Harry Harrison – Bill, bohater galaktyki – recenzja książki

Wojna to temat niebywale literacki. Niesie ogromne pokłady treści i zdaje się, że stanowi nieodłączny i odwieczny element człowieczej natury. Zawsze bowiem znajdzie się ktoś, kto wymyśli sobie powód, by uszczknąć nieco podwórka sąsiada czy przeprowadzić ludobójstwo kogoś, kogo nie lubi. Wojna jest rzeczywistością, rzeczywistością najpoważniejszą w życiu narodu – jak pisał Ludendorff. Ale nawet z niej można czasem kpić. Bill, bohater galaktyki to absurdalna satyra wielkich militarystycznych dzieł, zwłaszcza tych z nurtu SF. Harry Harrison prezentuje nam wojnę ludzkości z kosmicznymi gadami i jej herosa.

Bill to proste chłopisko urodzone i żyjące na rolniczej, peryferyjnej planetce. Jego marzeniem jest zgrabny zadek pewnej niewiasty i posada operatora mechanicznych roztrząsaczy obornika. Szlachetne i niewinne to ambicje, ale ścieżkę ku nim zagradza wojna. I to nie byle jaka, bo z jaszczurowymi Chingerami. Bill trafia więc w tryby konfliktu i nie są to mechanizmy dobrze naoliwione. Już samo szkolenie zdaje się mieć na celu rzeźnicką selekcję na idealnego żołnierza. Czytaj: jednostkę na tyle odporną, by wytrzymać skrajne trudy i na tyle bezwartościową, by bez żalu można ją wymienić na podobny model. A to dopiero początek jego wojaczki.

Harry Harrison to kpiarz i siewca czarnego humoru. Bliższy błaznowi ukazującemu prawdę w psotach, niż taniemu kuglarzowi produkującemu rozrywkę dla bezrozumnej gawiedzi. Parodiuje on całą wojenną otoczkę dyscypliny, ofiarności i honoru, przedstawiając konflikt z Chingerami jako bezsensowną ambicję małpoluda. Obrywa się też systemowi, czy raczej systemom. W świecie powieści Harrisona ludzkością rządzi cesarz, a znaczące stanowiska zajmuje arystokracja mnożąca się już między sobą, ze wszystkimi skutkami chowu wsobnego. Jednocześnie dobrze ma się kapitalistyczny konsumpcjonizm, ale już za wszelkie nieposłuszeństwo i wychodzenie przed szereg obrywa się po łapach niczym w totalitarnym ustroju socjalistycznym. I to nie nadęta krytyka wszystkiego i wszystkich, a zabawna lektura.

Poziom absurdu, do jakiego ucieka się Harrison, bywa rozbrajający, nieco pratchettowski, choć z większą dozą bezpośredniej brutalności. Przykład? Bill traci lewą rękę, ale na jej miejsce otrzymuje nową. Szkopuł w tym, że to prawa kończyna, na dodatek należąca do zmarłego tragicznie kolegi o innym kolorze skóry. Bill jednak jest zadowolony. Wszak może salutować teraz dwoma rękami! Takich rzeczy jest tu dużo więcej, ale autorowi nie zdarza się wejść na poziom głupawego chichotu.

Nie mogę się nie odnieść do klasyki SF, jaką jest powieść Żołnierze kosmosu Roberta A. Heinlena. Zwłaszcza, że sam wydawca wspomina o tym tytule. Szczęśliwie się złożyło, że całkiem niedawno miałem okazję czytać to militarystyczne dzieło, znacznie lepsze od filmu, więc pojąłem co Rebis miał na myśli. Otóż perypetie Juana Rico to przeciwieństwo wojaczki Billa. Rico pochodzi z dobrej rodziny, jest ochotnikiem i choć propaganda wojenna jego świata jest równie napompowana, to wojna z Robalami jest jak najbardziej na serio. Bill zdaje się być jego bratem z drugiej strony lustra. Jego wojna jest niedorzeczna, on sam jest przypadkową osobą, znajdującą się najczęściej w przypadkowych miejscach. Oba tytuły są równie ciekawe, ale to dzieło Harrisona przemówiło do mnie bardziej.

Tytułowy Bill to taki saj-fajowy Szwejk. Harrison używa co prawda zupełnie innych narzędzi twórczych niż Hašek, ale antywojenne przesłanie pozostaje to samo. A sam bohater to też nieszkodliwy głupek, aczkolwiek nie tak sprytny jak jego cesarsko-królewski odpowiednik. Wojna to absurdalny żart. Niebywale śmiertelny i ponury, rozpoczęty na górze hierarchii społecznej, a uderzający w jej niziny. Harry Harrison ubiera ją w pstrokate szaty, ale jego humor nie łagodzi tego faktu. Bill, bohater galaktyki to klejnot SF, który może nie jest mroczną powieścią w ponurym tonie, lecz niesie boleśnie realistyczne przesłanie, a o to chodziło w tej satyrze.


Okładka książki Bill, bohater galaktyki

Tytuł oryginalny: Bill, The Galactic Hero
Autor: Harry Harrison
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Wydawca: Wydawnictwo Rebis 2023
Stron : 216
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?