Nie oszukujmy się – Mulan to nie Król Lew czy 101 dalmatyńczyków. Nie ma dramatycznych, zapadających w pamięć scen jak śmierć Mufasy (tak, wiem, spoiler). Nie ma dużej dawki humoru, chociaż posiada komediowe akcenty, jak chociażby obecny w fabule zhańbiony smok Muszu. A może raczej „smoczek”, bo ze względu na mikrą posturę jest wiecznie mylony z jaszczurką. Opowieść o młodej heroinie ma jednak uniwersalne wartości, które od zawsze charakteryzowały produkcje Disneya, a to sprawia, że warto się nią zainteresować.
Mulan to przede wszystkim opowieść o odwadze i poświęceniu, ale w pewnym stopniu również o emancypacji. Porzucając niewdzięczną rolę dodatku do mężczyzny, który ma ładnie wyglądać i sprawnie nalewać herbatę do filiżanek, dzielna dziewczyna wysyła jasny sygnał: kobiety są samodzielne, dzielne, waleczne, sprytne i mogą wpływać na losy świata. W obliczu inwazji Hunów na Chiny to właśnie ona może zmienić przebieg wielkiej wojny.
W tej prościutkiej opowieści znalazło się miejsce na pokazanie silnych więzi rodzinnych, ale i na miłość – wprawdzie tylko zasugerowaną, ale czekając na nas w najmniej oczywistych okolicznościach. Są to niby treści wzniosłe, ale tu podane w bardzo lekki, przystępny, wręcz familijny sposób praktycznie pozbawiony patosu. Feministyczne treści nie są łopatologicznie wbijane do głów, z perspektywy czasów mogę ocenić, że Mulan to historia ważna i potrzebna, szczególnie dla najmłodszych widzów.
Komisową wersję czyta się bardzo przyjemnie – głównie ze względu na ładne i czytelne rysunki nasycone intensywnymi kolorami. Adaptacją scenariusza zajęli się Gregory Ehrbar i Bob Foster, natomiast za rysunki Mario Cortes, ten sam, który pracował przy Zakochanym kundlu czy Planecie skarbów. Po lekturze nabrałem ochoty, żeby obejrzeć animację z lat 90. i pewnie prędzej czy później się na to zdecyduję.
Tradycyjnie w serii Disney – Klasyczne baśnie mamy galerię postaci otwierającą album. Chociaż przy każdym z bohaterów pojawia się zaledwie kilka linijek tekstu, nieraz możemy się z nich dowiedzieć o postaci więcej niż z samego komiksu, czego przykładem jest na przykład babcia Mulan. Na końcu tomu zamieszczone są natomiast tzw. Wspomnienia, czyli sekcja z pięknymi ilustracjami najważniejszych momentów żywcem wyrwanych z oryginalnych produkcji.
Mulan może nie zostanie ulubioną historią starego konia jak ja, ale może niektórych zachęci, żeby przeżyć tę opowieść ze swoimi dziećmi, lub przypomnieć ją sobie ze starych czasów. W dzisiejszych czasach historii o heroinach mamy o wiele więcej niż jeszcze ćwierć wieku temu, więc każda fabuła z żeńską protagonistką była na wagę złota. Cieszę się, że takie historie powstawały i nadal powstają, nawet jeśli nie są przełomowe i niespecjalnie zapadają w pamięć na dłuższą metę.
Tytuł oryginalny: Mulan
Scenariusz: Gregory Ehrbar, Bob Foster
Rysunki: Mario Cortesa
Tłumaczenie: Mateusz Lis
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 64
Ocena: 65/100