytów, to Frank i Claire znów są w najwyższej formie. W recenzji wspominam o fabule, ale unikam ważniejszych spoilerów.

 Po tym jak Beau Willimon zrezygnował z pracy przy serialu wielu obawiało się o potencjalny mocny spadek jakości serialu. Scenarzysta pracował w końcu przy nim od początku i miał wielki wkład w zbudowanie postaci, które choć w praktyce są czarnymi charakterami, to ciężko odnaleźć fanów House of Cards, którzy nie przepadają za Frankiem i Claire. Na szczęście wydarzyło się coś przeciwnego, serial znów jest mroczny  i niesamowicie intensywny. Największym jego atutem jest chyba brak większych przestojów, z odcinka na odcinek sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie i choć kilka rozwiązań fabularnych nie wywołało u mnie większego zadowolenia, to trzeba przyznać, że od serialu oderwać się ciężko. Wspomniane rozwiązania fabularne wynikają głównie z tego, co działo się w poprzednich sezonach.

house of cards plakat2

Fani serialu dobrze wiedzą, że we wcześniejszych latach Underwood zdołał nie tylko narobić sobie wrogów, ale też, delikatnie mówiąc, narozrabiać. Nic więc dziwnego, że demony wracają, a pętla na jego szyi zacieśnia się z niespotykaną wcześniej siłą. Rozwiązania fabularne o których wspominałem to paradoksalnie to, za co najbardziej kochamy głównego bohatera. Sprawność, z jaką wydostaje się z kłopotów zachwyca, ale i jednocześnie sprawia, że w pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że na dobrą sprawę jest nietykalny, bo i tak znajdzie jakieś rozwiązanie. To mocno utrudnia twórcom budowanie napięcia, bo w końcu jak wpakować w kłopoty człowieka, którego wydostaliśmy już z niesamowitych opresji? Jest to dość oczywisty problem, ale trzeba przyznać, że mimo wszystko scenarzyści poradzili sobie z tym w miarę przyzwoicie, głównie poprzez różne zaskoczenia, wątki poboczne i mnóstwo innych smaczków, które z politycznej sprawności prezydenta czyniły wisienką na torcie, nie zaś główny atut serialu. 

Rzeczy o których wspominam zostały chyba jednak zauważone, bo Frank Pugliese i Melisa James Gibson, którzy przejęli schedę po Willimonie odcisnęli swoje piętno na serialu. Zdali sobie sprawę, że serialowi potrzebne jest nowe otwarcie, wiele starych, nieco ciągnących się tematów zostało domkniętych, nawet kosztem tego, o czym pisałem powyżej. Nie jest jednak tak, że Frank ma teraz czystą kartę, pozbył się wszystkich wrogów, a przyszłość ma usłaną różami, wręcz przeciwnie. Pojawiają się nowe kłopoty z najmniej spodziewanych stron. Od tego, w jaką stronę się to rozwinie, w dużej mierze zależy przyszłość serialu, który może wpaść w pułapkę Lost i z braku pomysłu na domknięcie historii może być przeciągany w nieskończoność. Widzę tu więc dwie opcje, albo serial powoli zmierza do końca, a cała historia zaczyna się zawiązywać, albo wątki zrodzone pod koniec piątego sezonu to pomysł nowych scenarzystów na danie House of Cards drugiej młodości, a plan na przyszłość jest bardzo konkretny. W przeciwnym razie mam spore obawy co do przyszłości serialu.

house of cards

Wróćmy jednak do tego, co wnieśli Pugliese i Gibson do serialu. Zdecydowano o pozostawieniu największych atutów, ale też lekko je zmodyfikowano. Wciąż oglądamy przełamywanie czwartej ściany, ale – co jest bardzo dobrą wiadomością – postawiono tu na jakość, nie na ilość. Każdy monolog (już nie tylko!) Franka to majstersztyk, w dodatku przygotowujący nas na kolejne jego śmiałe zagrywki. Nowi scenarzyści jeszcze bardziej czerpią też inspiracje z wydarzeń w rzeczywistym świecie. Nie da się jednak pozbyć wrażenia, że amerykańscy wyborcy zrobili twórcom serialu psikusa wybierając Donalda Trumpa zamiast Hilary Clinton. Ponadto nawet średnio orientujący się w polityce odnajdą tu nawiązania do czynów i słów takich postaci jak Barack Obama, czy Edward Snowden.

Trzeba też wspomnieć o wątkach pobocznych. Choć w otoczeniu głównych bohaterów działo się tyle, że żadne zapełniacze nie było potrzebne, to dodatkowe wątki tylko wzmacniały wrażenie niezwykłej intensywności serialu. Doug, LeAnn, czy Tom znów odgrywają całkiem istotną rolę w całej układance Underwoodów, przy okazji mierząc się ze swoimi problemami. Sporo o tych i szeregu innych postaci powie nam ich zachowanie w sytuacjach, gdy będzie wydawało się, że Frank jest już skończony. W końcu poza Białym Domem też trzeba jakoś żyć, a współpraca z Underwoodem sporą część jego podopiecznych zmuszała często do nieczystych zagrań. Dla niektórych następuje więc nowe otwarcie, niektórzy jednak wciąż bezgranicznie wierzą w spryt prezydenta. 

https://youtu.be/UW8Zyt8SF_U

House of Cards ma więc wszystko to, za co go pokochaliśmy. Polityka, intryga, odrobina dramatu, a wszystko to okraszone doskonałym aktorstwem i niezrównaną realizacją. Choć to scenariusz gra tu największą rolę, to nie wiem, czy gdyby serial ten tworzył ktoś inny niż ludzie Netflixa, to wciąż byłby tak doskonały. Przed załogą tworzącą serial stoi jednak teraz mnóstwo trudnych decyzji, bo ostatnie odcinki sprawiły, że serial ruszy teraz w nieco innym kierunku. Czy oznacza to zawiązanie zupełnie nowej rzeczywistości, czy zmierzanie do końca historii? Przekonamy się już wkrótce. Sam, mimo ogromnej sympatii do tego serialu, wolałbym chyba tę drugą opcję. W końcu wszyscy chcielibyśmy, aby za dziesięć lat, z perspektywy czasu, móc oceniać ten serial nie jako przeciągnięty tasiemiec, ale jako spójną historię, która choć miała słabsze momenty, to ostatecznie nie zaliczyła wyraźnego zjazdu, wynikającej z wymyślanych na siłę nowych wątków. Na Netflixie piąty sezon będziecie mogli obejrzeć od 30 maja.

Ilustracja wprowadzenia: Netflix

W ciągu dnia jakiś film, wieczorem piłka nożna, w nocy futbol amerykański.

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?