Zapomnijcie o CTU i o śmiertelnie niebezpiecznej maszynie, jaką Bauer stał się później. Tutaj jeszcze można go nazwać „nieopierzonym”, bo sami przyznacie, że zabawnie czyta się fragmenty, kiedy ten praktycznie niezniszczalny heros ma mdłości ze stresu podczas akcji w terenie, albo daje się zaskoczyć tylko dlatego, że się zamyślił. Muszę jednak przyznać, że jest w tym coś odświeżającego i interesującego, bo ileż można ciągle czytać i oglądać to samo. Takiego Jacka nie znacie i spotkanie z nim będzie dla każdego fana 24 ciekawym przeżyciem.
Miejscem akcji 24: Trial by Fire jest malownicza japońska wyspa Okinawa. Gadjoyan robi bowiem interesy z Japończykami, a ci jak wiadomo – przynajmniej stereotypowo – stanowią dobrych przeciwników dla kogoś takiego jak Bauer. Nienawidzący Amerykanów, bezwzględni ale honorowi handlarze bronią, wojny gangów, pojedynki głów rodzin, morderstwa, szantaże – to wszystko jest tutaj wyważone w odpowiednich proporcjach, a nasz protagonista znajduje się w samym środku tego zamieszania, chociaż wygląda na to, że wcale niekoniecznie gra on tu pierwsze skrzypce. A na pewno nie jedyne.
Dayton Ward to bardzo doświadczony i nagradzany pisarz specjalizujący się w gatunku science-fiction. Podobnie jak David Mack, on również ma na koncie dziesiątki książek i opowiadań z uniwersum Star Treka, ale świat 24 czuje o wiele lepiej od swojego poprzednika. Może dlatego, że w młodości sam służył w Marines. Ward podzielił swoją powieść na 24 rozdziały (oczywiście!), ale nie trzymał się sztywno słynnego godzinowego podziału. Trochę szkoda, ale na usprawiedliwienie w okładkowym opisie ostrzeżono czytelników, że opowieść ma miejsce „zanim zegar zaczął tykać”.
Pomimo braku tej charakterystycznej cechy, amerykański pisarz wydaje się wiedzieć, co robi. Jak wspominałem, Bauer nie dominuje tutaj fabuły, a akcja przedstawiona jest fragmentarycznie, pokazując różnych bohaterów – pozytywnych i negatywnych. Ward wie, co czyniło 24 fantastyczną serią i umiejętnie wplata te elementy do książki. Dla przykładu, udanie angażuje postacie poboczne i drugoplanowe w intrygę, sprawiając, że najlepsze fragmenty to te, w których osoby postronne wciągane są przez huragan zdarzeń. Tutaj piątka z plusem. Z przyczyn oczywistych zabrakło tutaj postaci znanych z serialu i innych książek, ale już braku szokujących akcji – przecież totalnej wizytówki 24 – nie byłem w stanie autorowi wybaczyć.
Akcja w 24: Trial by Fire nie gna na łeb na szyję, Ward rozwija ją powoli, konsekwentnie i czytelnie. Opowieść nie jest też szczególnie spektakularna, próżno tu szukać atomowych wybuchów w centrach wielkich miast czy polityki na skraju III wojny światowej. Jest tu natomiast wszystko, co być powinno w prequelu pierwszego sezonu: akcja, napięcie, strzelaniny, pościgi, tortury i domieszka dramatu, z wyłączeniem nieprzewidywalnych fabularnych twistów, o czym wspomniałem wyżej. Niemniej jednak tę powieść stawiam dość wysoko w hierarchii wszystkich wydanych opowieści o Bauerze – czy to książkowych czy komiksowych. Gdyby FOX zdecydował się kiedyś zrobić serialowy prequel, a były takie plany, byłby z tego niezły scenariusz na 12-odcinkową miniserię. Tylko kto oprócz Kiefera Sutherlanda udźwignąłby rolę Jacka Bauera?
Tytuł: 24: Trial by Fire
Autor: Dayton Ward
Wydawca: Titan Books 2016
Stron : 320
Ocena: 80/100