New Mutants to kolejna generacja mutantów, która trafiła do szkoły Xaviera, lecz już nie takiej, jaką pamiętaliśmy z czasów Cyclopsa i spółki. Album zaczyna się od jednej z najsłynniejszych historii powiązanych z mutantami. Saga o niedźwiedziu-demonie to dzieło dla fanów horroru z elementami indiańskiego folkloru i młodocianymi bohaterami. Danielle Moonstar nawiedzają koszmary o miśkowatej bestii, a punktem kulminacyjnym jest walka z tym duchowym bytem. Dziewczyna wychodzi z niej mocno pokiereszowana i co gorsza, mroczna siła nie zamierza na tym poprzestać. New Mutants stają naprzeciwko przeciwnika, którego nie da się po prostu zdzielić w czerep, a i on sam nie jest tak zły, na jakiego wygląda. A to ledwie pierwsza opowieść w tym albumie.
Dalej jest równie emocjonująco. Przybysz z kosmosu, niestabilny syn Xaviera i para ulicznych bohaterów, a wszystko to w ciemniejszych barwach niż klasyczne superhero. Sporo w tym wkładu Sienkiewicza, ale to Claremont tworzy scenariusz. New Mutants to nie taka sobie kolejna generacja Dzieci Atomu w jaskrawych kostiumach, a grupa zagubionych dzieciaków, które stanowią zagrożenie głównie dla samych siebie. Wychowana w ultrakatolickim środowisku Wolfsbane czy demoniczna Magik to postaci zupełnie różne od oryginalnej piątki X-Men. Jaka epoka, tacy mutanci, chciałoby się rzec…
Członkowie New Mutants to jedno. Obok nich pojawiają się postaci jak Cloak, Dagger czy Legion. Ten ostatni to syn Xaviera o potężnej mocy, a żeby było mroczniej – z zaburzeniami osobowości niczym Jane z Doom Patrolu. Historia z nim to ciężka, psychologiczna przeprawa przez jątrzące się traumy i boleśnie trudną relację syna i ojca. A skoro o tym typie kontaktów mówimy – jest jeszcze technoorganiczny obcy imieniem Warlock, ścigany przez swego kosmicznego tatuśka i bynajmniej nie chodzi tu o Adama Warlocka. W tle przewijają się postaci jak Magneto, Sebastian Shaw czy Emma Frost i nawet oni pokazują się z innej strony, niż w pozostałych historiach Claremonta. Może scenarzysta na chwile samodzielnie wyszedł ze swej strefy komfortu, a może to wpływ kolegi rysownika – człowieka o kresce nieco odmiennej niż ludzie, z którymi dotąd współpracował.
Bill Sienkiewicz to artysta przełamujący standardy taśmowych rysowników superbohaterów, choć jego portfolio to w sporej mierze właśnie trykociarze. Sama już okładka komiksu pokazuje, że New Mutants to nie banalny zbiór przygód ludzi z genem X, a opowieść bardziej skomplikowana. Jak zawsze u Sienkiewicza surrealizm miesza się z chłodnym realizmem. Twarze potrafią być perfekcyjne warsztatowo, a w kolejnej chwili zmienić się w groteskowe oblicza. Zło przybiera postać demonicznego niedźwiedzia, ale nie jest to po prostu wielki groźny misiek. Mocno zaakcentowane są osobiste przeżycia bohaterów i targające nimi emocje. Dużo tu cienia i kontrastów, jakby część rysunków była wręcz wydrapywana. New Mutants to dzieciaki, ale przedwcześnie rzucone w wir dorosłości i wcale nie było do tego potrzebne wcielanie ich do superbohaterskiej służby.
New Mutants to komiks wielkiego kalibru i nie chodzi tylko o jego powiększony format. To odpowiedź na pytanie – co by było, gdyby historie z mutantami Marvela napisać w stylu dawnego Vertigo? Akcja ma w sobie jakiś procent superbohaterstwa, ale nawet jak ono już się pojawia, to ma charakter nakreślony mrocznymi barwami. Po grupie New Mutants nadeszło jeszcze kilka innych generacji mutantów, ale to oni są dla mnie tą najbardziej outsiderską drużyną odstającą od jaskrawego mainstreamu. Z racji powiększonego formatu i lepszego jakościowo papieru komiks ten jest bardziej ekskluzywny jakościowo, ale mniej dla portfela. Jednak w tym przypadku warto sypnąć groszem.
Tytuł oryginalny: New Mutants #18-31
Scenariusz: Chris Claremont
Rysunki: Bill Sienkiewicz
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2023
Liczba stron: 372
Ocena: 85/100