Jedni Artyści wiosny nie czynią i TVP najwyraźniej wciąż stosuje zagrywki modne dwie dekady temu. Jedną z nich jest przerabianie filmów pełnometrażowych na seriale. Praktyka ta powoduje, że materiał przynosi teoretycznie większy zysk i w sytuacji, gdy kilkanaście lat temu nikt do kina nie chodził, jeszcze można było ją zrozumieć. Teraz jednak, gdy polskie filmy zyskują sporą widownię w trakcie dystrybucji kinowej (o ile są dobre), ciężko wytłumaczyć przemontowywanie i ponowne sprzedawanie tego samego contentu. Widzieliśmy to ostatnio chociażby przy okazji Służb specjalnych. Film Patryka Vegi wypadł dobrze, a serial jeszcze lepiej, tylko mało kto go obejrzał. Samo obcowanie z dłuższą wersją, w przypadku gdy z tej krótszej zna się już zakończenie oraz wszystkie najważniejsze wątki, obniża poziom satysfakcji z pozornie nowego seansu. Identycznie sprawa wygląda w przypadku Historii Roja Jerzego Zalewskiego.
Nie istnieje coś takiego jak serial Historia Roja. Przy okazji produkcji filmu dopuszczono do realizacji „nieco” (słowo klucz) dłuższy scenariusz, przez co powstało trochę dodatkowego materiału, którym zapchano czas antenowy podczas emisji w telewizji. Już pokazywany w kinie obraz trwał przecież sporo, bo aż 140 minut. Teraz TVP proponuje widzom 5 odcinków po 40 minut, co daje zaledwie godzinę nowego materiału. Stąd całość kwalifikuje się bardziej do porządnej wersji reżyserskiej, która na DVD zrobiłaby furorę, ale jako serial telewizyjny taki sztuczny twór nie ma żadnej racji bytu.
Zobacz również: dlaczego nie rozumiem, że Zack Snyder to geniusz?
Choć Historia Roja perfekcyjnie nadaje się do prezentacji w formie samodzielnych odcinków, nie ma tu jednej zwartej historii. W skład fabuły wchodzą poszczególne epizody ilustrujące przypadki byłych żołnierzy Armii Krajowej, którzy w 1945 roku po rozpoczęciu sowieckiej okupacji zdecydowali się nie składać broni, tylko dalej walczyć o wyzwolenie ojczyzny. Na potrzeby filmu jak najbardziej sensownie zdecydowano się skupić na tytułowym Roju, ale gdzieś tam obok przemyka cała masa innych, autentycznych bohaterów, na których przedstawienie nie było czasu w kinie. Niestety, serial nie naprawia tego błędu i nie dopowiada koniecznych wręcz treści. Można było się pokusić o ukazanie, jak Pogoda zyskał swoją renomę, ile kosztowała Żbika przeprawa z Wilna, co Młot robił po ujawnieniu, czy nawet dokładniej nakreślić postać Pilota i jego wątek obyczajowy. Wszystkie te losy różnych Żołnierzy Wyklętych sprawdziłyby się perfekcyjnie w formie 45 minutowych odcinków, ale stworzenie takiej produkcji od początku wymaga świadomości, że się kręci serial, a nie tylko rozbudowany film fabularny. Jedna i druga forma, mimo że teoretycznie tworzone w ten sam sposób – przy użyciu kamery i aktorów – wymagają zupełnie innych środków, w tym oczywiście scenariusza.
Zresztą wszystko co najlepsze zawarto już w filmie kinowym. Historia Roja posiada więcej niż kilka kapitalnych zdjęć i świetnej pirotechniki, a jazda kamery często wypada wręcz perfekcyjnie. Jednakże wszystkie najlepsze przykłady maestrii technicznej i merytorycznej można było obejrzeć ponad rok temu, i to na wielkim ekranie. Ta godzina nowego materiału zawiera kilka ciekawych elementów, lepiej ukazuje relacje między trójką braci Dziemieszkiewiczów, ale jednocześnie połowa nowych scen nic nie wnosi. Co gorsza, dwie z nich zakrawają na śmieszność. Origin z pszczołami oraz próba porwania generała wypadają komicznie i ukazują nieudolność reżysera w stopniowym budowaniu napięcia.
To zresztą główna wada stylu Zalewskiego, który co prawda umie wykreować kapitalne ujęcie, mistrzowsko poprowadzić aktorów i ostatecznie nawet stworzyć świetną scenę, ale razem te niezwykle pozytywne elementy nie łączą się w spójną całość. Często jedna sekwencja przechodzi bez ostrzeżenia w drugą, a przeskok czasowy między nimi wprowadza zamęt, gdy wydaje się, że pominięto ważne wydarzenia. Aczkolwiek to podobny chaos co u Patryka Vegi, który sprawia, że sam film wypada realistycznie i ekranowe wydarzenia śledzi się z zapartym tchem.
Zobacz również: czy Pitbull bez Patryka Vegi może być lepszy?
Szczególnie teraz, gdy Historię Roja można porównać chociażby z Wyklętym, widać, że starsza o rok produkcja zawiera gdzieś milion razy więcej energii i dwa miliony razy mniej patosu. Poważne monologi występują tu dość regularnie, lecz dzięki perfekcyjnym rolom Mariusza Bonaszewskiego (Młot), Jerzego Światłonia (Las), czy oczywiście Krzysztofa Zalewskiego (Rój), te ogromne ilości słów zwyczajnie spełniają swoją rolę, sprawiając, że partyzancka walka Wyklętych wypada realistycznie. Serial również rozbudowuje postać Wyszomirskiego, który przestaje być tak jednowymiarowy, a staje się po prostu Polakiem wyznającym inne wartości.
Moim zdaniem ten serial nie powinien nigdy powstać. Dodatkowe sceny należało zaprezentować widzom w formie rozbudowanego wydania DVD. Jednakże jak by tej produkcji nie pocięto, to nie da się jej pozbawić tej niewątpliwej, wysokiej jakości. Świetne ujęcia idą tu w parze z wyrazistym aktorstwem, a co ważniejsze, rozważania na temat poświęcenia na rzecz ojczyzny nie są jednostronne i wielokrotnie główni bohaterowie poddają w wątpliwość sens oraz charakter swojego sprzeciwu. Reżyser nie daje widzowi jedynej słusznej odpowiedzi, nie pokazuje walki jako pięknej i romantycznej podróży w stronę oświecenia, tylko finalnie kreśli obraz czasów, gdzie nie było bezbolesnych rozwiązań. Historia Roja to jeden z najlepszych polskich filmów wojennych ostatniej dekady, więc nawet w nieco ułomnej formie, ma on widzowi wiele do zaproponowania.
Serial Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać można oglądać za darmo pod tym adresem.