Junkyard Joe – recenzja komiksu

Geoff Johns i Gary Frank to solidny duet. Panowie potrafią stworzyć niezłe opowieści, choć dotąd ograniczali się do świata DC, ale od niedawna tworzą swój świat Nieznanej Wojny, którego pierwszym przedstawicielem na naszym rynku był Geiger. Teraz czas na drugi akt w postaci albumu Junkyard Joe, opowieści cofającej nieco wskazówki zegara i stworzonej w zupełnie innej konwencji. Wojna w Wietnamie miesza się tu z żywotem pewnego emerytowanego komiksiarza i sąsiadującej z nim rodziny oraz robota-zabójcy o dobrym serduchu. Czy co on tam ma…

Strona komiksu Junkyard Joe

Wietnam, rok 1972. Muddy Davis jest członkiem oddziału, do którego zostaje przydzielony milczący rekrut imieniem Joe. Na wojnie nie jest jednak ważna erudycja, a umiejętności bitewne. A te Joe ma na nienaturalnie zabójczym poziomie i szybko okazuje się, że poczciwiec to maszyna ścinająca bojowników Wietkongu jak trzcinę. Mimo to z oddziału ostaje się tylko on i Davis. Lata później ten drugi staje się legendarnym twórcą komiksów, a blaszak znika. Gdy Davis zmierza ku zakończeniu kariery, Joe powraca, wlokąc za sobą stare demony… Do tego dochodzą losy rodziny wprowadzającej się po sąsiedzku i próbującej odnaleźć na nowo swoje miejsce na ziemi.

Znacie te wszystkie komedie familijne z lat 80. i 90., z szympansami grającymi w baseball, inteligentnymi psami i dobrymi robotami? Dodajcie do nich realizmu, akcji i weźcie poprawkę na to, że scenariusz tworzy Geoff Johns. Oto właśnie Junkyard Joe. Wojna wietnamska nie jest ocenzurowana i autorzy prezentują jej całą brutalność, ale bez tego byłaby to opowieść żałośnie naiwna. Świetnie kontrastuje ona z wyalienowanym żywotem starszego już Daviesa i kłopotami rodzinnymi jego sąsiadów, gdzie czuć pewną nutę minionej epoki telewizji. A pojawienie się Joe kieruję tę nostalgię w stronę kinowych hitów tamtej epoki, jak choćby Iron Giant.

Strona komiksu Junkyard Joe

Cały ten aspekt obyczajowy to najlepsza strona Junkyard Joe. Nie jest nachalny, nie hamuje tempa akcji, a buduje całe tło opowieści i nadaje jej barw. Bez tego byłaby to jedynie spiskowa opowieść z Wietnamem i zabójczym robotem w tle, do tego takim, który wcale nie chce być zabójczy. Komiks ma znakomite tempo. Wojna w Wietnamie to pełen akcji wstęp, ale dalej napięcie wcale nie spada. Muddy Davies kończy swą karierę komiksiarza i bliżej mu do bohatera Odlotu niż wygadanego weterana branży rozrywkowej. Rodzinne problemy jego sąsiadów zdejmują ciężar z aspektu robociego na rzecz familijnych problemów. A pojawienie się Joe dolewa oliwy do ognia, choć przyznać muszę, że jego zachowanie jest niezwykle sympatyczne. Właśnie ta mieszanina codzienności z komiksową sensacją sprawia, że komiks Johnsa i Franka jest czymś naprawdę dobrym.

W Junkyard Joe pojawia się komiks w komiksie. Muddy Davies po wietnamskiej traumie i spotkaniu Joego zaczyna tworzyć o nim komiks w stylu kultowych Fistaszków. Lekki, komediowy, ale też i inteligentny. Trafiający zarówno do młodszego, jak i starszego czytelnika. To przy okazji mały hołd dla klasyki komiksu, która jakoś ginie wśród „poważnych” tytułów. Słowem – jego legenda nie jest przerysowana, ale najciekawsze jest to, w jaki sposób autorzy wykorzystali ten fakt. Lokalne miasteczko za nieoficjalnego patrona uznało fikcyjną postać Joe, która okazała się jak najbardziej realna. Pozwoliło to im na wciśnięcie do świata bez superludzi i tym podobnych wybryków metalowego zabójcy, który w finalnych scenach ukazany jest w niezwykle urokliwej scenerii, typowej dla amerykańskiego przedmieścia.

Strona komiksu Junkyard Joe

Gary Frank to autor uniwersalny i giętki. Przygody Supermana wychodzą mu równie dobrze co świat postapokaliptyczny, więc nie miał kłopotu z Wietnamem i małym amerykańskim miasteczkiem. Podoba mi się ukazanie Joe. Nie jest to Terminator ze swoją zabójczą mordą, bliżej mu do zaginionego brata C3PO, który poszedł do woja, zamiast na lingwistykę. Jest poczciwy i nawet w hełmie i mundurze wygląda niepozornie. Niepozorne za to nie są jego czyny, bo nawet Arnold mógłby poczuć się tu zagrożony. Potyczki wychodzą Frankowi znakomicie i niewielu autorów tak spektakularnie pokazuje obijane gęby łotrów.

Junkyard Joe to przyjemna lektura, w dobrym kierunku rozwijająca uniwersum Nieznanej Wojny. Wydawnictwo Nagle Comics sięgnęło po ciekawy, wciąż rozwijający się świat i mam nadzieję, że będzie go nam sukcesywnie pokazywać. Historia komiksiarza-seniora, rodziny z problemami i spajającego wszystko dobrego robota bojowego ma w sobie familijne ciepło, komiksową sensację i zapowiedź jeszcze lepszej przygody. Do tego stworzona jest przez znakomicie dogadujący się duet, co widać na każdym kadrze i w każdym dymku. Chciałbym jedynie jeszcze kilku pasków komiksowych stworzonych przez Daviesa, dla ukoronowania całości.


Okładka komiksu Junkyard Joe

Tytuł oryginalny: Junkyard Joe
Scenariusz: Geoff Johns
Rysunki: Gary Frank
Tłumaczenie: Olga Mysłowska
Wydawca: Nagle Comics 2023
Liczba stron: 200
Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?