Jak pewnie łatwo się domyślić, śmierć Takeshiego była pozorna. Romans z kostuchą wojownik przypłacił jednak poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Poobijany jak polski przedsiębiorca po kolejnym „nowym ładzie,” ledwo zipie, ale na szczęście nie zostaje sam w swej niedoli. W tym czasie Zakon Rozerwanego Kręgu, tutejsi złole, snuje swoje plany, niebywale zresztą diaboliczne i sięgające poza Wakuni, do tropikalnego kontynentu o nazwie Antilla.
Kraina ta jest inspirowana Ameryką Łacińską z jej indiańskim dziedzictwem, ale nie tylko. Podstawę wszelkiego hokus-pokus stanowi voodoo. Są więc szamani, loa i cała egzotyka wywodzącej się z Haiti religii, która łączy się z amazońskim duchem. Całość wypada lepiej nawet niż Wakuni. Czuć klimat wiosek zatopionych w gęstwinie lasów tropikalnych, ale też chwiejność faweli i kult, jakim otacza się uzdrowicieli i im podobnych. I pewnie Antilla byłaby rajem dla ludowych wierzeń i cudotwórców, gdyby nie ambitni politycy, którzy chcą wyplenić ciemnotę i zabobon z zapałem równym sowieckim towarzyszom. W swej ateistycznej misji nie dostrzegają, że sznurki marionetek sięgają na drugi kontynent i są nasycone czarną magią.
Drugi tom Takeshiego nieco marginalizuje tytułowego bohatera, którego działania ograniczają się do rekonwalescencji i osobistych przemyśleń. Widowisko na Wakuni przejmuje jego kompan Yoshitaki i małoletnia Haru oraz postaci drugoplanowe z potencjałem na wzrost w kolejnych aktach opowieści. Ciekawiej jest na Antilli. Widzimy wojenkę młodego i gniewnego kandydata na prezydenta z religią, a wcześniej osobiste starcie uznanego szamana ze skorumpowanym stróżem prawa. Największa siła zdaje się jednak tkwić w pewnym chłopaku z faweli, który z oszusta w typie sprzedawcy lewoskrętnej witaminy C przeistacza się w kogoś godnego swego wielkiego szamańskiego dziedzictwa. Ale czy to wystarczy w czasie rozpoczynającej się wielkiej czystki duchowej sfery ludu Antilli?
Takeshi tom 2: Taniec tygrysa to jeszcze większy pokaz wyobraźni autorki, a przede wszystkim jej zdolności przetwarzania i łączenia za sobą rozmaitych kultur i mitologii. Rdzenne wierzenia i folklor Japonii i Ameryki Południowej są zupełnie odmienne. I Kossakowska nie próbuje tu doszukiwać się podobieństw ani naginać czegokolwiek, zwłaszcza że w tyglu jej historii znalazło się miejsce dla voodoo. Wszystko ma swoje miejsce, ale nici łączące oba światy są odpowiednio splecione, nie niszcząc przy tym barw ich kulturowych gobelinów, a wręcz dodając im kolorytu.
Polska fantastyka ma w moim sercu szczególne miejsce i kojarzy się głównie z twórcami z Fabryki Słów. Może Sapkowski czy Lem są za granicą lepiej rozpoznawalni, ale artyści jak Kossakowska nadają polskiej scenie fantastyki ten szczególny ton. W przypadku twórczyni Takeshiego dostajemy miksturę rozmaitych mitologii przefiltrowaną przez jej wrażliwość, dzięki której te historie to nie tylko obrazoburcze i postmodernistyczne interpretacje dawnych legend. Takeshi tom 2: Taniec tygrysa to nie tylko Japonia napompowana podupadłą technologią i tajemniczą duchowością, a wejście na zupełnie inne, ale tak samo ciekawe terytoria duchowości Latynosów i Kreoli. Również przedstawione w nieoczywisty sposób. Powieść kończy się, a jakże, zapowiedzią nadchodzących wielkich kłopotów dla obu kontynentów i pozytywnych bohaterów, co tylko zaostrza mój apetyt na trzeci tom.
Autor: Maja Lidia Kossakowska
Wydawca: Fabryka Słów 2015
Stron : 496
Ocena: 80/100