Na pierwszy rzut oka: 1. sezon The Handmaid’s Tale

Już zapowiedzi The Handmaid’s Tale były dość wymowne i sugerowały mocny serial, który zachwyci widza. Pierwsze trzy odcinki, które można obejrzeć po prostu wgniatają w fotel. Produkcja jest szalenie ciężka, ale i materiał źródłowy nie należał do najlżejszych.

The Handmaid’s Tale oparto na powieści Margaret Atwood o totalitarnej społeczności, która kiedyś była częścią Stanów Zjednoczonych. W związku z katastrofami ekologicznymi i spadkiem urodzeń Gilead teraz rządzone jest przez religijnych fundamentalistów. Kobiety zostały pozbawione wszelkich praw i są traktowane, jak własność rządowa. Płodne z nich zostają przydzielone parom, aby rodzić im potomków. Tytułowe podręczne muszą pozbyć się wszelkich marzeń, ambicji i nadziei oraz podporządkować się swoim Komandorom i ich żonom. Główną bohaterką serialu jest Offred grana przez Elisabeth Moss, której jedynym celem jest przetrwanie i odnalezienie córki. Została przydzielona Dowódcy, w którego wciela się Joseph Fiennes oraz jego żonie – Serenie Joy granej przez Yvonne Strahovski.

Zobacz również: Szefowa – recenzja 1. sezonu

W przypadku The Handmaid’s Tale dystopia to słowo klucz. Atwood napisała scenariusz we współpracy z Brucem Millerem, który miał już wcześniej doświadczenie w tworzeniu podobnych historii. Już od pierwszych minut serial po prostu wgniata w fotel. Może nie towarzyszą mu sceny drastyczne, ale ogromnie dramatyczne, które mogą w widzu wzbudzać dyskomfort. Kobieta została sprowadzona do roli żywego inkubatora, każde słowo może sprawić, że stracisz życie, a represje są na porządku dziennym. Bycie homoseksualistą jest największą obrazą wartości religijnych i jest nazywane „obrazą płci”. Twórcy nie skupili się wyłącznie na przedstawieniu świata zastanego. Za pomocą retrospekcji poznajemy bliżej główną bohaterkę, która niegdyś pracowała w wydawnictwie i miała rodzinę. Dowiadujemy się również, jak doszło do tak wielkich zmian – był to raczej proces, a nie jedno wydarzenie, które zmieniło życie miliona ludzi o 180 stopni.

Offred nie jest tylko główną bohaterką, ale i narratorką wydarzeń. Co prawda dostosowuje się do sytuacji panującej w Gilead, ale „w środku” nadal pozostaje sobą. Sprawia wrażenie wycofanej i przerażonej, ale też można wyczuć od niej wielkie pokłady siły i chęci bycia niezależną. Oczywiście Moss jest w swojej roli genialna. Aktorka świetnie sprawdza się w rolach kobiet niezależnych – to już pokazała w Mad Men. Jednak The Handmaid’s Tale to dla niej ogromne wyzwanie. Niestety w trzech zaprezentowanych odcinkach mało jest Josepha Fiennesa. Mogliśmy za to rzucić okiem na Yvonne Strahovski, która potrafi zmienić się za mrugnięciem oka i w jednej scenie być potulna, jak baranek, aby w następnej zmienić się w atakującego wilka. Z resztą cała obsada The Handmaid’s Tale prezentuje się fantastycznie – w małych rolach możemy zobaczyć Alexis Bledel, Samirę Wiley i Ann Dowd. Są to może postaci drugoplanowe, ale zdecydowanie uzupełniają cała historię.

Zobacz również: Feud – recenzja 1. sezonu

The Handmaid’s Tale również może się pochwalić świetną warstwą realizacyjną. Każdy element składa się tu na sukces serialu. Stonowane kolory, bliskie kadry, które skupiają się na najmniejszych gestach i mimice oraz świetnie dobrana muzyka tworzą ciężki i przytłaczający klimat.

Nowy serial Hulu nie jest produkcją dla każdego. Nie zadowoli tych fanów telewizji, którzy oczekują szybkiego rozwoju i wielkich zwrotów akcji. Fabuła rozwija się powoli, a dzięki temu możemy bardziej skupić się na każdym szczególe – bohaterach, tym co mówią, scenerii i muzyce – które są tak ważne dla zrozumienia całości. The Handmaid’s Tale już pretenduje do miana najlepszego serialu tego roku – może również dlatego, że rzeczywistość w nim przedstawiona wcale nie jest aż tak niemożliwa?  

ilustracja wprowadzenia oraz zdjęcia: Hulu

Redaktor

Większość wolnego czasu spędza na oglądaniu seriali i pisaniu o nich.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?