Frank Herbert – Rój Hellstroma – recenzja książki

Owady fascynują i przerażają. Są jak piekielnie precyzyjne maszyny, dokonujące cudów, które po wyjęciu jednego trybiku stają się bezwładną masą skazaną na zagładę. Dotyczy to zwłaszcza rojów, gdzie od hierarchizacji społeczności uzależnione jest wszystko. Ten feromonowy ład sprawia, że człowiekowi wydają się one niezrozumiałe i niepokojąco obce. Małpa zwana homo sapiens stawia na indywidualność i nawet w kolektywnych ideologiach prędzej czy później wyłazi jednostkowość. Frank Herbert w Roju Hellstroma pokazuje, że można odebrać człowiekowi jego osobiste „ja”, zastąpić ją zwierzęcą komuną, a przy tym zapewnić mu życie w zrównoważonym świecie. Świecie, który jednak nie do końca akceptuje taki model społeczności.

Niles Hellstrom to aktywista, ekolog i twórca filmów przyrodniczych, głównie o owadziej tematyce. Tak przynajmniej prezentuje się w świetle reflektorów. Ot nieszkodliwy hipisowaty dziwak. W rzeczywistości jednak to przywódca społeczności żyjącej w systemie roju. Chemia i inne techniki oraz ścisła izolacja od świata sprawiły, że kilka tysięcy ludzi, żyjąc w podziemnym kompleksie pod prowincjonalną farmą, egzystuje w pełnej harmonii, niedościgłej dla mieszkańców z powierzchni. Szereg incydentów sprawia, że Hellstorm i jego owieczki, czy może raczej pszczółki, stają się celem rządowej Agencji.

Herbert stawia tu pytania o człowieczeństwo na wielu płaszczyznach. Wesoła trzódka Hellstroma miejscami może budzić podziw i nie mogę odmówić jej oznak dobrze funkcjonującej wspólnoty. Idealny podział na role, brak miejsca na większe rebelie i dyscyplina, choć odczłowieczona i stymulowana rojową chemią. Chciałoby się złośliwie rzec – marzenie szefów wielkich korporacji… Jednak to właśnie izolacjonizm i myślenie kolektywne sprawiają, że rój nie jest tak silny, na jaki początkowo wygląda. Do tego dochodzi do głosu naturalna ludzka niepokorność, której nie docenia przywódca, a ma czynnik mocno destabilizujący małe podziemne niebo dla ludzi o owadziej mentalności.

Rój Hellstroma odrobinę się zestarzał. W opisie wydawcy widnieje bowiem, że USA w dziele Herberta to państwo policyjne. Ależ mistrz byłby zaskoczony (lub przerażony) tym, jak wiele może wiedzieć o nas demokratycznie wybrany władca współcześnie. Biorąc pod uwagę możliwości jankeskich (i nie tylko) organów strzegących nas we dnie i w nocy, zaskakuje wręcz bezradność Agencji. Agencje rządowe rozbiłyby w drobny mak, zanim ich lider zdołałby zorientować się, że są obserwowani. Zwłaszcza, gdyby usłyszały o planie wyroju i konsekwentnym transformowaniu ludzkości na wiadomy wzór. Jednak w czasie tworzenia książki technologia nie była tak zaawansowana, ale przede wszystkim i co ważniejsze, po wielu terrorystycznych incydentach nie da się już tak swobodnie działać poza okiem kamer władz, a w tym przypadku Wuja Sama. Czy może raczej – zwłaszcza Wuja Sama.

Pisarz przed każdym rozdziałem umieszcza fragmenty zapisków Nilesa Hellstroma, jak i protoplastki podziemnej społeczności – Trovy Hellstrom. Dzięki nim fabuła zyskuje głębi, a sama treść jest mocno niebezpieczna ideologicznie. Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że rój to jedynie wymysł zdolnego pisarza. Jego elementy jednak mogłyby przeniknąć do zwykłej społeczności i wcale nie przyniosłyby korzyści, które zyskiwała hermetyczna populacja pod farmą Hellstroma.

Frank Herbert to wielkie nazwisko fantastyki i Rój Hellstroma pokazuje, że uzyskał ten status nie tylko dzięki kultowej Diunie. Powieść zapewne miała inny wydźwięk w czasach wydania niż obecnie. Dziś wizja ta wydaje się dużo groźniejsza, gdzie z jednej strony jej realizm jawi się jako mglisty, a z drugiej istnieją narzędzia, które mogłyby nadać rojowych cech większej, mniej izolacjonistycznej społeczności i to bez masowego użycia chemicznych specyfików. Do tego to po prostu nieźle napisana historia, posiadająca cechy powieści szpiegowskiej, thrillera i antyutopii. Wydawnictwo Rebis po raz kolejny wydało sztosa z gatunku fantastyki, proszącego się o filmową adaptację na godnym poziomie.


Okładka książki Rój Hellstroma

Autor: Frank Herbert
Tytuł oryginalny: Hellstrom’s Hive
Wydawca : Wydawnictwo Rebis 2021
Tłumaczenie : Andrzej Jankowski
Stron : 400
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?