Wyjście ze świata rozgrywki w tej chwili odchodzi na bok, ustępując osobistym celom. Bohaterowie nadal są podzieleni, a na horyzoncie czuć widmo rozognienia wojny z Wiecznymi Prusami i znacznie większe niebezpieczeństwo wymykające się, że tak ujmę, poza planszę. Byłaby to zapewne tylko niezła zabawa w stylu grupki herosów ratujących uniwersum, gdyby nie do bólu realniej rozrysowani bohaterowie i świat, który z kolejnymi wydarzeniami staje się bardziej drapieżny, nie tracąc przy tym na swoim charakterze fantasy.
Od początku podobał mi się pomysł na wyrwanie dorosłych ludzi z problemami i ponowne wrzucenie ich do budzącego traumatyczne wspomnienia z młodości uniwersum gry. W Die tom 3: Wielka gra autor ujawnia kolejne szczegóły z ich życia poza grą, gmatwając tym samym przy okazji ich misję. Podczas gdy niektórzy niezmiennie trzymają się swej roli nihilistycznych straceńców, inni odkrywają nowe wewnętrzne demony. Najciekawiej mają się ponownie relacje drużynowe. Ash i reszta to nie grupa śmiałków, a nadgryzieni przez życie ludzie, którym nie śpieszyło się do powrotu do starej zabawy. Relacje zmurszały, a niektóre z nich wydają się wręcz przymusowe i jedynym, co powstrzymuje ich przed otwartym konfliktem, jest wspólny interes i tlący się sentyment. Nie dostaniecie Wojny domowej w świecie Gillena, a raczej wybuchy gniewu i frustracji dojrzałych ludzi, prowadzące do niekoniecznie dojrzałych rezultatów.
Die wiele razy określana była jako seria komiksowa dla fanów RPG i jest to święta prawda. Dodałbym jednak do tego miłośników literatury, bo po Tolkienie i rodzeństwie Bronte pojawia się H.G. Wells. Autor Wehikułu czasu pełni tu dość istotną rolę, ale ważniejsze jest to, w jaki sposób Gillen łączy ducha klasycznej literatury z klimatem RPG. To nie naciągane jak sprawozdanie budżetowe dopinanie ze sobą dwóch niepasujących do siebie elementów, których hybryda jedynie szokuje. Całość to opowieść, wyimaginowana rzeczywistość, oddziałująca jednak na odbiorcę, który przekuć może swój świat w coś wspaniałego, bądź wprost przeciwnie.
Gillen w swoich komiksach wychodzi poza medium. W The Wicked + The Divine mieliśmy playlisty związane z historią udostępniane przez autora w sieci. Tutaj scenarzysta rozwija rozgrywkę na podstawie swej opowieści i oby mu się to w pełni powiodło. Bo Brytyjczyk ma dość śmiałą wizję i coś musi tkwić w tym ponurym Albionie, że rodzi się tam sporo ludzi tworzących cudowne światy oddziałujące na ten mniej cudowny…
Choć gatunek fantasy już od dawna nie snuje infantylnych opowiastek o smokach i elfach, to Die dokłada kolejną cegiełkę do jego rozbudowy. Co nie oznacza, że autor nie czerpie z jego klasycznych wyobrażeń śmiało i bez cienia wstydu. Nie chodzi wyłącznie o odbicia wielkich pisarzy czy charakterystycznych dla gatunku akcesoriów, a ideę drogi bohaterów. Ich największymi przeciwnikami nie są Wielkie Prusy, mściwe wampiry, hybrydy czy nawet oni sami. Problemem jest ponowne wejście na ścieżkę, która wydawała się jedynie koszmarem z przeszłości i pogodzenie nowej przygody z szarym życiem, które w tym albumie nie wydaje się już tak odrębne.
Tytuł oryginalny: Die Vol.3: The Great Game
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Stephanie Hans
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Non Stop Comics 2022
Liczba stron: 170
Ocena: 85/100