Outcast tom 6 – Scaleni finalizuje wszystkie wątki i wreszcie doprowadza do finalnej konfrontacji pomiędzy Opętanymi a tymi, którzy podobno mają ocalić świat. Mocniej niż wcześniej zarysowany jest tu klasyczny konflikt dobra ze złem, motywy biblijne mieszają się z ponurym, apokaliptycznym klimatem, a nastrój jest równie mroczny, co poprzednio.
Kyle Barnes założył własną kolonię w Rome w Wirginii Zachodniej. Wraz z innymi osobami zdolnymi wypędzać zło z opętanych ukrywa się za murami azylu odciętego od świata zewnętrznego. Jego działania wyglądają z zewnątrz jak aktywności przywódcy sekty, który zgromadził wokół siebie swoich akolitów. Wzbudza to niepokój opinii społecznej i zainteresowanie mediów. Tymczasem do miasteczka zbliża się wielka grupa Wypędzonych. Co się stanie, kiedy dwie siły zetrą się w ostatecznym pojedynku?
Barnes to ciekawy protagonista. Z jednej strony wydaje się mało interesujący, nie wyróżnia się niczym specjalnym i jak sam podkreśla – nie uważa się za przywódcę. Po prostu zaczął coś robić jako pierwszy. Tylko albo aż. A że tym czymś jest walka ze złem mogąca docelowo zbawić świat? Ot taki detal. Jednak Kirkman prowadzi Kyle’a w taki sposób, że nieraz schodzi on na drugi czy nawet trzeci plan, ustępując miejsca wielebnemu Andersonowi, Allison czy Rowlandowi. Często też wydaje się, że nie zna on odpowiedzi na wszystkie pytania i nie jest pewny swoich działań.
Outcast tom 6 – Scaleni wygląda równie dobrze, co poprzednie tomy, dzięki mrocznym rysunkom Paula Azacety, który jak mało kto potrafi oddać emocje i demoniczne wydarzenia, którym świadkujemy. Niebagatelny wkład kolorystki Elizabeth Breitweiser również nie daje o sobie zapomnieć na każdym kroku. Przy okazji winien Wam jestem sprostowanie – jak dowiadujemy się z posłowia Kirkmana, pomysł z małymi kadrami wewnątrz kadrów, który tak mi się podobał w zasadzie od pierwszego tomu, wyszedł od scenarzysty, a nie rysownika. Miało to związek z tym, że Outcast, pomimo, że został wymyślony jako komiks, najpierw przybrał formę scenariusza do pilota serialu telewizyjnego, a dopiero potem powrócił do swojej pierwotnej iteracji. To trochę skomplikowane, ale autor wyjaśni Wam to w tekście na końcu niniejszego albumu.
Outcast tom 6 – Scaleni nie obfituje w szokujące zwroty akcji, właściwie można powiedzieć, że zakończenie było mocno przewidywalne. Wszystkie wydarzenia mkną w stronę happy endu, co może wydawać się rozczarowujące, chociaż Kirkman w wywiadach od początku podkreślał, że Outcast to jedyna seria, której zakończenie miał w głowie już kiedy rozpoczynał pracę. Myślę, że zakończenie znajdzie tyleż zwolenników co przeciwników, szczególnie, że odstaje atmosferą od poprzednich odsłon serii.
Mam nadzieję, że nie zgubiliście się gdzieś po drodze i sięgniecie po finałowy tom opowieści Kirkmana i Azacety, może nawet powtórzycie lekturę całości i zagryziecie dwoma sezonami serialu, który powstał na fali popularności Żywych trupów i wymusił na scenarzyście zagęszczanie ruchów przy tworzeniu fabuły. Cieszę się, że nawet mimo tak rozwleczonego cyklu wydawniczego Mucha Comics doprowadziła serię do końca. Nie jest to takie oczywiste – wszak na ostatnie tomy The Walking Dead od Taurus Media czekamy od 2017 roku i wszystko wskazuje na to, że możemy się ich nie doczekać.