Billy Pilgrim przeżył hekatombę Drezna, został cenionym optykiem, dobrym mężem, ale najbardziej znamiennie w jego życiu było porwanie przez obcych z Tralfamadorii. Kosmici nie widzieli w nim ziemskiego mesjasza czy obiektu okrutnych eksperymentów. Pokazali natomiast alternatywne postrzeganie czasu jako całości, bez ciągu przyczynowo-skutkowego, gdzie nawet śmierć (zdarza się) jest tylko jednym z kilku punktów na całym schemacie istnienia.
Pilgrim to bohater, który wydaje się nieatrakcyjny dla współczesnego odbiorcy złaknionego popkulturowych tytanów. Brak w jego kartotece wojennych podbojów, a sukcesy w życiu sytuują go co najwyżej w wyższej klasie średniej, co i tak zostaje przyćmione wpływem kosmitów i błądzenia po swojej osobistej linii czasowej. I może dzięki temu bohater ostatecznie odnajduje równowagę i sposób na poradzenie sobie z ogromną powojenną traumą. Pogodzenie się z nieuchronnością swego losu przynosi ukojenie, ale też czyni go człowiekiem odklejonym od rzeczywistości. Billy to trochę Forrest Gump, a trochę Doktor Manhattan. Człowiek o niemal boskich możliwościach, a przy tym i przez to jowialnie obojętny na większość tragedii jego żywota.
A gdzie to antywojenne przesłanie Rzeźni numer pięć? Sam Kurt Vonnegut był jednym z ocalałych z bombardowania Drezna i pojmował jego bezcelowość, ale też bezsens wszystkich śmierci. Aby dać temu wyraz, posłużył się narzędziami rodem z literatury SF, choć jego dzieło to coś znacznie więcej. Przekaz antywojenny Vonneguta to nie gest wiktorii i pacyfki na sztandarach, a dosłowne, bezlitosne ukazanie rzezi w całym jej okrucieństwie, polegającym na realności i nieuchronności. Pozornie nieważnej, bo Billy może w każdej chwili przenieść się do miłych momentów swego życia. Ale jakże bolesnej i definiującej bohatera.
Albert Monteys jest artystą o lekkiej kresce. Realia wojenne to niejedyny jej przykład, bo i życie w cywilu Pilgrima nie zawsze usłane było różami, a pod zasłoną sukcesu społecznego kryło się zagubienie. To dryfowanie między epokami nieźle wychodzi rysownikowi, zwłaszcza w kwestii bohatera zawieszonego poza czasem. Pilgrim raz znajduje się między jeńcami wojennymi po to, by chwilę później jechać swoim eleganckim cadillaciem, a następnie prowadzić osobne życie w hermetycznym świecie stworzonym przez kosmitów przy boku gwiazdy filmów dla dorosłych i ich wspólnego dziecięcia.
Rzeźnia numer pięć, czyli krucjata dziecięca to dzieło znakomite i niestety ponadczasowe. Niestety, bo wojna to nie relikt przeszłości, porzucony w erze barbarzyńców i okrutników, a coś, co może dosłownie zapukać do twoich drzwi zamiast kuriera z jedzonkiem. Kurt Vonnegut stworzył powieść epokową, absolutne must read dla każdego. A ciężko jest szczerze tak powiedzieć o większości złotych standardów literatury. North i Monteys świetnie przełożyli język prozy Vonneguta na komiks i dzięki ilustracjom skoki protagonisty między czasami oraz ukazanie jego stanów w nich pozwala lepiej skupić się na treści poza fabułą. Na naszym rynku odnaleźć możecie kilka klasyków literatury, które zasłużyły na swą sławę nie poprzez uznanie krytyków, a przesłanie, które jest ponadczasowe. I mam nadzieje, że Egmont nie poprzestanie na opus magnum Vonneguta.
Tytuł oryginalny: Slaughterhouse-Five or the Children’s Crusade
Scenariusz: Kurt Vonnegut, Ryan North
Rysunki: Albert Monteys
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 192
Ocena: 95/100