Indianie! Czarny cień białego człowieka – recenzja komiksu

Historia ludzkości to historia przemocy. Ludobójstwa, wojny i inne czyny zabronione karnie i moralnie to norma każdego stulecia i XX wiek nie jest tu szczególnie utytułowany. O wcześniejszych rzeziach po prostu już zapomnieliśmy, zwłaszcza że dziś o nich masowo się nie przypomina. A do takich zbrodni zalicza się na pewno los Indian obu Ameryk. W komiksie Indianie! Czarny cień białego człowieka Tiburce Oger koncentruje się na rdzennej ludności Ameryki Północnej. Nie tworzy przy tym płaczliwej laurki, a ukazuje historię taką, jaka była.

Strona komiksu Indianie! Czarny cień białego człowieka

Album podzielony jest na kilkanaście opowieści, sprawnie połączonych ze sobą fabularnie. Od starcia z konkwistadorami, poprzez okres narodzin USA i gorączki złota, aż do roku 1922, gdzie los pewnego wiekowego Indianina splata ze sobą początek i koniec. Widzimy zderzenie cywilizacji, z którego Indianie wychodzą w znacznie gorszej formie, ale wciąż z podniesioną dumnie gardą. Z czasem jednak coraz bardziej chwiejąc się od kolejnych ciosów…

Różnica cywilizacyjna między Indianami i Europejczykami była spora. Słowo „cywilizacyjna” w tym przypadku oznacza jednak bardziej rozwój technologiczny niż kulturowy. Bo jakże patrzeć na kogoś, kto bezkarnie wydziera bogactwa i tereny należące do kogoś innego, przy tym dokonując czystek na masową skalę? Komiks Indianie! Czarny cień białego człowieka pokazuje jednak, że przybysze z Europy nie mieli łatwo. Ogromne połacie terenu dobrze znanego tubylcom czy spryt i mądrość pozwalająca stosunkowo szybko zaadaptować konie i używać broni palnej działały na ich korzyść, ale nawet waleczne serca nie podołały chciwości i zachłanności wroga na nowe ziemie, zwłaszcza zasobne w złoto i bogactwa.

Strona komiksu Indianie! Czarny cień białego człowieka

Tiburce Oger nie podaje nam tu historii w jej podręcznikowym wydaniu, a przedstawia kolejne stulecia podboju Nowego Świata w postaci osobistych dramatów. Powolne wykrwawianie Indian poprzez wybijanie zasobów, brutalne ataki czy wykorzystywanie jednych plemion przeciw drugim. Wszystko to nasycone emocjami i przełamywaniem poprawności politycznej. Widzimy Metysa posiadającego czarnoskórych niewolników, którym nie szczędził złego losu. Nie brak tu okrucieństwa ze strony samych Rdzennych Amerykanów, choć wynikłego bardziej z bezradnej wściekłości niż czystej chęci mordu. No i wreszcie widzimy próbę edukowania Indian, której najbliżej było do sadystycznej tresury. Nie myślcie jednak, że to dzieło pełne okrucieństwa, bo gdzieś tam zawsze było miejsce na miłość i człowieczeństwo.

Wspólnym mianownikiem jest istota zwana Wielkim Orłem. Mistyczny ptak podróżuje nad głowami bohaterów, łącząc część wątków ze sobą. Stanowi on doskonałe spoiwo wszystkiego, co przedstawia Oger, wręcz ułatwia mu snucie różnych historii. Przy tym nadaje wszystkiemu metafizyczności, nawet gdy w opowieściach zderzamy się z brutalną rzeczywistością. W efekcie komiks to spójna, poetycka wręcz historia, przypominająca nieco w strukturze powieść szkatułkową. To prawdziwy popis kunsztu Tiburce’a Ogera, najbardziej złożony i efektowny wśród tego, co wydało dotąd Lost In Time.

Strona komiksu Indianie! Czarny cień białego człowieka

W komiksie znajdziecie przekrój prac wielu ilustratorów, zazwyczaj trzymających się realistycznej, europejskiej kreski. Jest surowo, bo i realia nie są łatwe, ale barwne westernowe atrybuty idą w odstawkę na rzecz mniej teatralnych rekwizytów. Widzimy za to ogrom terenów Ameryki Północnej, której ziemie uciekały spod stóp jej pierwotnych mieszkańców wraz z kolejnymi dekadami. Nie brak tu sporej dawki przemocy, która nie jest jednak bezmyślną rzezią, a nieodzowną częścią historii. Gdybym miał porównać scenerię świata przedstawionego to Indianie! Czarny cień białego człowieka byłby nie westernem z Johnem Waynem, a czymś z Clintem Eastwoodem, zbliżonym do kultowego Bez przebaczenia. Widzimy więc znajomą scenerię, ale ten Dziki Zachód jest przede wszystkim dziki.

Indianie! Czarny cień białego człowieka to gorzki, realistyczny zbiór opowieści z nutką mistycyzmu. Tiburce Oger przedstawił zderzenie dwóch światów i upadek jednego z nich. Twórca zdołał uniknąć jednak podręcznikowego zadęcia, stawiając na snucie kolejnych opowieści, wśród których trudno wyłonić tą jedną, najlepszą. Perfekcję osiągają bowiem jako całość, w pełni oddając tragedię Indian i ich walkę o swój dalszy los, gdy pewnym stało się, że to już nie ich świat.


Okładka komiksu Indianie! Czarny cień białego człowieka

Tytuł oryginalny: Indians!
Scenariusz: Tiburce Oger
Rysunki: Derib, Paul Gastine, Emmanuel Bazin, Jef, Christian Rossi, Corentin Rouge, Dimitri Armand, Hugues Labiano, Laurent Hirn, Dominique Bertail, Ronan Toulhoat, Félix Meynet, Benjamin Blasco-Martinez, Mathieu Lauffray, Laurent Astier, Michel Blanc-Dumont
Charrance, Corentin Rouge, Christian Rossi, Jack Manini, Derib, Laurent Astier,
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Lost In Time 2023
Liczba stron:120
Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?