Ród X/Potęgi X – recenzja komiksu

Superbohaterowie Marvela i DC przeżywają wzloty i upadki, po których najczęściej powracają do bezpiecznego statusu quo, może z lekkim liftingiem. Zgony, zastępstwa, kryzysy – wszystko to odpływa błyskawicznie tylko po to, by zrobić miejsce dla kolejnych. W ostatnich latach X-Meni również trwali w stagnacji i nawet zamieszanie Bendisa rozeszło się po kościach. Aż pojawił się Jonathan Hickman, radykalnie burząc schematy świata mutantów i kierując ich na nową ścieżkę. Ród X/Potęgi X jest najważniejszym albumem z mutantami od kilkunastu lat i nie chodzi wyłącznie o skalę przełomu.

Strona komiksu Ród X/Potęgi X

Mutanci pod wodzą Xaviera i Magneto proklamują niepodległość państwa Krakoa. Tym razem to nie kolejna Utopia czy Genosha, a śmiały i realny projekt, który ludzkość musi zaakceptować. Ale żeby nie było za łatwo, na drodze do wyzwolenia gatunku homo superior z okowów ciągłych czystek i nietolerancji pojawia się kilka problemów. Zarówno tych aktualnych, jak i z odległej przyszłości. Na mutantów wciąż bowiem dybią nieprzyjazne im siły i choć w czasie trwanie głównej akcji są one liche, to przyniosą obfite i zabójcze owoce w przyszłości.

Historie z X-Men bez ponurych wizji odległego jutra są puste jak Batman bez jokerowych kryzysów. Jonathan Hickman przedstawia nam kolejną wersję mrocznej przyszłości mutantów, w której głównym złolem jest niejaki Nimrod, a sami mutanci są już produktami zaawansowanej genetyki, walczącymi z sojuszem resztek ludzkości i maszyn pod wodzą wspomnianego jegomościa. I tu wspomnieć muszę o postaci Moiry MacTaggert czy raczej Moiry X. Kobiety, która zawsze stała po stronie mutantów, ale dotąd nie przejawiała jakichkolwiek zdolności. Hickman dał jej dość niecodzienną zdolność, pozwalającą na reinkarnację. I tak metodą prób i błędów niegdysiejsza partnerka Charlesa staje się motorem napędowym wielkich zmian w świecie X-Men. I to chyba najsprawniej przeprowadzony reboot, z jakim miałem do czynienia w ostatnich latach.

Strona komiksu Ród X/Potęgi X

Słów kilka o samej wizji Hickmana. Zwykle komiksy z X-Menami opierały się na wewnętrznych lub zewnętrznych utarczkach, których istotnym elementem był wątek dyskryminacji. Czasem drobnej, a czasem ludobójczej. Tu jest ona nieco zepchnięta na bok, a mutanci pokazują środkowy palec ludzkości w pokojowy sposób. Zamiast prężenia muskułów oferują benefity, których rządy nie mogą nie przyjąć, a ich produkcja zależna jest od stosunków wobec świeżo ogłoszonej niepodległości. Proste, prawda? Bez łubudu, dramaturgii i kolejnych wojenek. Dawno nie czułem się tak usatysfakcjonowany jako fan.

Podoba mi się pewien zabieg narracyjny, charakterystyczny dla Hickmana, który pojawił się już w innych jego dziełach. Między klasyczną komiksową narracją z kadrami i dymkami pojawiają się rozmaite schematy i opisy wyjaśniające techniczne aspekty świata przedstawionego. Rozszerza to komiks i pozwala autorowi uniknąć dłużyzn i niedopowiedzeń, co w przypadku Ród X/Potęgi X jest wręcz zbawienne. Do tego pasuje do nowego etapu w historii mutantów, którzy z ciągle toczonej problemami mniejszości z supermocami stali się odrębną od homo sapiens społecznością. Komiks staje się czytelny i jasny, a prawdziwa lawina informacji nie zalewa czytelnika w czasie akcji, a pomiędzy nią. Coś podobnego znajdziecie w Lidze niezwykłych dżentelmenów, ale tam była to raczej artystyczna fanaberia Moore’a, a w dziele Hickmana mamy do czynienia z połączeniem wiedzy i elementów fabularnych.

Strona komiksu Ród X/Potęgi X

Ród X/Potęgi X to nie typowy komiks z herosami, zresztą sami X-Meni często wychodzili poza schemat ludzi w pelerynach, jednak dynamika akcji i supermoce stawiają ich niezwykle blisko przygód Avengersów i innych. Stąd też prace Pepe Larraza i R.B. Silvy pasują tu doskonale. Na wielu kadrach czuje się rozmach Hickmana, wynoszący mutantów poza bańkę, w której dotąd się poruszali. Wystarczy spojrzeć na Xaviera czy całe krakoańskie środowisko, by dostrzec, że to nie chwilowy projekt i zupełnie nowy rozdział, co duet rysowników świetnie rozumie. Pojawiają się mocniejsze momenty, ale i jest miejsce na klasyczny heroizm z elementami SF. Bo homo superior wychodzili poza ziemskie sprawy już wcześniej, a teraz ten element rozkwita. Jestem też pewien, że niektóre z okładek staną się z czasem klasykami, jak te z czasów rysowników współpracujących z Claremontem.

Gdybym był politykiem, powiedziałbym, że X-Meni znów są wielcy albo że wstają z kolan. Ród X/Potęgi X to nowe rozdanie i to nie w stylu „całkiem nowi, całkiem inni”, a realnego szeregu zmian, które na nowo definiują X-Menów w świecie Marvela. Komiks superbohaterski powinien ewoluować, zmieniać się wraz z upływającymi latami. I nie jest przy tym konieczna wymiana załogi czy szokujące przetasowania. Wystarczy idea i sprawna jej realizacja. I choć Hickmanowi nie do końca udało się z pomysłem Świata Avengers, to Dzieci Atomu pod jego wodzą mają szansę na nową i stałą pozycję. Egmont zapowiedział dalszy ciąg, oczywiście pióra Hickmana i sądzę, że będzie to najlepsza seria z Marvel Fresh i już wypatruję dnia jej premiery.


Okładka komiksu Ród X/Potęgi X

Tytuł oryginalny: Hosue of X/ Powers of X
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Pepe Larraz, R.B. Silva
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 448
Ocena: 90/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?