Przygody niecnego wezyra Iznoguda tom 8 zbiera ostatnie cztery albumy wydane w latach 2012 – 2022, a odpowiadali za nie nowi twórcy. Obok znanego nam już Nicolasa – syna Jeana Tabary’ego – rysunki współtworzył Elric Dufau, francuski twórca komiksów i muzyk, a scenariusze przygotowali Nicolas Canteloup, Laurent Vassilian, Jul i Olivier Andrieu. Szczególną uwagę należy zwrócić na tego ostatniego artystę, który jest dla tej serii tym, kim Maciej Kur jest dla nowych przygód Kajka i Kokosza: właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Ale po kolei.
Podobnie jak w poprzednim tomie, już po pierwszym zeszycie zatytułowanym Iznogud prezydentem widać kolejny spadek formy. Niekoniecznie podobać musi się uwspółcześnienie dialogów i żartów – tym razem odnoszących się chociażby do social mediów – ale taka już kolej rzeczy. Zeszyt ten opiera się głównie na dowcipach słownych, w dużej mierze nieprzetłumaczalnych na inne języki, stąd doświadczony przecież tłumacz Marek Puszczewicz musiał się nieźle nagimnastykować. Mimo ogromnej wiedzy i chęci, sporo humoru z tej książeczki po prostu uleciało, szczególnie, że próby polonizacji humoru gdzieniegdzie przyprawiają o zgrzytanie zębów.
Dalej jest nieco lepiej – Jaki ojciec, taki syn to historia bardziej rozbudowana i spójna. Aby zostać kalifem w miejsce kalifa niecny Iznogud będzie musiał udowodnić, że jest sukcesorem tronu. W tym celu wyrusza na poszukiwania… własnego ojca. Czeka go między innymi podróż w czasie, autorzy serwują nam więc nawiązania do poprzednich komiksów z serii i niejednokrotnie burzą czwartą ścianę, aby poprowadzić dialog bezpośrednio z czytelnikiem. Laurent Vassilian sam radzi sobie ze scenariuszem lepiej niż w parze z Nicolasem Canteloupem i nawet ryzykując powtarzalność dowcipu wychodzi z walki z dziedzictwem Iznoguda obronną ręką.
Z kolei podczas lektury Ja, kalif nareszcie poczułem się, jakbym znów sięgnął do tych najstarszych przygód Iznoguda, tworzonych przez Goscinny’ego i starszego Tabary’ego. Przede wszystkim mamy tu powrót do formuły ośmiostronicowych historyjek, co w moim odczuciu zawsze sprawdzało się dużo lepiej niż rozciągnięte do granic albumy o pełnej długości. W tych krótkich epizodach niecny wezyr znów podejmie szereg prób – od zamienienia Haruna Arachida w pionek szachowy, poprzez uczynienie go zombie za sprawą zaczarowanych obrazów. Kończy się to jak zawsze, ale ten fragment albumu Przygody niecnego wezyra Iznoguda tom 8 przypomniał mi te najlepsze momenty z Iznogudem. Chociaż tworzony przez 3 artystów, sprawdza się chyba najlepiej w całym komiksie. A z tej grupki wyróżnia się jeden scenarzysta.
Olivier Andrieu. Wspomniałem już wcześniej, że to ten z sukcesorów, który najlepiej radzi sobie ze schedą po oryginalnych twórcach. Świeczki dla Iznoguda, 32 w kolejności i póki co ostatni kiedykolwiek narysowany album z przygodami niecnego wezyra, ponownie sięga do formuły krótszych opowieści, ale tym razem pod pieczą jednego scenarzysty. I to się sprawdza, bo w połączeniu z dynamiczną, cartoonową kreską Nicolasa Tabary’ego (który zdecydowanie powinien zostać przy rysowaniu) i Elrica całość daje po prostu satysfakcję z lektury.
Przygody niecnego wezyra Iznoguda tom 8 wieńczy serię, bo nawet we Francji i innych krajach frankofońskich nie ukazał się póki co żaden nowy album. Jestem jednak pewien, że to tylko kwestia czasu, bo niecny wezyr trafił chyba wreszcie we właściwe ręce i nawet ci, którzy zdążyli zniechęcić się do jego przygód po poprzednich odcinkach, powinni dać tej historii jeszcze jedną szansę. W albumie znajdziemy sporo humoru (chociaż raczej w jego drugiej części), mrugnięć w stronę czytelnika, wspominek, burzenia czwartej ściany czy wreszcie nawiązań do innych klasycznych bohaterów: Asteriksa czy Mikołajka. Cieszę się, że akurat tę serię stać było na jeszcze jeden, finalny zryw.
Tytuł oryginalny: Il Gran Visir Iznogoud vol. 8
Scenariusz: Nicolas Canteloup, Laurent Vassilian, Jul, Olivier Andrieu
Rysunki: Nicolas Tabary, Elric
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 184
Ocena: 70/100