Kowboj z Szaolin - Pierwsza podróż
Kowboj z Szaolin - Pierwsza podróż

Kowboj z Szaolin: Pierwsza podróż – recenzja komiksu

Gdy Wydawnictwo KBOOM zapowiedziało komiks Geofa Darrowa Kowboj z Szaolin – Pierwsza podróż dopisałem go na listę obowiązkowych lektur. Sztuki walki i Dziki Zachód to rzeczy, które uwielbiam, a na dodatek nieźle do siebie pasują. Do tego widowiskowe, powalające rysunki artysty zdecydowanie za rzadko pojawiającego się w Polsce. Nie każde oczekiwanie przynosi jednak satysfakcjonujący wynik…

Strona komiksu Kowboj z Szaolin – Pierwsza podróż

Tytułowy mistrz kung-fu podróżuje przez stylizowany na Dziki Zachód świat na grzbiecie wygadanego osła. Duet spotyka na swej drodze kolejnych przeciwników, których dziwaczność dorównuje Doom Patrolowi i na poziomie koncepcji fabularnej wszystko jest w porządku, jeżeli można mówić tak o totalnym szaleństwie i absurdzie. Przykład? Król Krab i jego redneckowi pomagierzy, a chwilę później trzy dziwaczne byty, najwyraźniej mające coś przeciwko Kowbojowi i jego rumakowi. Darrow miał oryginalny pomysł, lecz nawet odważniejsze wizje padały w trakcie realizacji.

Na pewno macie znajomego czy krewnego, którego żarty nie tylko nie śmieszą, ale wprawiają wszystkich w zakłopotanie. To zazwyczaj dobra dusza, ale ze skłonnością do przeszarżowania i co gorsza, brnięcia w nie dalej. I mam wrażenie, że kimś takim jest Geof Darrow w kontekście wypowiedzi i dialogów swych bohaterów. O ile sprawa z Królem Krabem była groteskowo zabawna i dało się ją zrozumieć, o tyle kolejne przygody bohaterów były ciągiem bezsensownej gadaniny, przypominającej bardziej senne majaki. Gdzieś w kwestiach bohaterów pojawia się pewna ich wizja, ale rozpływa się ona w mieszance prowokacji, obsceniczności i zwykłego biadolenia o niczym. Humorek rodem z niedzielnej wizyty u wujostwa, jeśli wziąć na poprawkę, iż wujaszek lubi poświntuszyć w groteskowy, surrealistyczny sposób i gubi wątek. W pewnym momencie niemal zacząłem przewracać strony bez czytania dymków, a i tak wiedziałem, co chce przekazać autor.

Strona komiksu Kowboj z Szaolin – Pierwsza podróż

Do beczki dziegciu muszę dodać łyżeczkę miodu i wcale nie chodzi o rysunki. Całość mogłaby mieć sens i być znakomita, gdyby nie była podana w takim stężeniu. Żarciki o Robercie Mitchumie są zabawne, podobnie jak inne nawiązania kulturowe. Odnoszę wrażenie, że to, co w rysunkach Darrowa jest najlepsze, jest słabym punktem jego scenariusza. Przesyt, wrzucenie wszystkich swoich koncepcji do jednego wora i potrząśniecie nim. Zakończenie komiksu jest zawieszone nad bardzo głęboką przepaścią i mam nadzieję, że kontynuacja skłoni mnie do zmiany zdania.

Najlepsza część komiksu to rysunki. Darrow zafascynował mnie w wydanym jakiś czas temu Hard Boiled i każde jego pojawienie się jest dla mnie mile widziane, oczywiście w roli rysownika. Artysta ten do perfekcji opanował grę detalami. Drobiażdżkami, które spostrzec można tylko zwracając na nie szczególną uwagę. Do tego są one różnorodne i zaskakujące. W Kowboju z Szaolin, obok bandy cudacznych jegomości, pojawia się gargantuiczny dinozaur z miastem na grzbiecie, a wszystko to i tak pasuje do westernowych pejzaży. I gdyby Darrow wyciął połowę dialogów, to historia tylko by na tym zyskała i przedstawiła tę samą opowieść, za to o wiele gładszą w odbiorze.

Strona komiksu Kowboj z Szaolin – Pierwsza podróż

Kowboj z Szaolin – Pierwsza podróż to komiks wyłącznie do oglądania. Jego warstwa dialogowa to stutonowy odważnik spadający na głowę czytelnika oczarowanego ogólnym pomysłem i rysunkami. Może ja głupi, ale nie potrafię złapać sensu scenariusza od mniej więcej połowy komiksu. W innych dziełach zdarza się nierówność, ale tu jest to bliższe zagubieniu się autora we własnym scenariuszu, potykaniu się o własne nogi. Jeśli lubisz jednak naprawdę, naprawdę niezobowiązującą, krwawą fabułę, to komiks trafi w twe gusta. Sam zapewne sięgnę po kontynuację ze względu na rysunki – w tej kwestii Darrow to geniusz.


Okładka komiksu Kowboj z Szaolin – Pierwsza podróż

Tytuł oryginalny: The Shaolin Cowboy
Scenariusz: Geof Darrow
Rysunki: Geof Darrow
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Wydawca: KBOOM 2021
Liczba stron: 200
Ocena: 50/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?