Isaac Asimov – Równi bogom – recenzja książki

Oszczędzanie energii w obecnych realiach to szlachetna czynność. Obawiam się jednak, że nie jest ona spowodowana troską o środowisko, a tak horrendalnym wzrostem cen prądu, jakby był pozyskiwany z odległej galaktyki. Równi bogom Asimova to lektura niezwykle przez to aktualna. Oto ludzkość szczęśliwym przypadkiem zyskała możliwość czerpania darmowej energii właśnie z kosmosu, a konkretniej, z wszechświata równoległego. Jest jeden problem – międzywymiarowy pobór energii może doprowadzić do globalnej zagłady. Ale cóż to znaczy wobec tego, że jest za darmo?

Hallan to radiotechnik, żaden tam wybitny uczony, ale w wyniku szczęśliwego dla niego splotu wydarzeń staje się centrum naukowej rewolucji i wielkim autorytetem. Dzięki niemu możliwe jest zbudowanie Pompy Elektronowej, która w uproszczeniu pozwala na czerpanie zupełnie darmowej energii, co radykalnie zmienia świat. Wszystko jest pięknie, dopóki naukowiec nazwiskiem Lamont nie odkrywa, że ten arkadyjski pobór energii może doprowadzić do globalnej katastrofy obejmującej cały Układ Słoneczny. Pompa jednak nie zostaje wyłączona, a uczonemu zostaje przyklejona łatka nienawistnika, który pragnie jedynie obalić światłego i wspaniałego Hallama[UsW2]  oraz odebrać dobrobyt ludzkości.

Nie lepiej jest w przeciwległym para-wszechświecie. Asimov przenosi nas na planetę zamieszkaną przez obcych, którzy przekazali Ziemi plany zbudowania Pompy, mając w tym swój plan. Żaden tam od razu diaboliczny czy mesjański, ale po prostu ratujący ich własne zadki. I tak jak w przypadku Ziemi, pojawia się jedyna sprawiedliwa osoba imieniem Dua. Której zresztą też nikt nie słucha, podobnie jak i mieszkanki Księżyca, wyczuwającej nadchodzącą zagładę.

Kiedyś bycie pisarzem SF oznaczało ciągłe obcowanie z twardą nauką. Oczywiście mam tu na myśli prawdziwych twórców fantastyki naukowej, a nie dzieł, gdzie człon „science” jest maleńkim bratem części „fiction”. Stąd też sporo ludzi może odpaść w czasie lektury. Naukowe bla bla jest tu oprawione w stosowne ramy, ale to nadal za dużo dla pożeraczy łatwego saj-faja. Asimov, obok nauk ścisłych, przedstawia nam ciekawe zjawiska społeczne, które są nader realistyczne.

Lamont, Dua i Selene na różne sposoby spotykają się z tym samym zjawiskiem, z którym zderzyli się swego czasu Kopernik czy Galileusz. Oczywista prawda naukowa nie pasowała do panującego trendu i jej głosiciele natrafiali na szereg problemów z powodu społecznej niesubordynacji. W Równi bogom sytuacja jest o wiele groźniejsza i co prawda doktryna religijna niewiele już znaczy w XXII wieku, ale światem nadal rządzą autorytety, które schlebiają masom, już nie tylko obiecując im pośmiertny raj, ale dając go im za życia. Asimov pokazuje zarówno makroskalę, jak i mikroskalę zjawiska. Bo może chodzi o dobrobyt ludzkości, ale też stołki kilku ważnych oficjeli, którzy wiedzą, że wielu zginie, ale są gotowi na to poświęcenie w zamian za jeszcze kilka lat pławienia się w chwale.

Równi bogom to SF z gorzkim i boleśnie prawdziwym przesłaniem. Nie tylko dotyczącym naukowych i politycznych elit, ale społeczeństwa jako całości. Lubimy, gdy jest nam miło i dobrze. Nie przyjmujemy do wiadomości, że nasz sposób życia może zaszkodzić środowisku i naszym bliskim ani tym bardziej, że mamy z niego zrezygnować, bądź nieco go ograniczyć dla dobra jakiegoś tam anonimowego ogółu. I to niezależnie czy mamy rok 1972, gdy autor napisał powieść, czy wiek XXII. Isaac Asimov znał się na ludziach, bestiach w gruncie rzeczy niezmiennych i krótkowzrocznych, którzy prędzej czy później odpalą lont beczki prochu, na której siedzą.


Okładka książki Równi bogom

Tytuł oryginalny: The Gods Themselves
Autor: Isaac Asimov
Tłumaczenie: Krzysztof Bednarek
Wydawca: Wydawnictwo Rebis 2023
Stron : 400
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?