Venom tom 1 – recenzja komiksu

Tomasz Drozdowski, 24 czerwca 2021

Panteon łotrów Spider-Mana jest silnie zoologiczny. Ośmiornica, sęp, nosorożec, a jako bonus – myśliwy. I o dziwo ma to swój klimat i ekscytuje od wielu lat. Oczywiście są przypadki wyłamujące się z animistycznego schematu, jak Gobliny czy Morlun, ale na czołówkę wychodzi osobnik mogący być podstawą pod niezły dreszczowiec. Mowa tu o Venomie, który od etapu półdzikiej bestii awansował na wzorcowego antybohatera z interesującym życiorysem. A mocno przyczynił się do tego Donny Cates, którego Venom tom 1 rozpoczyna ciekawy etap nie tylko dla tej postaci, ale i dla całego Marvela.

Strona komiksu Venom tom 1

Wszystko zaczyna się od rutynowego patrolu Venoma wymierzonego przeciw łotrom klasy C. Szybko jednak zmienia się z poziomu ulicznej bijatyki do starcia na skalę kosmiczną. Dowiadujemy się bowiem o genezie symbiontów, ich mrocznym twórcy i jego dalszych planach. Całe to zamieszanie jest pretekstem nie tylko do nowej przygody, ale i głębszego ukazania relacji Eddiego Brocka z symbiontem i nieznanych faktów z ich przeszłości. Do tego Cates dorzuca spaczoną wersję Reeda Richardsa ze świata Ultimate i Milesa Moralesa.

Długo czekałem na komiks o Venomie o takim charakterze, gdzie miłośnicy akcji znajdą coś dla siebie, ale rdzeniem historii jest sam bohater. Eddie Brock był dla mnie wielkim chłopem o narwanej naturze, który z niestabilnym obcym tworzył mieszankę wybuchową. Tu dostajemy spojrzenie z zupełnie innej perspektywy. Ani Brock nie jest osiłkiem dyszącym nienawiścią do świata, ani symbiont to nie bezlitosne bydle z kosmosu. Skomplikowane relacje rodzinne i próby odnalezienia właściwej ścieżki to mocne strony tego komiksu, ale to bratersko-przyjacielska relacja między obiema częściami składowymi Venoma są wisienką na torcie.

Strona komiksu Venom tom1

Aspekt obyczajowy to coś specjalnego, ale nie mogę być obojętny wobec Knulla. Tak bowiem nazywa się główny łotr, czy raczej arcyłotr w Venom tom 1. Ubierający się w tym samym sklepie co Sandman jegomość, plasujący się na skali siły gdzieś na jej szczycie i będący zapowiedzią jednego z najciekawszych eventów Marvela. Donny Cates poszerza wątek symbiotyczny i nie jest to chałupnicze przyklejanie chwiejnych przybudówek do pierwotnej budowli, a rozwijanie wątków, które jakimś cudem przez lata siedziały cicho pod kamieniem. Przy tym okazuje się, że mają one potencjał wykraczający poza standardy świata superbohaterskiego.

Venom tom 1, przy całych staraniach scenarzysty, musiał mieć jednak adekwatne szaty. Ryan Stegman z jego Knullem, symbiotycznym smokiem i oszalałymi kuzynami Venoma zapadł mi najbardziej w pamięć. Artysta idzie w klimaty miejskiej, makabrycznej grozy, a cała półpłynność Venoma trzyma fason. Joshua Cassara i Iban Coello zachowują podobną stylistykę, lecz nie tak stężoną, jak u kolegi. Natomiast wszystkim trzeba oddać to, że sukcesywnie starali się ukazać inną stroną Venoma niż tą z rozdziawioną mordą i wywalonym jęzorem. A gdzieś tam majaczy mi nawet duch McFarlane’a…

Strona komiksu Venom tom1

Wiele dobrego słyszałem o Venomie Catesa i wynikających z niego wydarzeń Absolute Carnage i King in Black. W końcu coś, co daje szansę drugoplanowemu antybohaterowi i do tego w mrocznej stylistyce, jak na świat Marvela. I to nie tylko za sprawą Knulla i jego pociech, ale dzięki wgłębianiu się w psychologię Eddiego Brocka i relacji z jego wieloletnim kompanem. Uwielbiam Spider-Mana, ale na równie wielką sławę zasługuje Venom. I wygląda na to, że Cates ma szansę stać się dla niego tym, kim dla Batmana i Daredevila był Frank Miller. Człowiekiem, który wyrwie go z pewnego schematu. Autor co prawda zakończył niedawno swój run, ale takiego dziedzictwa nie można nie szanować.


Okładka komiksu Venom tom 1

Tytuł oryginalny: Venom by Donny Cates vol.1: Rex, Venom by Donny Cates vol.2: The Abyss
Scenariusz: Donny Cates
Rysunki: Ryan Stegman, Joshua Cassara, Iban Coello
Tłumaczenie: Zofia Sawicka
Wydawca: Egmont 2021
Liczba stron: 280
Ocena: 85/100

Tomasz Drozdowski

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *