Niewidzialni – Księga trzecia – recenzja komiksu

Macie czasem takie uczucie, że nie wyłapujecie wszystkiego z poznawanego dzieła? Ktoś puszcza wam utwór muzyczny i zwraca uwagę na poszczególne jego elementy, a wy potakujecie, tak naprawdę nic z tego nie słysząc. Albo jesteście w trakcie posiłku, a kucharz pyta was, czy wyczuwacie nutkę jakiejś egzotycznej przyprawy, o której nigdy nie słyszeliście. A wam po prostu smakuje. Chyba mam podobnie z Niewidzialnymi. Czytając wnioski innych recenzentów i ich spostrzeżenia mam wrażenie, że coś mi umknęło. Albo jestem za głupi na pełne wchłonięcie dzieł Morrisona. Cóż… Niewidzialni – Księga trzecia to lektura, której przyjrzę się nieco uważniej i mam nadzieję, że dostrzegę to, co było dotąd dla mnie niewidzialne.

Strona komiksu Niewidzialni – Księga trzecia

Po wydarzeniach z poprzedniego tomu King Mob odzyskuje siły u boku Robin, ale Niewidzialni nie mogą pozwolić sobie na urlop. Zło czyha i nie jest to banalny łotr z wielką mocą, a skomplikowany system pragnący przepoczwarzyć świat w coś rodem z koszmarów. Mamy tu Roswell, modnego ostatnio Oppenheimera i magiczny artefakt. I przede wszystkim podróże w czasie, znacznie bardziej skomplikowane niż przyzwyczaiły nas do nich dzieła popkultury. Wszystko to ukazane w nieoczywisty sposób, do jakiego przyzwyczaił nas już Morrison, acz nieco lżej i strawniej, choć daleko od mainstreamu.

Stałym motywem w Niewidzialnych są tajne ośrodki/laboratoria, w których tajne organizacje chcące zniewolić ludzkość tworzą potworne zjawiska. I nie byłoby to nic odkrywczego, gdyby nie wyobraźnia Morrisona, solidnie czymś podlana. Oprócz paramilitarnych antagonistów mamy dziwaczne trio zwące się Arlekinadą, wehikuł czasu genezą sięgający Hiroszimy i podwójnego agenta, który może zatrząść strukturą zespołu. Nic nie jest jednak przewidywalne i chyba rozumiem, czemu Niewidzialnych określa się mianem najbardziej ikonicznego, a czasem i najlepszego komiksu Szalonego Szkota. To nie przez szaloną oprawę, bo popleść i poplątać potrafi każdy, a to, w jaki sposób autor łączy wszystko razem. Bez zgrzytu i klarownie, z każdym tomem nieco lepiej. O ile bowiem poprzednie księgi były złotym dzieckiem swej epoki, tak ten wchodzi w erę bardziej znaną jako współczesna, mimo że od jego premiery trochę już nas dzieli. Morrison rozumie zmieniające się trendy, ale idzie raczej ich kierunkiem, niż z nimi, więc to ta sama opowieść, ale nie tak przesiąknięta duchem nieodżałowanego Vertigo.

Strona komiksu Niewidzialni – Księga trzecia

Z całej bandy King Moba w cieniu stała dotąd Ragged Robin. Rudowłosa dziewczyna z charakterystycznym makijażem wreszcie doczekała się swojego backstory i nawet objęła funkcję lidera komórki Niewidzialnych. Choć gdzieś u jej boku kręci się ciągle jej były lider, to dynamika zespołu się zmienia, a sama Robin jest kimś więcej niż ładną buzią, chwilowo zastępującą faceta na dowódczym stanowisku. Zmiana jest też pretekstem do rozwinięcia grupy Niewidzialnych na szerszą skalę i zrobienia małego zamieszania w jej szeregach, ale wszystko w granicach rozsądku. Jeśli rozsądek to odpowiednie słowo w przypadku twórczości Granta Morrisona.

Ostatni rozdział w tym albumie ukazuje szerzej strukturę Niewidzialnych. Grupa bohaterów to zaledwie jedna z komórek, którzy jako całość okazują się ekipą może nie korporacyjnie sformalizowaną, ale i tak pewien duch anarchii przez to ulatuje. Okazuje się bowiem, że nawet rebelianckie supergrupy walczące z niepojętym i nieznanym złem muszę mieć swych równych i równiejszych. I jednocześnie jest to coś w stylu wewnętrznego kręgu i służby bezpieczeństwa. Ciekawi mnie jak Morrison to rozwinie, finalne wydarzenia niepokojąco przypominały to, co spotkało King Moba w drugim tomie.

Strona komiksu Niewidzialni – Księga trzecia

Kreślący tu większość ilustracji Phil Jimenez przemawia do mnie zdecydowanie bardziej niż jego poprzednicy. Jak w posłowiu wspomina sam Morrison, Jimenez to artysta odpowiadający bardziej standardom ówczesnej epoki. Zachował on psychodelię i pozwolił sobie nawet na rozmaite optyczne zabawy, ale narzucił też dyscyplinę swym rysunkom, dzięki czemu wydarzenia z lat 20. przechodzą gładko w czasy współczesne, oczywiście z kilkoma odlotami w różne stany rzeczywistości i świadomości. Momentami pojawiają się artyści jak Michael Lark i John Stokes, ale nie burzą oni pozytywnej jednorodności komiksu. No i klejnot w koronie, czyli okładki Briana Bollanda.

Niewidzialni – Księga trzecia to nowe otwarcie dla serii, ale nie w stylu tych znanych ze świata herosów. Morrison kontynuuje to, co zaczął, cały czas balansując na granicy zniszczenia świata przedstawionego, ale gdzieś w trybach narracji wszystko jest jakby inaczej. Nadal nie jest to leciutka czytanka i opowieść zasługuje bardziej na analizę niż recenzję, ale gdzieś uleciały treści zrozumiałe tylko dla samego twórcy. Jest okultyzm, psychodelia i szeroko pojmowany surrealizm, ale opakowane są one w intertekstualne kształty strawne dla większej liczby odbiorców. Wizja Morrisona wydaje się tu bardziej wykrystalizowana. Aczkolwiek bez wcześniejszej podbudowy byłoby to dzieło niezwykle chwiejne i warto poznać całość, aby w pełni cieszyć się tym, co u Morrisona najlepsze.


Okładka komiksu Niewidzialni – Księga trzecia

Tytuł oryginalny: The Invisibles Deluxe Edition Book Three
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Phil Jimenez, Michael Lark, John Stokes
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 336
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?