Opowieści jutra Alana Moore’a – recenzja komiksu

Całkiem niedawno Alan Moore dobił do siedemdziesiątki. To wiek w sam raz na maga jego klasy i niechaj żyje i siedemset. Szczęśliwie złożyło się to z wydaniem u nas komiksu Opowieści jutra Alana Moore’a, który jest ciekawą okazją, by poznać inną stronę jego magii. Zbiór krótkich opowiadań z zestawem niezwykłych postaci to waga na pozór lżejsza niż Strażnicy czy V jak Vandetta, ale zawierający całą złożoność jego myśli twórczej. Oto mikstura różnych gatunków komiksu, którą autor potrafi zakręcić w głowie odbiorcy.

Strona komiksu Opowieści jutra Alana Moore’a

Opowieści jutra Alana Moore’a to historie kilkorga symbolicznych bohaterów. Symbolicznych, bo każdy z nich jest odbiciem jakiejś popkulturowego archetypu. Autor czasem je wyśmiewa, a czasem przedstawia czysty rdzeń konkretnej stylistyki, pozwalając sobie na dużą swobodę twórczą. Mamy chandlerowskiego zamaskowanego detektywa czy młodocianego geniusza z niebezpiecznymi skłonnościami. Osobno, ale w pewnym momencie razem, tworzą pewien komentarz brytyjskiego twórcy na temat popkultury, pokazujący jej intertekstualność, ale i komercjalizację, spłycenie i rozrywkową głupotę. Bez zadęcia autorytetu i bez mędrkowania, za to z humorem i w kwiecistym stylu.

Zauważyłem, że Moore rzadko kojarzony jest z humorem, czy czymkolwiek innym co nie jest podniosłe, epokowe i przełomowe. Jakby brodaty pisarz stał się świętym komiksu i nic, co niegodne akademickich rozpraw, nie mogłoby być jego dziełem. Tymczasem niemal wszystko, co wyszło spod jego ręki w ramach America’s Best Comics, zawiera sporą dozę kpiarskiego poczucia humoru. Od Toma Stronga, poprzez Top 10, aż po właśnie Opowieści jutra. Te ostatnie bodaj najbardziej, choć warto to trochę rozwinąć.

Strona komiksu Opowieści jutra Alana Moore’a

Postaci ukazane tutaj są momentami przejaskrawione, choć nie tak bardzo, jak myślimy. Mamy parę herosów – Pierwszego Patriotę i US Aniołka. Dorosłego chłopa i młodą dziewczynę, przez których sylwetki scenarzysta demontuje i kpi z mitu superbohatera, bliżej jednak w stylu Top 10 niż Strażników. Jest Greyshirt, szablonowy zamaskowany detektyw w stylu Shade’a czy Spirita, stanowiący jednak bardziej esencję swego gatunku niż jego przekrzywienie. I Johnny B. Quick, młody geniusz, który ma wszelkie predyspozycje, by stać się złym. No i wreszcie Cobweb, dama nacechowana erotycznie, ale w całym swym seksapilu dość śmieszna, jak internetowe modelki. Taka skala opowieści, jaką przedstawia Moore, ma jednak swoje konsekwencje.

Forma narzucona przez autora nie jest łatwo przyswajalna. Moore lubi popisywać się słowem, bawić się nim i pokazywać na każdym kroku, jaki to on nie jest elokwentny. W Opowieściach jutra stanowi to element całego prześmiewczego zamysłu i potęguje absurdalność większości wydarzeń, co nie zmienia faktu, że czytanie tego bywa oporne. Polecam nie podchodzić do tego komiksu z bezrefleksyjną lekkością, jak ja to uczyniłem. Miejscami zabawna forma przekazu jest bowiem zwodnicza i ciosy Moore’a są nadal tak samo mocne. Choć zadane w inny sposób.

Strona komiksu Opowieści jutra Alana Moore’a

Przy takim rozrzucie historii nie mogło zabraknąć całego zespołu rysowników. Na pierwszym miejscu stawiam Kevina Nowlana, łączącego rolniczą prowincję z łamaniem praw boskich przez Quicka. Nie mogę jednak nie wspomnieć o życiowej partnerce Moore’a – Melindzie Gabbie. W historiach z Cobweb czuć ducha Zagubionych dziewcząt, choć w łagodny sposób. Jest też Rick Veitch, legenda Vertigo, który nawet w neo-noirowej historii z Greyshirtem potrafi wyjść poza ramy swej konwencji. Co tu dużo pisać – Opowieści jutra są zilustrowane tak, jak na komiks Moore’a przystało. Nie ściśle mainstreamowo, ale na tyle „światowo” by przeciętny zjadacz superbohaterów był zadowolony.

Opowieści jutra Alana Moore’a to komiks absolutnie niezbędny, by poznać autora z innej strony niż ta podręcznikowa. Za życia został on ozłocony przez fanów i branżę, stał się wręcz ofiarą własnej legendy. Każdy czeka na to, by powrócił on do pisania komiksów, a jego kamienie milowe są powoli już bezrefleksyjnie brane za święte księgi powieści graficznej. Podczas gdy sam ich autor nie podchodzi bezkrytycznie do nich, a zwłaszcza do reperkusji, jakie wywołały. Opowieści jutra to dzieło bardziej niezależne, nad którym nie wisi ciężar kultowości. Nie zawsze jest to łatwa lektura, ale po magu z Northampton ciężko oczekiwać banalnego akcyjniaka. To Moore z czasów niezależnego jeszcze America’s Best Comics, a więc autor niepokorny jeszcze bardziej niż zwykle, a przy tym nie przytrzymywany cuglami wydawcy. Trzeba więc przestawić się nieco z komiksowego głównego nurtu na bardziej artystyczne dzieło, choć nie topiące czytelnika w bełkocie, który rozumie jedynie jego twórca. Jak pisałem, Moore lubi się popisywać, ale jest na tyle dobrym opowiadaczem, by stworzyć dzieło poza zasięgiem zdolności większości kolegów i koleżanek po fachu. Czekam na kolejne, niewydane jeszcze pozycje autora.


Okładka komiksu Opowieści jutra Alana Moore’a

Tytuł oryginalny: Tomorrow Stories
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Jim Baikie, Hilary Barta, Joyce Chin, Dame Darcy, Melinda Gebbie, Kevin Nowlan, Rick Veitch
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 336
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?