Zjawiskowa She-Hulk tom 1 – recenzja komiksu

Marvel Cinematic Universe jest jak kapela, która najlepsze czasy ma już za sobą. Ze sztandarowego składu nie ostał się niemal nikt, a wpisywanie się w nowe trendy jakoś twórcom nie wychodzi. Świetnym przykładem jest serial She-Hulk, gdzie potencjał jednej z najlepszych bohaterek Domu Pomysłów został zmarnowany, a widz, zamiast dostać kolejny element marvelowskiej układanki, otrzymał twór na poziomie serialowych produkcji SF lat 90.. A i to stanowiłoby pochwałę dla tego gniota. Inna sprawa jest z komiksem Zjawiskowa She-Hulk tom 1, gdzie John Byrne pokazał, że nie bez powodu jest jednym z największych nazwisk przemysłu komiksowego.

Strona komiksu Zjawiskowa She-Hulk tom 1

Byrne nie tworzy w tym tomie jednej, długogrającej historii, dając nam właśnie coś na kształt serialu. Pierwsza z opowieści to starcie Shulkie z S.H.I.E.L.D., ale nie jest to jedynie nudna potyczka herosa z chwilowo wrogą mu organizacją. Dalej jest równie typowo i zarazem nietypowo dla komiksu superbohaterskiego. Mamy starcie z szalonymi naukowcami, truckerową space operę, a gościnnie w tym tomie występują takie gwiazdy jak Fantastyczna Czwórka czy Spider-Man. Dzieje się wiele i choć superbohaterska strona życia Jennifer Walters jest ważna, to najlepsze jest tu to, co wymyka się normom gatunku.

Autor w swoim dziele wielokrotnie burzy czwartą ścianę. Jednak nie w sposób, do jakiego przyzwyczajony jest przeciętny zjadacz Marvela, kojarzący to zjawisko z Deadpoolem, bo Jennifer idzie o krok dalej niż jej kolega z branży. Jako bohaterka komiksu, zdająca sobie z tego faktu sprawę, kpi z narratorskich ram, takich jak ograniczenia akcji kadrami, umowność czasu wydarzeń czy inne powszechne prawidła światów trykociarskich. Jakby tego było mało, kpi z samego autora, jego stylu i pomysłów, posuwając się nawet do gróźb i złorzeczenia. John Byrne wielokrotnie dokopuje więc samemu sobie i nie robi tego z fałszywą samokrytyką. Przy tym tworzy równowagę między żarcikami z superbohaterstwa, a siłą jego akcji, której tu nie brakuje. Ale najważniejsza jest tytułowa bohaterka, a nie scena, na której gra.

Strona komiksu Zjawiskowa She-Hulk tom 1

She-Hulk to heroina mocno wyemancypowana i to bez nadmiernej egzaltacji w stylu Wonder Woman, wojskowej dyscypliny Carol Danvers czy erotyzmu Catwoman. To silna, charakterna dziewczyna, do tego z poczuciem własnej wartości i świadomością swego położenia. Potrafi walnąć w pysk, lubi poflirtować, potrafi popłynąć z nurtem refleksji i daleko jej do serialowej abominacji. Jeśli miałbym szukać ekranowego porównania, byłaby to filmowa Barbie. Dla wielu to pewnie świętokradcze zestawienie, ale obie panie, na swoje odrębne sposoby, rozbijają w pył normy świata przedstawionego, wyśmiewają utarte schematy kobiecości i odnajdują w tym wszystkim swoją ścieżkę. Niestety, o ile niegdysiejsza lalka Mattela finalnie jest sobą, o tyle dalsze losy superbohaterki Marvela to już inna historia. Co pokazuje najlepiej wspomniany już serial.

Nie wiem w jakim stopniu wydawca dał autorowi wolną rękę w tym, co robił, ale myślę, że jego wolność twórcza nie napotkała tu wielu granic. I to nie tylko pod względem scenariusza. Byrne to rysownik wielu hitowych dzieł Marvela, ale tu wznosi się nawet powyżej poziomi Sagi Mrocznej Phoenix. Dobre jest tu wszystko. Od scen typowo superbohaterkich, poprzez sposoby na słynne przełamywanie czwartej ściany, aż po grę urodą głównej bohaterki. Golizna w pewnym stopniu się pojawia, ale tylko po to, by dołożyć ludziom z inicjatywy Comics Code Authority czy piwnicznym fanom narysowanych wdzięków niewieścich. Byrne w kilku miejscach pozwala sobie na prawdziwe techniczne popisy, jak starcie ze Stilt-Manem czy sposób wydostania się z pułapki Kapitana Bonga. To, co typowo superbohaterskie, miesza się z tym, co jawnie kpi sobie ze schematów tego gatunku, również na płaszczyźnie wizualnej.

Strona komiksu Zjawiskowa She-Hulk tom 1

Zjawiskowa She-Hulk tom 1 to jeden z najlepszych komiksów Johna Byrne’a. Wiekowo jest to dzieło klasyczne, ale w rzeczywistości to rzecz mocno ponadczasowa, odważna i przy tym zabawna. I co najciekawsze – nadal superbohaterska. Jennifer, pomimo wiedzy o tym, kim jest i w jakim znajduje się świecie, rzuca się w wir heroicznych akcji bez wahania. Łoi skórę złoli, działa u boku innych peleryniarzy i dobrze się przy tym bawi. I gdzieś w tym wszystkim odnajduje miejsce na coś więcej, niż stereotypowe bycie heroiną. Jedyną dobrą rzeczą, jaką więc przyniósł serial She-Hulk jest to, że Egmont zdecydował się wydać tę pozycję na naszym rynku. A z zapowiedzi wynika, że czeka nas jeszcze jeden tom, pomimo braku jedynki na grzbiecie tego albumu.


Okładka komiksu Zjawiskowa She-Hulk tom 1

Tytuł oryginalny: Sensational She-Hulk #1–8 i #31–35, Marvel Graphic Novel #18, Marvel Comics Presents #18.
Scenariusz: John Byrne
Rysunki: John Byrne
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 396
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?