Injustice: Bogowie pośród nas tom 3: Rok trzeci to w uproszczeniu Batman z magicznym zapleczem przeciw Supermanowi z żółtym pierścieniem i podejrzanymi sojusznikami. Rycerz z Gotham nie jest w najlepszej sytuacji po wypadkach związanych z Green Lanternami i z o wiele większą siłą ognia po stronie Clarka. Strój jednak zobowiązuje i Bruce sięga po mroczniejsze, czy może raczej, bardziej ukryte metody walki i z pomocą ludzi jak Constantine czy Doktor Fate kontynuuje swą bitwę z coraz bardziej pogrążającym się w okrucieństwie Supermanem. Choć sam nie jest moralnie czysty.
Taylor w dość ciekawy sposób używa magicznych bohaterów, miejscami za bardzo łącząc ich losy z klasycznymi superludźmi. Spectre i Deadman przechodzą radykalne zmiany. Ten pierwszy wydaje się nadmiernie zaangażowany w byciu dla Supermana dobrym wujkiem od magii i tym samym budzi większy postrach. Z kolei działania Bostona Branda są bardziej namacalne niż cokolwiek, co robił wcześniej. Magia jednak traci swój siarkowy posmak, bo w tej dziedzinie DC zawsze bywało dość posępne, głównie za sprawą tytułów z imprintu Vertigo z Hellblazarem na czele. Z jego interpretacją Taylor z kolei nie do końca sobie poradził.
Hellblazer: Upadek i wzlot był bowiem najsłabszym solowym albumem o Constantinie, jaki dotąd ukazał się na naszym rynku i przy oryginalnym cyklu wydaje się być jak telewizyjny wróżbita przy mistrzach sztuk mistycznych. W trzecim tomie Injustice z Johnem jest lepiej, ale to mocno przycięta wersja liverpoolskiego maga. Nie zrozumcie mnie źle – nadal jest draniem stosującym brudne zagrywki, ale pośród tylu peleryn nawet jego papierosy wydają się mieć mniej nikotyny. Gdybym nie znał go dobrze z runów Ennisa czy Delano, pomyślałbym nawet, że świetnie pasowałby do Gotham i nietoperzowej rodzinki. I nie jest to zarzut, a raczej najlepsze zobrazowanie jego charakteru w tym albumie i sami musicie osądzić, czy Constantine w takiej postaci jest do przełknięcia.
Czytając Taylora nie można narzekać na zwroty akcji. Powrót Wonder Woman czy Superman ululany przez Nietoperza to zagrania fabularne przeprowadzone ciekawie, ale nie nadwyrężające sensacyjności całości. Injustice trzyma się na czystej, superbohaterskiej adrenalinie i nawet poważniejsze momenty są nią napędzane. W poprzednim tomie dużo złego, ale tym samym dobrego, dokonał Sinestro. Tu mamy Constantine’a, Spectre’a i Trigona, ale wszyscy oni, razem czy z osobna, nie dokonują tego co Koruganin. Czy więc poziom serii spada? Nie, ale czuć pewne wypalenie autora i może dobrze, że w następnym tomie jego miejsce już w pełni zajmie Brian Buccellato.
Twórcy postaci do cyklu gier Injustice robili na mnie większe wrażenie i komiks zawsze był dla mnie nieco brzydszy. Teraz jest też nijaki, bo Bruno Redondo i pozostali nie kwapili się, by dodać mocno nasączonej magią historii nieco pazura, że o kłach i rogach nie wspomnę. Może to moje spaczenie ze względu na uwielbienie do takich panów jak Totleben czy Alcala, ale gdyby kilka maluczkich fragmentów oddać ludziom jak Jock, to całość wyszłaby o niebo lepiej. Tymczasem nawet Trigon jest po prostu wielkim czerwonym diabłem, a wszystko inne utrzymane jest w formie dynamicznego komiksu z pelerynami i maskami. Injustice w istocie tym właśnie jest, ale jak już się włazi w buty magii, to można by chociaż poudawać, że się ja rozumie, prawda?
Injustice nie zwalnia, choć tempo, jakie narzucił Tom Taylor, nieco męczy. Scenarzysta jest dobry w tym co robi, ale też za wiele robić nie musi. Cała historia powoli zaczyna przypominać fanowskie opowiadania z udziałem ulubionych bohaterów, z tym że zamiast amatora pisze je człowiek mający doświadczenie. Nadal przełamywane są granice, które w głównym świecie nie zostałyby nigdy naruszone, ale to chyba już za mało. Do konfliktu Batmana i Supermana dokładani są kolejni bohaterowie z różnych partii rozległego uniwersum DC i jeśli jesteście ciekawscy, zerknijcie sobie na okładkę czwartego albumu, na potwierdzenie tego co napisałem. Nadal jest to cykl lepszy od chwiejnych obertasów w niewiadomym kierunku, które obecnie wykonuje wydawnictwo w głównym świecie, ale magiczny trzeci tom Injustice to wyłącznie widowiskowa superbohaterska bitwa z niewykorzystanym potencjałem.
Tytuł oryginalny: Injustice: God Among Us Year Three
Scenariusz: Tom Taylor, Brian Buccellato, Ray Fawkes
Rysunki: Xermanico, Mike S. Miller, Bruno Redondo
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2022
Liczba stron: 300
Ocena: 70/100